fbpx
Program Patronacki KMLU realizujemy, aby wspierać lokalne środowiska kreatywne związane z literaturą i sektorem wydawniczym. Stawiamy na zrównoważony rozwój rynku książki i czytelnictwa, a także na pielęgnowanie dziedzictwa i literackiego wizerunku Krakowa.

W ramach programu obejmujemy patronatem wartościowe publikacje odnoszące się w szerokim znaczeniu do literackiego charakteru miasta, których wydawcy otrzymują pakiet działań promocyjnych. Publikacje mają szansę ubiegać się o patronat KMLU, jeśli:

  • są związane z Krakowem lub Małopolską poprzez autora/autorkę lub tłumacza/tłumaczkę, wydawnictwo lub tematykę publikacji,
  • są związane z projektami realizowanymi w ramach programu KMLU, np. ich autorzy/autorki są gośćmi/gościniami krakowskich festiwali literackich, takich jak Festiwal Conrada, Festiwal Miłosza, Festiwal Literatury dla Dzieci,
  • dotyczą szeroko rozumianej tematyki lemowskiej: nawiązują do dorobku Stanisława Lema lub wpisują się w długofalowe projekty związane z powołaniem instytucji Centrum Literatury i Języka Planeta Lem,
  • wpisują się w inne elementy strategii KMLU i zmienne wytyczne programu KMLU (np. rocznicowe, okolicznościowe czy priorytety programowe, takie jak edukacja literacka, rozwijanie czytelnictwa u dzieci i młodzieży lub projekty społeczne).

Od 2020 roku częścią Programu Patronackiego KMLU jest Nagroda Krakowa Miasta Literatury UNESCO. W dotychczasowych trzech edycjach nagrody realne wsparcie finansowe otrzymało 110 twórców i twórczyń – zarówno tych debiutujących, jak i tych z ugruntowaną pozycją w literackim świecie.

W ramach Programu Patronackiego KMLU, który realizujemy i rozwijamy od 2017 roku, objęliśmy do tej pory wsparciem promocyjnym ponad 450 projektów translatorskich, komiksowych czy dramatopisarskich.

W celu zgłoszenia publikacji do Programu Patronackiego KMLU należy wysłać wiadomość na adres patronaty@miastoliteratury.pl. Wnioski rozpatrywane są w trybie całorocznym, najpóźniej w ciągu 30 dni od daty zgłoszenia. Decyzję o przyznaniu patronatu oraz jego warunkach podejmują przedstawiciele Działu Literackiego KBF w oparciu o wiedzę ekspercką, strategię KMLU, a także uregulowania obowiązujące w KBF.

Książki objęte patronatem Krakowa Miasta Literatury UNESCO:

Czasami głupi żart lub jedna nieodpowiedzialna decyzja mogą doprowadzić do prawdziwej tragedii. Przekonał się o tym Hubert, bohater książki Ewy Nowak Pożar w fabryce. Kierowany zazdrością o sukces siostry bliźniaczki chłopiec decyduje się na ryzykowny krok i wchodzi na teren opuszczonej fabryki. Co gorsza zabiera ze sobą młodszych kolegów. Niestety brawura nie popłaca. W końcu wystarczy iskra, by zagrożenie stało się realne. Jak dobrze, że Hubert może liczyć na pomoc rozsądnej siostry, która wie wszystko o pracy strażaków. Pożar w fabryce to książka trzymająca w napięciu jak dobry hollywoodzki film! Uczy odpowiedzialności, pokazuje, jak zachować się, gdy grozi nam niebezpieczeństwo, a przed wszystkim, co robić, by uniknąć zagrożenia. To opowiadanie z poziomu 3 serii Czytam sobie powinno przeczytać każde dziecko. Pożar w fabryce zilustrowała Aleksandra Krzanowska.

Lepszy gatunek to opowieść o wyjątkowej relacji zwierząt ludzkich z pozaludzkimi – relacji psio-ludzkiej. Ta książka nie jest jednak kolejną ekspercką opowieścią o psach i ich problemach. To raczej próba krytycznego (i naznaczonego osobistym punktem widzenia) przyjrzenia się wybranym aspektom przemian psio-ludzkiej relacji. W tym sensie jest to tak samo opowieść o psach, jak i o człowieku, który psa nieustannie stwarza.
Lepszy gatunek jest również opowieścią o historii w sensie ścisłym. Dla Marcina Wilka najbardziej interesujący jest przełom XIX i XX wieku oraz międzywojnie. Szczególne znaczenie ma wiek XIX, ponieważ to wtedy poszerzyła się i pogłębiła wiedza weterynaryjna, a równocześnie człowiek podjął na wielką skalę eksperymenty z rasami psów. Zaczął się, jak mówią niektórzy badacze, psi modernizm, który trwa do dzisiaj i którego różnorakie konsekwencje odczuwamy. W ten sposób jest to opowieść i o historii, i o współczesności.

 

Jeden z najbardziej wyczekiwanych debiutów roku. Metafizyczna, bluźniercza powieść o tragedii wojny, która nie kończy się wraz z podpisaniem traktatów pokojowych, ale zostaje w jej ofiarach i przenosi się na kolejne pokolenia. Malwina, dziewczynka obdarzona niezwykłą wrażliwością, śni sny-wspomnienia wojenne swojej babki, co sprawia, że równolegle funkcjonuje w dwóch rzeczywistościach – wojennej (przede wszystkim tej z Kresów i Syberii) i Polski lat 90. Rzeczywistości wzajemnie się przenikają, nakładają się na siebie. Malwina, łapaczka snów swojej ocalałej z wojennej zawieruchy babki, staje się swoistym dybukiem oddającym głos umarłym; dla niej wojna nadal trwa zarówno na froncie nocnym, jak i dziennym. Mocna, poruszająca, świetnie skonstruowana proza.

„Warstwowo ułożone tajemnice utraconego gospodarstwa, wywózki i pracy w przy wyrębie tajgi, śmierci, zerwanych więzów i codzienności trzymają w emocjonalnym napięciu. Chciałabym dowiedzieć się, że po latach trauma odpuszcza, a bohaterki mogą być szczęśliwe. Mocna, mądra, wypełniona detalami życia proza” – Inga Iwasiów

Iceberg Slim został alfonsem w wieku 18 lat i uprawiał ten proceder do 42 roku życia. W książce podano, że w trakcie swojej kariery pracowało dla niego ponad 400 kobiet, zarówno czarnych, jak i białych. Autobiograficzna powieść Iceberga Slima wstrząsnęła literackim światem, kiedy została opublikowana w 1967 roku. To książka przełomowa ze względu na autentyczny i często brutalny opis handlu usługami seksualnymi, a także obrazy z życia getta. Sprzedany w milionach egzemplarzy „Alfons” stał się istotną lekturą pokoleń pisarzy, artystów i filmowców oraz ponadczasowym dziełem literatury amerykańskiej.

