Podczas trzeciego dnia festiwalu poeci przyznali się do wyimaginowanych sprzeczek, przemytu i tego, że słów używają w zasadzie po to, by dać oddech przestrzeni.
Kolejny dzień Festiwalu Miłosza rozpoczął się od akcji ratunkowej w CzarującymKrólestwie – krainie magów i bajkopisarzy, w którym każda księga ma dobrego ducha. Kiedy jednak czternaście Księgoduchów zaczęło cierpieć na bezsenność, królestwu zagroziło niebezpieczeństwo. Zamiast spać w dzień, a straszyć nocą, niewyspane duchy zaczęły rozrabiać w dzień i w nocy – na szczęście dzieci i rodzice biorący udział w grze miejskiej „Księgoduchy do poduchy” uratowali krainę i Festiwal spokojnie mógł toczyć się dalej.
Robert Hass, mówiąc o swojej przyjaźni z Czesławem Miłosza, przyznał, że nie przestał z nim rozmawiać nawet po jego śmierci. Ba, nie przestał się z nim sprzeczać, czego dowodem jest choćby wiersz Wyobrażona sprzeczka o poetykę w Squaw Valley po wieczornym spacerze u stóp góry. Robert Has podkreślił, że sam spędził dużo czasu, zastanawiając się nad światem (Wiecie, w Nowym Jorku idzie się wtedy do muzeum, my w Kalifornii idziemy na spacer – stwierdził Hass), ale to Miłosz był mistrzem, zwłaszcza w opisywaniu drobnego detalu tak, by olśnić świat.
Mówiąc o swojej poezji, Amerykanin podkreślił, że stara się znaleźć właściwą kombinację pomiędzy bólem a pięknem, pomiędzy swoim katolickim wychowaniem a sensualnością. Nie chciał tworzyć poezji konfesyjnej, chciał pokazać, że to, co stanowiło rdzeń jego życia, było po prostu extaordinary sweet.
O zupełnie innej twarzy poezji Czesława Miłosza dyskutowano podczas towarzyszącej festiwalowi Międzynarodowej Konferencji Haiku. Uczestnicy dyskusji poszukiwali związków pomiędzy polską sztuką a najkrótszą poezją świata, którą tak cenił Miłosz.
Związków pomiędzy Zbigniewem Herbertem a Ryszardem Krynickim – tegorocznym laureatem nagrody imienia autora „Pana Cogito”, poszukiwał z kolei Andrzej Franaszek. W rozmowie z Ryszardem Krynickim pytał, dlaczego zamiast międzypokoleniowej kłótni z jego znajomości z Herbertem wyrosła przyjaźń. Poeta przyznał, że w PRL-u, Zbigniew Herbert wyciągnął go z niejednych kłopotów, paradoksalnie apelując o niepublikowanie Krynickiego za granicą.
By podnieść temperaturę tej historii, dodajmy, że chodziło o pewną tajemniczą tabletkę i wiersz, który według władz PRL-u mógł zagrażać ustrojowi. O ten poetycki szmugiel pytał Franaszek dzisiejszego wydawcę twórczości Herberta, uhonorowanego przez Fundację jego imienia.
O to, co przemyca Alice Oswald do swojej poezji z pracy ogrodnika, którą wykonuje, pytała Magda Heydel. Poetka z Wielkiej Brytanii przyznała, że czuje się bardziej tłumaczką natury niż kreatywnym twórcą. – Podążam za mapą rzeki, kopiuje głos wody i ludzi z nią związanych – mówi autorka tomiku „Dart”, który dzieli nazwę z rzeką, w pobliżu której mieszka poetka.
Brytyjka przykłada ogromną wagę do formy wiersza – zarówno jego graficznego kształtu, jak i rytmu – swoje wiersze mówi zawsze z pamięci, a ich zapis traktuje niemal jak kompozycję muzyczną. – Słowa w zasadzie służą tylko odpowiedniemu oddzieleniu przestrzeni – mówi autorka m.in. wiersza, w którym przeprowadza wywiad z wyjątkowo nieprzewidywalnym wiatrem.
Nie do przewidzenia był również rezultat hiszpańsko-polskiego maratonu Republica Poetica. Kto zdobył palmę pierwszeństwa? Poetycki remis zagwarantowała Marta Eloy-Cichocka, prowadząc polsko-hiszpański wieczór, a Marcin Oleś postawił muzyczną kropkę nad i zmysłową grą na kontrabasie.
Co czeka nas czwartego dnia festiwalu? Wielka poetycka majówka w malowniczym ogrodzie Józefa Mehoffera, ale także możliwość bliższego poznania Anthony’ego Miłosza, syna poety. O wielki finał zadba Jurij Andruchowycz – poeta, tłumacz, ambasador Wolnej Ukrainy i frontman zespołu Karbido, z którym w klubie Re da koncert wieńczący czwartą edycję Festiwalu Miłosza.