„Nie pisał z perspektywy byłego mieszkańca czarnych dzielnic, któremu udało się wyjść na prostą, lecz z perspektywy insajdera. Mówił o problemach, z którymi mierzyli się teraz, bądź w przeszłości jego czytelnicy, lub ich rodzice. Czarni literaci – ci, którym udało się przebić – zaczynają używać innego języka i młodzi nie identyfikują się do końca z ich przekazem. Iceberg Slim nie tylko pisał z perspektywy ulicy, ale pozostał wierny tej ulicy.” Ice T

W debiucie powieściowym Shubhangi Swarup śledzimy przeplatające się losy bohaterów poszukujących prawdziwej bliskości. Utrzymana w konwencji realizmu magicznego wielowątkowa narracja prowadzi czytelników przez postkolonialne Andamany, wyniszczoną krwawo tłumionymi protestami Birmę lat siedemdziesiątych, Nepal, aż po Wyżynę Tybetańską. W dusznej atmosferze tropików towarzyszymy naukowcowi badającemu drzewa i kobiecie obdarzonej zdolnością kontaktu ze światami pozaludzkimi, geologowi usiłującemu położyć kres wojnom o lodowiec czy matce czekającej na uwolnienie syna rewolucjonisty.

Łącząc wątki historyczne z fantastycznymi, autorka wnikliwie kreśli tło polityczne i kulturowe, a jednocześnie formułuje przesłanie ekologiczne. Wykracza tym samym poza ramy klasycznej opowieści miłosnej i sprawnie meandruje między gatunkami.

 

 

 

W swojej najnowszej powieści Barbara Sadurska opisuje losy dorastającej dziewczynki i dorastającego razem z nią terroru. Bajka, Bajeczka łączy przenikliwą opowieść o rodzinie ze wstrząsającym political fiction. Na tle małych, codziennych lęków, niesmacznych obiadów, brzydkich ubrań i okrutnych kolegów wybucha Wielka Historia. Losy głównej bohaterki Balbiny splatają się z losami świata podzielonego na pół, świata ogarniętego wojną. Wokół bohaterki piętrzą się tajemnice, których lepiej nigdy nie poznać. Ale Balbina nie potrafi odwracać wzroku. Nawet gdy płonie jej dom. Jako dorosła kobieta usłyszy: „Jesteś śmiercią”. A przecież przemoc nie tkwi w niej, tylko w otaczającej ją rzeczywistości.

 

 

 

 

W ostatnich dziesięcioleciach Europa Zachodnia trochę zbiedniała, trochę się przybrudziła i nieładnie się starzeje. Ale czar Zachodu nie przestaje na nas działać. Szczególnie młodzi pryskają, żeby sobie w Polsce, obiektywnie coraz ładniejszej, zasobniejszej, „nie zmarnować życia”.

Dlaczego Polacy wciąż uciekają do krajów zachodnich? Czy decydują o tym tylko zarobki? A może wabi nas „zapach Zachodu” utożsamiany z wyższą cywilizacją?

Książka jest zapisem wędrówek Katarzyny Turaj-Kalińskiej po Europie i poszukiwaniem odpowiedzi na te pytania.

 

 

 

“Papierosy” to opowieść, która żywi się ogniem. Pieczołowicie skręcone ze sobą odcinki, migawki i strzępy pamięci układają się w osobistą historię, przefiltrowaną przez masową wyobraźnię, emigrację i dziejowe przełomy. Ta pisana przez kilkanaście lat – tylko w okresach, w których Autor rzucał palenie –  książka, miewa styl opowieści wprost ze skraju wytrzymałości. Zawiera relacje z dziesiątek klęsk, ale i jedną wiarę – w wolność, która jest jak oddech.

 

 

Dlaczego jedno z mieszkań Wisławy Szymborskiej nazywane było szufladą? Gdzie znajduje się domofon, z którego można usłyszeć recytowany przez poetkę wiersz? Co noblistka ma wspólnego z Polskim Wydawnictwem Muzycznym? Gdzie Wisława Szymborska dowiedziała się o przyznaniu jej Nagrody Nobla? Lub jakie danie przygotowywała na specjalne życzenie Czesława Miłosza?

Anna Piątkowska zabiera cię do Krakowa i Zakopanego – ważnych dla Wisławy Szymborskiej miast. Nie spodziewaj się jednak wycieczki wyłącznie po miejscach najczęściej eksplorowanych przez turystów. Odwiedzisz adresy bezpośrednio i pośrednio związane z poetką, które były źródłem zabawnych anegdot i historii. Będzie to trasa, którą można w dowolny sposób wycinać i składać, zupełnie jak wyklejanki, które tworzyła noblistka.

 

Ulewny lipiec 1903 roku. W Rzymie kona papież, a Kraków nawiedza wielka woda – Wisła występuje z brzegów i zatapia miasto. Rzeczywistość się zmienia, lecz nie dla samozwańczej detektywki Zofii Szczupaczyńskiej, która musi rozwiązać kryminalną zagadkę. Ofiary są dwie: jedna znaleziona w rzece, druga w wannie. Profesorowa Szczupaczyńska rzuca się w wir śledztwa i próbuje wyłowić prawdę ze świadków, którzy nabrali wody w usta. Na trop naprowadza ją list denata wysłany przez niego przed śmiercią. Czy ulice zmienione w rzeki powstrzymają nieustępliwą śledczą, a dowody rozmytych zbrodni wypłyną na światło dzienne? I czy w końcu szacowny mąż profesorowej odkryje, w czym tak naprawdę jego żona czuje się jak ryba w wodzie?

 

Kiedy Izaak wraca do swojego zagraconego mieszkania, niespodziewanie zastaje w nim totalną pustkę. Co tu się stało? W dziwnym, nienazwanym mieście objętym od niepamiętnych czasów stanem wyjątkowym ludzie noszą w sobie wielką tajemnicę. Wszyscy mówią o Borysie, wszyscy go szukają. Kim jest nieuchwytny mężczyzna? Na tę wibrującą, magiczną opowieść składają się historie dwanaściorga bohaterów, których ścieżki krzyżują się ze sobą niczym w Pulp Fiction Quentina Tarantino. Ich świat Niemczyńska tworzy z nieobliczalnością Franza Kafki, wyobraźnią Salmana Rushdiego i wrażliwością Olgi Tokarczuk.

 

Tadeusz Kwiatkowski znał krakowskie środowisko literackie i teatralne jak mało kto. Drugi tom jego dziennika, obejmujący lata 1974–1998 zapoznaje współczesnego czytelnika z artystyczną atmosferą Krakowa i realiami życia w Polsce Ludowej, a także z trudami transformacji po 1989 roku. Pisarz komentuje ważne wydarzenia polityczne i kulturalne, sposoby walki z cenzurą, zmagania z niedogodnościami życia, a także swoje przyjaźnie oraz bliższe i dalsze podróże.

Kwiatkowski rzeczowo, uważnie i niekiedy dowcipnie kreśli jedyną w swoim rodzaju kronikę życia codziennego i obyczajowości krakowskiej inteligencji. Ma zacięcie socjologa, nieprzeciętny dar obserwacji i ostrość widzenia. To skarbnica informacji dla wszystkich zainteresowanych życiem artystycznym i kulturalnym w okresie PRL-u i w latach 90. XX wieku.

 

„Trasy przelotów” Michała Sobola to książka o przelotności życia, o zastępowaniu dawnych form istnienia przez nowe, ale także o ulotnej teraźniejszości jako miejscu, gdzie przeszłość spotyka się z przyszłością.

Postać z okładki, unosząca się w sieci nad starym samolotem, może symbolizować nowego człowieka, który nadchodzi.

 

 

W życiu, do którego przeciskają się sny, przyjaciele muszą trzymać się razem. Na dobre i na złe, aż do końca świata.

Najzabawniejsza i najsmutniejsza powieść Aleksandry Zielińskiej. Pełna magicznego realizmu opowieść o rozpadających się rodzinnych więzach, potrzebie bliskości i pocieszeniu, które nie zawsze znajdujemy od razu.

Kiedyś było inaczej, kiedyś było lepiej, gałganiarze zawsze razem. Czworo przyjaciół z dzieciństwa, a jedno za drugim skoczyłoby w ogień. Po nagłej śmierci Filipa reszta zaczyna rozumieć, że psoty się skończyły i po trzydziestce trzeba będzie dorosnąć po raz drugi. Coś się urywa, coś się zaczyna, ale może jeśli mocno zacisnąć powieki, to rzeczywistość przestanie być taka straszna?

Spotkanie w rocznicę śmierci Filipa będzie dla gałganiarzy pobudką z dziwnego snu, z którego wpadną w kolejny, jeszcze dziwniejszy. Do Ziemi zbliża się kometa, w jeziorach pływają meduzy, dzikie zwierzęta wchodzą do miast, a po biegnących pod ziemią nitkach grzybni rozchodzi się podskórne drżenie.

Tajemnicza, zachwycająca, prawdziwa. Zazdroszczę tym, którzy jeszcze jej nie czytali. – Jakub Małecki

Bogato ilustrowana książka ukazuje historię społeczności wydawniczej w nietypowy sposób – traktując osoby projektujące książki na równi z redaktorkami i redaktorami. Bo każda książka to rezultat wspólnej pracy jej autorki lub autora, redakcji wydawniczej i graficznej, projektanta, który przesądził o jej wyglądzie, czy nawet drukarza. Zawarte tu historie polskich wydawnictw pokazują nie tylko ich stronę organizacyjną i handlową, lecz także losy związanych z nimi ludzi. Mowa tu o wybitnych fachowcach i wizjonerach, którzy uczestnicząc w budowie Polski Ludowej, zderzyli się z jej totalitaryzmem. To także historia pracujących w okresie PRL-u na etatach w wydawnictwach grafików; wywiady z siedmiorgiem z nich także zamieszczono w książce.

Tomasz opuszcza rodzinną wieś, w której panują przesądy, a cykl życia wyznacza Kościół. Ale i w mieście nie czuje się na miejscu. Wstydzi się chłopskiego pochodzenia, zapiera się go. Przeżywa więc mękę, gdy ma odprowadzić matkę, beztrosko mówiącą gwarą, do miejskiej przychodni. Ta osobliwa droga krzyżowa staje się poszukiwaniem własnego głosu.

„Misterium” to remiks biblijnych opowieści. Pobrzmiewają w nim echa ludowych pieśni i tańców, a także wielkopiątkowej liturgii. Obrzędy są jednak przedstawione przez autora na jego własnych warunkach.

 

Przełomowa biografia pisarki Stanisławy Przybyszewskiej, autorki zekranizowanego przez Andrzeja Wajdę dramatu Sprawa Dantona, i jej matki – malarki Anieli Pająkówny.
W czerwcu 1899 roku Aniela Pająkówna, obiecująca młoda malarka, poznaje Stanisława Przybyszewskiego. Słynny pisarz wywiera na niej ogromne wrażenie, a owocem ich romansu jest córka – Stachna.
To pozornie nieistotne wydarzenie determinuje losy i matki, i córki. Dla Anieli rozpoczynają się lata towarzyskiego ostracyzmu, zmagań o zalegalizowanie istnienia Stachny i nadanie jej nazwiska ojca, walki o codzienne przetrwanie. Ale przede wszystkim heroicznych starań o lepszą przyszłość dla jej córki. Autorka konfrontuje sylwetki obu artystek – ich wychowanie i dojrzewanie do twórczości, życiowe wybory, środowiska, drogi artystyczne i wzajemne odziaływanie na siebie.

„Światoodczucie II czyli rozmowy na XXI wiek” to druga część zbioru wywiadów Elżbiety Wojnarowskiej z ludźmi kultury, głównie związanymi z Krakowem (cz. I ukazała się w 2020 r.). Są to takie postacie jak: Andrzej Sikorowski, Zygmunt Konieczny, Ernest Bryl, o. Jan Andrzej Kłoczowski, Jan Kanty Pawluśkiewicz, Krzysztof Jasiński i inni. Książka ta stanowi cenne uzupełnienie pierwszej części, ale jednocześnie zawiera omówienie nowych zagadnień związanych ze zmieniającą się historią oraz upływającym czasem. Szczególne znaczenie w tomie mają wywiady ze znakomitościami, które odeszły: z Aleksandrem Krawczukiem i Adamem Zagajewskim. Każdy z rozmówców postrzegany jest w dwóch perspektywach, a to oznacza, że poszczególne portrety ukazują wybitnych przedstawicieli danej dziedziny twórczości, ale też ludzi prywatnych, ujawniających pasje życiowe, dążenia, marzenia i dylematy.

Zabawna opowieść, obalająca stereotypy, pokaże dzieciom, że dziewczynki mają moc, a groźnego smoka można pokonać nie używając przemocy!

Współczesna bajka o smoku terroryzującym pewne królestwo autorstwa uwielbianej przez dzieci Justyny Bednarek. Spokojne królestwo, w którym codzienną sielankę przerywa pojawienie się łakomego smoka, to motyw od wieków znany z bajek i legend. W tej pokonuje go nie dzielny rycerz czy sprytny szewczyk, ale królewska córka, która po serii rycerskich niepowodzeń postanawia wziąć sprawy we własne ręce. Okazuje się, że aby uwolnić królestwo Pampadelii od dwugłowego potwora nie trzeba wcale stosować przemocy! Wystarczą umiejętności negocjacyjne i… słodka waluta.

Jak mogła w XV wieku wyglądać przyszłość oczytanej, ciekawej świata, ambitnej dziewczyny? Mogła wyjść za mąż za kandydata wskazanego przez ojca i poświęcić się wychowaniu dzieci. Tymczasem Nawojka miała marzenie: chciała studiować i zajmować się nauką. To była jednak przyszłość, którą rodzice przewidzieli dla jej brata bliźniaka. A gdyby tak zająć jego miejsce? Odważna córka burmistrza w przebraniu chłopca dołączyła do grupy żaków studiujących na Akademii Krakowskiej. I szybko został ulubieńcem wykładowców. Do czasu, gdy została zdemaskowana… Legendarna Nawojka to prawdopodobnie pierwsza kobieta studiująca w Polsce. Jej historia przywodzi na myśl losy postaci takich jak Mulan czy Zofia Stryjeńska, które również przebierały się za mężczyzn, by móc spełnić swoje marzenia.

Powieść „Toń” opowiada losy kilku pokoleń rodziny związanej z dawnymi Prusami Wschodnimi, gdzie od wieków mieszały się tożsamość polska, mazurska, niemiecka i litewska: Historię babki Janki, arystokratki Gudrun i jej ukochanego Maxa – niemieckiego chirurga, ciotki Gertraud, syna Janki – Wolfa, i wreszcie Alicji – najmłodszej z rodziny, antropolożki, która musi zmierzyć się z koniecznością sprzedaży rodzinnej siedziby nad Gubrem – domu pełnego wspomnień i naznaczonego tajemnicą.

 

 

Kiedy w 1999 roku hiszpański Sąd Najwyższy orzekł, że każde dziecko ma prawo wiedzieć, kim są jego rodzice, do biura prawnika Enrique Vili Torresa zaczęli pukać nowi klienci. Chociaż od rodziny lub sąsiadów dowiedzieli się, że zostali adoptowani, w ich dokumentach nie było śladów adopcji, a w aktach urodzenia rodzice adopcyjni figurowali jako biologiczni. Enrique nazwał ich hijos falsos, fałszywymi dziećmi, a ich liczbę oszacował na około trzystu tysięcy.

 

 

„To chyba najbardziej stabuizowana grupa ofiar II wojny” – usłyszała autorka od archiwistki, z którą rozmawiała na początku pracy nad książką. I rzeczywiście: o polskich ofiarach nazistowskiego programu „eutanazji” wiadomo niewiele. A to, co udało się ustalić, nie dotarło do powszechnej świadomości. Bo kto poza specjalistami wie, że było ich co najmniej dwadzieścia tysięcy? Albo że po raz pierwszy komory gazowej Niemcy użyli do zgładzenia pacjentów szpitala psychiatrycznego w Owińskach?

 

 

Maj. Koniec świata. Stąd wszędzie jest daleko. Dwie kobiety przyjeżdżają tu, zostawiając za sobą dotychczasowe życie. Ale nie wita ich sielska rzeczywistość. Róża choruje, a jej mąż, by ją ratować, powoli rozmontowuje porządek, który konstruował całe życie.

Maja dotyka zmiana, którą trudno oswoić. Przyjezdne nie mogą, a może nie chcą, zapobiec nieuchronnej katastrofie, powoli rozprzestrzeniającej się na całą wieś. Wspomnienia mieszają się z tym, co tu i teraz, ludzkie ze zwierzęcym, troska z furią. Żywe rozpaczliwie sprzeciwia się śmierci.

 

Nowa książka jednego z największych talentów w polskiej prozie ostatnich lat. Dwie narracje o ludziach spychanych na margines sytego świata przez machinę kapitalizmu.

W „Chacie, takiej z drewna” Człowiek z Kamerą, Bohater, Fura oraz autostopowiczki Mucha i Mała porzucają wszystko i udają się na skraj lasu, by pobudować tam dla siebie siedziby. Ich podróż to rozpisany na głosy manifest międzygatunkowego sojuszu, a także próba myślenia utopijnego. Siłą napędową tej powieści drogi są rytm, przygoda, ucieczka i ekstaza.

 

Debiutancki tom poetycki Olgi Rembielińskiej pt. „Klaster” to zanurzenie w historię kultur acid house i klubowej. Podmiot liryczny podróżuje po ostatnich trzech dekadach rave’ów i podejmuje się oceny ich obecnego stanu (kryzysu wartości).

Inspiracją do napisania „Klastra” był krakowski underground lat 90. (m.in. kluby Uwaga, Krzysztofory, Roentgen, czy pierwsza fala VJ-ingu). Autorka książki jest osobiście związana z kulturą muzyki elektronicznej. Należy do kolektywu Rave Fm, który organizował m.in. cykl Krk Step. Były to imprezy, na których grano „krakowskie” brzmienie muzyki 2-step i garage.

 

Mogłoby się wydawać, że to kobiety staną się największymi ofiarami upadku Związku Radzieckiego, który przyniósł ogrom konfliktów, przemocy i patologii. W końcu w popularnych opowieściach o krajach poradzieckich najsilniejsi są zawsze mężczyźni. Małgorzata Nocuń wnikliwie przygląda się tym, dla których zabrakło miejsca w szkolnych podręcznikach i na pierwszych stronach gazet: kobietom z Europy Wschodniej i Azji Centralnej. Oddaje głos bohaterkom, które przeżyły blokadę Leningradu w 1941 roku, oraz tym, które były w Ukrainie w lutym 2022. Więźniarkom łagrów, działaczkom na rzecz praw człowieka oraz kobietom szczerze kochającym Związek Radziecki. Żołnierkom oraz matkom poległych na froncie. Feministkom z dużych miast oraz tym, którym mężczyźni odmawiają wszelkich praw.

Początek XX w. przynosi Krakowowi wielkie dzieła: wodociągi, elektryczne tramwaje oraz polski teatralny szlagier wszech czasów – Wesele St. Wyspiańskiego. Miasto rozrasta się i pięknieje. Młodopolska cyganeria szuka nowej siedziby. Emancypantki (w tym pierwsze absolwentki UJ) i socjaliści upominają się o prawa kobiet i plebejuszy, kazimierskich Żydów trwożą prowokacje i pogromy w Rosji. Niepokoje społeczne próbują wykorzystać tajemniczy Mściciele Ludu. Organizują akcje terrorystyczne i grożą miastu zagładą.

 

 

To nie jest kolejny przewodnik po Krakowie, ale niejednego popchnie do zwiedzania. To nie jest kolejny spacerownik, ale można przejść z nim kilometry po mieście. To nie jest kolejna książka o kościołach i zabytkach Krakowa, a zaproszenie do poznania dobrze (lub mało) znanych miejsc z innej perspektywy. Minimum dat i suchych faktów, maksimum dobrych historii. A wszystko powiązane z konkretnymi adresami, by ułatwić poznawanie mniej znanej strony miasta.

Książka wpisuje się w modny (i ze wszech miar słuszny) trend turystyki zrównoważonej. Zamiast wysyłać turystów do najpopularniejszych atrakcji, podpowiada i inspiruje do odkrywania miejsc spoza szlaku.

„Niezwykłe zabytki, tajemnicze zamki i warownie, żywe skanseny, opuszczone chałupy, rwące rzeki, wyjątkowe rośliny i chronione zwierzęta – to wszystko znajdziecie na Podtatrzu, czyli w regionie południowej Polski otaczającym Tatry. Zapraszamy do zwiedzania Podhala, Spisza, Orawy i Pienin” – piszą we wstępie Barbara Gawryluk, dziennikarka i pisarka, oraz Paweł Skawiński, były dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego.

 

 

Czytam „Listy z Los Angeles” Piotra Florczyka. Krótkie, spontaniczne, nie zostawiające smug, otwarte na żart i łagodną ironię. Zapisy ruchliwych, rozwichrzonych chwil z tak zwanego życia. Ameryka opisywana w „Listach…” to ciekawa, intrygująca przestrzeń, w której nic nie jest dane czy oczywiste, wszystko za to może stać się punktem wyjścia do czegoś nowego. Szybko pojawia się też druga strona równania, czyli Polska, głównie ta z lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Przeżyta i zapamiętana, w skrócie i w szczególe, daleka, a zarazem bardzo, bardzo bliska. Co jeszcze? Ocean, czasami odrobinę widmowy. Samolot lecący z kontynentu na kontynent. O kontynentach Florczyk ma niewiele do powiedzenia. Woli pisać o ulubionych miejscach, o miastach, ulicach i domach. Zaczyna od siebie; kończy nie wiadomo gdzie. Jacek Gutorow

Rano 7 maja 1977 roku w kamienicy przy Szewskiej w Krakowie znaleziono zwłoki mężczyzny. Był nim Stanisław Pyjas – student polonistyki, zaangażowany w działalność nieformalnej grupy studenckiej na Uniwersytecie Jagiellońskim, która nawiązała kontakt z Komitetem Obrony Robotników i szybko stała się obiektem rozpracowania przez Służbę Bezpieczeństwa. Uczestnicy grupy byli zastraszani, inwigilowani, a nawet umieszczono pośród nich tajnych informatorów. Dlatego też podejrzenia o spowodowanie śmierci Pyjasa od razu padły na funkcjonariuszy bezpieki. W niedzielę 15 maja z inicjatywy przyjaciół Staszka na ulice miasta tłumnie wyszli studenci i jego mieszkańcy. W żałobnym marszu, nazwanym później czarnym, ruszyli pod Wawel, gdzie powołano Studencki Komitet Solidarności, pierwszą jawną opozycyjną organizację studencką w Krakowie.

Doszło do porwania – w styczniu 2020 roku w meksykańskim stanie Michoacán zaginął Homero González, strażnik sanktuarium motyli. Szymon Opryszek rusza tropem ostatnich śladów zostawionych przez ofiarę. Jego dochodzenie odkrywa pajęczynę lokalnych i globalnych powiązań: kartele narkotykowe, skorumpowani politycy, międzynarodowe koncerny, a także… my, zajadający się awokado zadowoleni konsumenci. I choć szuka zaginionego społecznika, wszędzie, gdzie przyłoży ucho, słyszy tylko szum wody.

Co łączy motyle monarchiczne z plantacjami awokado? Jaki jest związek między krzykiem jodeł a technologicznymi gigantami, takimi jak Google czy Meta? I dlaczego wydarzenia w Iraku wpływają na to, co dzieje się na granicy polsko-białoruskiej?

Ola. Olga. Kora. Jedyna taka biografia. Nie ma jednej Kory. Każdy z jej bliskich, przyjaciół, znajomych, kto kiedykolwiek z nią się zetknął, mówi o innej osobie.
Kobieta żywioł. Ikona. Sprawcza, bezkompromisowa, waleczna. Brała z życia, co chciała – pożerała słabych mężczyzn, podziwiała mocne kobiety. Na strachu i samotności zbudowała niewiarygodną siłę.
Katarzyna Kubisiowska jako jedyna miała dostęp do niepublikowanego archiwum Kory: fotografii, zapisków, nagrań. Tylko z nią zgodzili się porozmawiać najbliżsi Kory
i opowiedzieli jej historie, które do tej pory nie wyszły poza prywatne kręgi. Autorka, czerpiąc z tych niedostępnych dotychczas źródeł, snuje wciągającą, pełną nieoczekiwanych emocji opowieść, pulsującą muzyką i rytmem zmieniających się czasów.

Dajcie się porwać smoczej opowieści! Dwunastoletnia Matylda ma nadzieję na wymarzoną, wakacyjną podróż do Japonii – krainy smoków. Niestety jej mama – lekarka, ratująca ludzi z katastrof – musi w ostatniej chwili zmienić plany. W ten sposób Matylda trafia na wakacje do swego tajemniczego dziadka, który mieszka na równie tajemniczej wyspie. Ale także i tam jest jakoś dziwnie… smoczo. W domu dziadka dziewczyna znajduje mnóstwo smoczych detali, a on sam opowiada dziwne historie o pewnym smoku…

Zresztą nie tylko o smoku, bo także o Odyseuszu, Don Kichocie czy Sindbadzie Żeglarzu, którzy mieli do czynienia ze smokami w różnych postaciach.

O smokach Matylda rozmawia też ze swoją nową koleżanką, Saszą, gdy obie planują wielką podróż jachtem, który na razie stoi na polanie i wymaga remontu. Dziadek, który niegdyś żeglował po morzach i oceanach, służy dziewczynom pomocą.

 

Czwarty tom z serii książek o sztuce sakralnej Jerzego Nowosielskiego obejmuje teren Mazowsza, Warszawę, Izabelin i Sochaczew. W albumie zaprezentowano projekty i realizacje Jerzego Nowosielskiego, krakowskiego artysty, malarza, myśliciela, znawcy teologii, wielkiej osobowości intelektualnej i artystycznej. Album uświadamia ogrom pracy, wiedzy i pomysłów artysty, a także zdolność tworzenia z wyczuciem i duchową, artystyczną wrażliwością. A wszystko to w czasach niełatwych – głównie latach PRL-u, gdy trudności w zdobyciu zgód na realizacje, przychylności wiernych, pozyskania materiałów do budowy i wykonania dzieł były stałymi elementami procesu twórczego. Autorką tekstu jest Krystyna Czerni.

Jak opowiedzieć o przekraczającej ludzkie pojęcie grozie, sportretować świat w chwili jego rozpadu?

W swoim debiutanckim utworze prozatorskim, zbiorze opowiadań „Nieśmiertelnik 03 1043”, Šehić nieustająco poszukuje odpowiedzi na to pytanie, eksperymentując z językiem, formą i sposobami prowadzenia narracji. Tworzy przejmującą kronikę wojny na Bałkanach, ale także uniwersalną opowieść o okrutnej i pozbawionej sensu rzeczywistości. Bośniacki pisarz rozlicza się z doświadczeniem zdobytym na pierwszej linii frontu, gdzie dotychczasowe ideały zostały utopione w błocie wymieszanym z krwią jego rówieśników.

Šehić jest nie tylko żołnierzem, ale także poetą: groteskowa i absurdalna frontowa codzienność opisana jest językiem pełnym alegorii, porównań, metafor. Towarzyszą mu w tej podróży inni wielcy twórcy, między innymi dwudziestowieczni polscy poeci. Ich losy są zaskakująco zbieżne z tymi, które pół wieku później stały się udziałem Bośniaków. Porażające naturalizmem makabryczne obrazy kontrastują tu z niedającym się zatrzeć pięknem okaleczonego świata. Wisielczy humor potęguje atmosferę strachu, a obrazy przedwojennej idylli jeszcze dobitniej podkreślają koszmar wojennego, ale także powojennego życia – kto raz trafił w sidła tej piekielnej maszynerii, nie wyswobodzi się z niej tak łatwo. „Nieśmiertelnik 03 1043” to „Na Zachodzie bez zmian” kolejnego straconego pokolenia.

Jest więc taki świat, 

nad którym los sprawuję niezależny?

Czas, który wiążę łańcuchami znaków?

Istnienie na mój rozkaz nieustanne?

Poetycki świat Szymborskiej – świat rzeczy drobnych, ułamków codzienności, ale i spraw uniwersalnych, wielkich pytań i wątpliwości – rozpisany na wiele precyzyjnych i sugestywnych utworów, utrwalonych jakby szeptem i przez to dobitnych. A w centrum – człowiek. Ja, ty, każdy i każda z nas. Cud, który nie tak dziwi, jak powinien.

Po raz pierwszy zebrane wszystkie wiersze Wisławy Szymborskiej

Z okazji stulecia urodzin noblistki powstał wyjątkowy zbiór zawierający całą jej twórczość poetycką. Teksty od debiutanckiego Szukam słowa, pomieszczone w czternastu tomach, po wiersze dotąd niepublikowane. Komentarzem opatrzył je wybitny znawca poezji Szymborskiej prof. Wojciech Ligęza; jego posłowie ułatwia poruszanie się po wielości możliwych kontekstów i odczytań tej poezji.

Wiersze wszystkie pozwalają prześledzić ewolucję poetki, odkryć na nowo jej wrażliwość, a także  wrócić do ukochanych fraz. Skłaniają, by zatrzymać się i skupić na chwili. Zachwycają przenikliwością, zaskakują aktualnością, ciekawią bogactwem spostrzeżeń.

Szesnasty już tom w serii „Poezje” pod redakcją Andrzeja Nowakowskiego, projekcie niezwykle ważnym nie tylko ze względu na wysoką pozycję prezentowanych autorów w literaturze polskiej, ale przede wszystkim z powodu osobistego stosunku do twórczości przedstawionych poetów. Tom poezji Bronisława Maja pod redakcją Jerzego Pilcha został uzupełniony o wybór krótkich tekstów autorstwa Stanisława Barańczaka, Aleksandra Jurewicza, Czesława Miłosza, Leszka A. Moczulskiego, Janusza Szubera, Wisławy Szymborskiej oraz Piotra Śliwińskiego, wzbogacają go również fotografie wykonane przez Andrzeja Nowakowskiego. Taki sposób mówienia o literaturze wysokiej, a zarazem trudnej, dociera do współczesnego czytelnika.

Wiosną 2020 roku zwróciliśmy się do Jerzego Pilcha z prośbą, by ułożył swój osobisty wybór wierszy Bronisława Maja w naszej serii „Poezje”. Jerzy Pilch przyjął propozycję z radością i entuzjazmem. Gdyż, po pierwsze, cenił nadzwyczaj poezję swojego przyjaciela, i, po drugie, mógł sprostać zadaniu, albowiem nie wymagało to od niego pisania czegokolwiek nowego (w tym czasie Jerzy Pilch już tego nie mógłby uczynić): miał „gotowe” teksty o Maju napisane sporo wcześniej. Pozostała tylko sprawa wyboru i kompozycji tomu. Przez cały maj Jerzy Pilch – w telefonicznej więzi z Autorem prezentowanych wierszy – nad książką pracował. W trakcie tej pracy – 29 maja 2020 roku – odszedł. Mgnienie to zapewne jego ostatnia praca literacka.

„Słyszaki” – mówią czasem głusi o słyszących.

Czy ludzi można opuścić językowo? Nie dać im prawa do języka? Albo za wszelką cenę nakłaniać do nauczenia się innego języka, którym posługuje się większość, chociaż dla wielu z nich to zadanie niewykonalne?

Jedno z pierwszych pytań, które zadają słyszący: głusi nie słyszą, ale przecież chyba mogą nauczyć się czytać? Gdy dowiadują się, że nie – nie wszyscy głusi w Polsce potrafią czytać ze zrozumieniem po polsku – słyszący dziwią się jeszcze bardziej: przecież to Polacy, kończą polskie szkoły, żyją w kraju, w którym wiadomości, pisma urzędowe, diagnozy i wyroki są po polsku. Jak to możliwe, że nie znają języka ojczystego?

– Jesteśmy niepełnosprawni tylko między wami, słyszącymi – mówi jeden z bohaterów Głuszy. – Gdy jesteśmy sami ze sobą, głusi z głuchymi, możemy używać naszego języka i nie czujemy się inni.

Dotąd o głuchych wypowiadali się głównie ci, którzy słyszą. Teraz głusi chcą opowiedzieć o sobie sami.

Wychowawca z internatu dla głuchych dzieci bił je i znęcał się nad nimi psychicznie. Głucha kobieta miga, że wychowankowie nie mogli o tym nikomu powiedzieć, bo większość z nich nie potrafiła mówić, a ich matki nie nauczyły się języka migowego.

Głucha kobieta w ciąży trafiła do szpital, ale nikt nie wezwał tłumacza. Jej syn, uczeń podstawówki, który umiał migać, musiał przekazać matce, że noworodka nie udało się uratować.

W czasie pandemii głucha matka zobaczyła, że nauczycielka ze szkoły dla głuchych mówi do jej syna podczas lekcji online. „Dlaczego ona to robi? – zastanawiała się. – Przecież on nic nie słyszy”.

„Jeszcze Porsy nie zdęła,/ lea my żeczamy,/ Co tam obca przemoc wziąła,/ Szablą odbierzemy. Marsz, marsz, Dąbrows,/ Z ziemi fłoskie do Borsy./ Zam twog przewodem/ Złoczym się z narodem” – czyta na głos głuchy Daniel Kotowski.

– Tego oczekuje ode mnie Rzeczpospolita Polska – miga. – Artykuł dwudziesty siódmy Konstytucji RP mówi, że „W Rzeczypospolitej Polskiej językiem urzędowym jest język polski”. A więc ja, obywatel głuchy od urodzenia, powinienem mówić. Nawet jeśli nie potrafię, choć przez kilkanaście lat próbowałem się nauczyć. Nawet jeśli nie słyszę swojego głosu. Mam konstytucyjny obowiązek mówić po polsku.

Anna Goc – dziennikarka „Tygodnika Powszechnego” i laureatka Stypendium im. Ryszarda Kapuścińskiego, w swojej książce oddaje głos głuchym.

Czy wiecie, dlaczego Stanisław August był najczęściej porywanym królem Polski? Która polska królowa została koronowana w wieku zaledwie dziesięciu lat? Dlaczego Fryderyk Chopin nazywany był „cudownym dzieckiem” oraz czy historia może rosnąć na drzewie? Wszystkiego tego i znacznie, znacznie więcej dowiecie się z tej książki!

Słowo „historia” brzmi bardzo poważnie,  wydaje nam się ona zwykle czymś odległym, co nie do końca nas dotyczy. Ale czy jest tak naprawdę? Przecież w pewnym sensie do historii przeszło już przeżyte przez nas WCZORAJ, a nawet miniona godzina. Nasi pradziadkowie i prababcie, dziadkowie i babcie, a więc ludzie dobrze nam znani, bliscy, przeżyli drugą wojnę światową, a niektórzy nawet pierwszą. W ich szufladach kryją się czarno-białe zdjęcia, które czasem babcie wyciągają przy herbacie i ze wzruszeniem opowiadają dawne dzieje. Na takich fotografiach można zobaczyć własnych rodziców w dziecięcych wózkach, cioteczne babcie na trzepakach, a nawet szczerbatego dziadka, któremu wypadły prawie wszystkie mleczaki.

Tak naprawdę historię, także tę, o której uczymy się ze szkolnych podręczników, tworzą ludzie – tacy jak ty – i ich rodziny. A splecione wspólne losy bardzo, bardzo wielu ludzi i ich rodzin to właśnie historia, którą się bada.

W tej książce znajdziecie opowieści o rodach, które zamieszkiwały polskie ziemie od X wieku naszej ery aż po współczesność oraz ich bardzo rozgałęzione drzewa genealogiczne. Znajdziecie tu rodziny królów, książąt, wielkich wodzów, wynalazców, uczonych i artystów, a wśród nich: Bolesława Chrobrego, Zawiszę Czarnego, Jadwigę Andegaweńską, Annę Jagiellonkę, Fryderyka Chopina czy Marię Skłodowską-Curie i mnóstwo ciekawostek na temat ich samych oraz czasów i miejsc, w których żyli.

A może narysujecie własne drzewo genealogiczne?

Książka przeznaczona jest dla dzieci w wieku 9+.

Zuzanna Orlińska – absolwentka Wydziału Grafiki warszawskiej ASP, pisarka i ilustratorka. Autorka książek nagradzanych i wyróżnianych m. in. w Konkursie Literackim im. Kornela Makuszyńskiego i Konkursie Polskiej Sekcji IBBY. Dwukrotna laureatka Konkursu Literackiego im. Astrid Lindgren. Uhonorowana statuetką Guliwera w Krainie Olbrzymów (2013). Nie lubi się nudzić, więc próbuje sił w coraz to nowych gatunkach. Z synami dzieli pasję historyczną, która zaowocowała powieściami „Detektywi z klasztornego wzgórza”, „Z Bożej łaski Jadwiga, król” i cyklem „Uczeń sztukmistrza”. Jako stypendystka miasta Warszawy stworzyła pierwszy przeznaczony dla całych rodzin spacerownik po Cmentarzu Powązkowskim. Kiedy nie ma nic do napisania ani narysowania, najchętniej zajmuje się czytaniem.

Aleksandra Fabia – zilustrowała od 2016 roku łącznie dziesięć tytułów dla dzieci. Przez kilka lat mieszkała w Stambule, gdzie wystawiała prace w galerii Mixer Arts i gdzie zaczęła ilustrować  książki. Jej pierwsze cztery książki obrazkowe zostały wydane przez wiodących tureckich wydawców. We współpracy z amerykańskim wydawcą Montessori Learners stworzyła ilustracje do serii trzech picture booków (dwa spośrod nich ukazały się w ubiegłym roku, trzeci zostanie wydany w roku przyszłym) o tematyce przybliżającej dzieciom metodę Montessori. Na polskim rynku wydawniczym debiutowała ilustracjami do książki „Przedszkole imienia Barbary Wiewiórki”, które zakwalifikowały się do finału Bologna Illustrators Exhibition 2021 oraz zostały nominowane do Nagrody Literackiej m.st. Warszawy w kategorii „tekst i ilustracje”. Książka trafiła również na listę Skarbów Muzeum Książki Dziecięcej i Listę BIS Polskiej Sekcji IBBY w kategorii graficznej. Ilustratorka tworzy też ilustracje prasowe („The Architectural Review”, „The Business Year”) oraz wielkoformatowe projekty do przestrzeni biurowych w Krakowie i Warszawie we współpracy z firmą Google.

France Prešeren (3 XII 1800 — 8 II 1849) jest przez Słoweńców po­wszechnie uważany za skarb i dumę narodową. Przez coraz to nowe pokolenia poetyckie jest szczególnie ceniony jako niedościgły wzór precyzji wypowiedzi w jej najbardziej mistrzowskiej formie. Gdyby szukać nazwiska o porównywalnej randze wśród polskich twórców sło­wa, to zapewne byłby to Jan Kochanowski, również z powodu podobnej pozycji startowej tych dwóch mistrzów: tylko na początku powoływa­nia do życia obszarów ducha w nowym języku (w czasach Prešerena językiem porozumiewania się inteligencji słoweńskiej był niemiecki) można sprawę narodową w tak naturalny sposób połączyć z osobistą. Ze względu na duch czasu, w którym powstawała twórczość słoweń­skiego wieszcza, można zaś uznać za prawdziwe twierdzenie zapisane już w roku 1866: „Każdy naród ma postać, którą wyobraża sobie z czy­stą, świętą aureolą wokół głowy. Kim dla Anglików jest Shakespeare, dla Francuzów Racine, dla Włochów Dante, dla Niemców Goethe, dla Rosjan Puszkin, dla Polaków Mickiewicz — tym jest dla Słoweńców Prešeren!”.

Katarina Šalamun Biedrzycka — historyczka litera­tury, eseistka i tłumaczka, urodzona 25 sierpnia 1942 roku w Lublanie. Jej dorobek to czterdzieści pięć ksią­żek. Przełożyła na słoweński między innymi prozę Gombrowicza, Schulza i Miłosza oraz autorów z an­tologii współczesnej prozy polskiej z roku 1983, jede­naście dramatów, w tym Wesele Wyspiańskiego i Od­prawę posłów greckich Kochanowskiego, najważniejszą zaś dziedziną w jej pracy translatorskiej jest poezja. Polakom przedstawiła dotychczas pięćdziesięcioro ośmioro poetów i poetek słoweńskich (w tym pozycje książkowe takich autorów jak Tomaž Šalamun, Uroš Zupan, Aleš Debeljak i Gregor Strniša), Słoweńcom zaś sto osiemnaścioro poetek i poetów polskich, mię­dzy innymi w antologii poezji XX w. Dotik duha — Dotyk ducha z roku 2009. Całość jej bibliografii można znaleźć w książce Wśród słoweńskich i polskich autorów. Rozprawy i artykuły (Kraków 2018). Od tego czasu wydała jeszcze następujące pozycje: Oton Župančič, Kielich upojenia (Wrocław 2020), Małgorzata Lebda, Žetev — Żniwa (Maribor 2021) i Milan Jesih, Niemal (Warszawa 2022).

Nowa, rewolucyjna książka MLB, jednego z najbardziej rozpoznawalnych poetów pokolenia brulionu.  Autor wyrównuje rekord Noblistki (nie Tej, Tamtej) w długości przerwy między kolejnymi publikacjami, tym samym ściśle wykonując zalecenie Horacego: „nonumque prematur in annum / membranis intus positis” („A ukryway do roku dziewiątego w ciszy”).

Miłosz Biedrzycki (MLB) – autor książek poetyckich, tłumacz literatury ze słoweńskiego i angielskiego, członek SPP, STL, SUL, SEG i PEN Clubu, laureat nagrody, nosiciel medalu, uczestnik Krakowskiej Szkoły Poezji im. A. Fredry.

Czy to jest dziennik? Pewnie tak, skoro składają się na niego datowane zapisy, powstające przez dziesięć lat, najczęściej w podróży lub pod wpływem lektur. Ale to także esej, w którym myśl poszukuje właściwego wyrazu, a każdy problem odmienia się przez życiowe przypadki. No i powieść, utkana z małych fabuł codzienności i swobodnych fantazji. W tej książce spotykają się obserwacje i prowokacje, zamyślenia i zmyślenia, poważnym próbom mierzenia się z „wielkimi tematami” naszej epoki towarzyszy zamiłowanie do parodii i nieuleczalna słabość do purnonsensu.

Jerzy Franczak – pisarz i literaturoznawca, wykładowca UJ. Autor kilku rozpraw o literaturze i filozofii, książek eseistycznych, a także zbiorów opowiadań: Trzy historye (2000), Sainte-Fabeau (2017), Święto odległości (2018) oraz powieści: Przymierzalnia (2008), Nieludzka komedia (2009), Da capo (2010), NN (2012), Eksplozja (2022). Teraz opowiem wam wszystko wpisuje się w nurt bardziej osobistych narracji, zapoczątkowany przez Grawitacje (2007) i Kwiatki (2010).

Rewolucyjna biografia Mikołaja Kopernika. Opowieść o naukowym przewrocie wszechczasów!

Wielka polityka, wojny, spiski, intrygi, romanse – a w ich centrum Kopernik – astronom, ale też ekonomista, lekarz i …szpieg.  W brawurowej opowieści Orlińskiego staje się czytelnikowi bliski jak nigdy wcześniej. Odkrywany na nowo zaskakuje skromnością, pokorą, ale też uporem i słabościami. Jest człowiekiem z krwi i kości, pełnym pasji i miłości.

Dlaczego to właśnie on, półsierota z Torunia, mógł, a nawet musiał zmienić nasze miejsce we Wszechświecie? Jakich cudów trzeba było, by do naukowej rewolucji wszechczasów doszło nie w Paryżu, Rzymie czy Florencji, ale w Polsce, na Warmii? I w końcu, jak to możliwe, że kiedy inkwizycja zwalczała jego osiągnięcia, biskup warmiński fundował w katedrze fromborskiej tablicę ku czci tych samych osiągnięć? Przeczytajcie koniecznie tę fascynującą opowieść o wielkim człowieku i niezwykłych czasach, w których żył.

„To zadziwiające, jak mało – tak naprawdę – wiemy o Koperniku. I jak wiele niesamowicie ciekawych rzeczy udało się o nim napisać Wojciechowi Orlińskiemu. Wszystko dzięki detektywistycznej analizie i świetnemu wiązaniu faktów a także przedstawianiu Kopernika na tle szerokiego historycznego tła. Ależ to się dobrze czyta”! – Aleksandra i Piotr Stanisławscy, CRAZY NAUKA

Wojciech Orliński (1969) – dziennikarz, pisarz, belfer. W latach 1997–2021 pracował w “Gazecie Wyborczej”, nadal współpracuje z jej reporterskim magazynem „Duży Format”. Autor wielu książek podróżniczych, fantastycznych i publicystycznych, w tym biografii Stanisława Lema „Lem. Życie nie z tej ziemi” oraz „Paula Barana Człowiek, który wymyślił internet”. Prowadzi blog Ekskursje w dyskursie (ekskursje.pl). Od 2020 pracuje jako nauczyciel chemii w jednym z warszawskich liceów.

Nowa powieść laureata Paszportu „Polityki” 2021

Marcel próbuje pogodzić się ze światem po niespodziewanej śmierci mamy. Szuka prawdy o sobie nad ziemią i pod ziemią, w telewizji i w trawie, w stodole i w szkole, w kościele i na cmentarzu. Bo wszędzie można znaleźć klucze do tożsamości, a to, co pozornie zapomniane, wzbudza szczególną ciekawość: tajemnicza przodkini Leokadia Be, trup żołnierza, duch dziadka, kolega z ławki, lalka po matce, wielka słowiańska wioska i zapomniana szkoła. Nawet obieranie ziemniaków z babcią może pomóc zasklepić pęknięcie w sobie, ale to nie takie proste, skoro wszędzie naokoło, w akompaniamencie burz, trąb powietrznych i długotrwałych susz pęka nasza rzeczywistość.

Nowa powieść Barysa to szczególnego rodzaju podanie o duchach, pamięci i przyrodzie. Opowieść o współczesnej wsi, która ulega nieodwracalnej przemianie.

Łukasz Barys (1997) – laureat Paszportu „Polityki” 2021 za powieść Kości, które nosisz w kieszeni. Urodził się w Pabianicach, dorastał na wsi, mieszka w Pabianicach

Nowe wiersze Jacka Dehnela są niezwykle aktualne – opisują ostatnie miesiące – i co niełatwe i nieczęsto się udaje – robią to świetnie. Na ogół potrzebujemy dystansu, aby utrwalić bieżące wydarzenia; tu widać, że teksty powstawały pod wpływem silnych emocji, a jednocześnie są precyzyjnie skonstruowane. Pisanie o tragediach wojennych bez popadania w patos jest trudne. Jacek Dehnel to potrafi. Tytułowa bruma to przesilenie zimowe, najkrótszy dzień w roku, zimowy chłód. I taka też jest tonacja tomu – mimo różnorodności tematów i wątków, przeszywa chłodem bezlitosnego spojrzenia pozbawionego złudzeń.

„Nowa książka Jacka Dehnela Bruma to świetny tom. Ostry, demaskatorski, nie waham się użyć tego słowa, współczesny”.

Krystyna Krynicka

Jacek Dehnel – urodzony w 1980 roku, poeta, prozaik, tłumacz. Zajmuje się także malarstwem i rysunkiem. Laureat m.in. Nagrody Fundacji im. Kościelskich (2005), Paszportu „Polityki” (2007) oraz Nagrody Śląski Wawrzyn Literacki (2009). Wyróżniony w Ogólnopolskim Konkursie Literackim Złoty Środek Poezji (2005). Nominowany do Nagrody Literackiej Nike (2009, 2010, 2012, 2015, 2017), Nagrody Literackiej Europy Środkowej Angelus (2007, 2012, 2015). W 2014 roku nominowany do Nagrody im. Wisławy Szymborskiej i Nagrody Literackiej m.st. Warszawy za tom Języki obce. Otrzymał tytuł Honorowego Ambasadora Polszczyzny (2008), Młodego Ambasadora Polszczyzny (2011), nagrodę kulturalną miasta Gdańsk Splendor Gedanensis (2009) oraz Złote Wyróżnienie w Nagrodzie Literackiej im. Jerzego Żuławskiego (2020). Odznaczony brązowym Medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis. Mieszka w Berlinie.

„W nowej książce Janka Rojewskiego wszystko, co najciekawsze we współczesnej polskiej poezji – zaangażowanie, dziwność, niejednoznaczna refleksja nad polskością, przepracowywanie relacji międzypokoleniowych, słuch wyczulony na nieoczywiste lingwistyczne związki i przypadki – podane zostaje w formie płynnych, obrazowych narracji, w które czytelnik zanurza się niepostrzeżenie i bez wysiłku. (…) Jednym z najciekawszych zabiegów w nowej książce Rojewskiego jest regularne przerzucanie mostów między biograficzną codziennością i porządkiem (przetrawionych oczywiście przez nowoczesność) mitów. Punktem wyjścia są tu sytuacje konkretne, datowane, opisane nazwiskami i nazwami własnymi – często autobiograficzne – które płynnie przechodzą w rejestry epickie, baśniowe i tragiczne; ludzie zmieniają się w zwierzęta, poeta mówi do nas greką o Achajach, miasto zmienia się w niezmapowany ląd, a w wydarzeniach z pierwszym stron gazet znajdujemy dowody heroizmu i żywej obecności fatum. Do tego nieoczywisty profetyzm: wiersze pisane z roku 2030, retrospektywy z miejsca, które nie istnieje… Rojewski wydobywa na wierzch ukrytą dziwność codziennego życia, jest to jednak dziwność szczególnego rodzaju: w służbie aktualnego komentarza, podporządkowana potrzebie lepszego, bardziej szczegółowego opisania układów i relacji, w których żyje człowiek nowoczesny”.

Paweł Kaczmarski

„Zamiast dość spójnej historii otrzymujemy serię mikropowieści, na które patrzymy z dziwnej perspektywy wyznaczanej przez tytuł: jako na to, co ocalałe z najprawdopodobniej niewesołej przyszłości. Wspólnym mianownikiem tych migawek jest poczucie wyobcowania: w relacji z drugą osobą oraz w rolach przez taką relację zakładanych, w stosunku do różnych scenariuszy przyszłego życia czy przyszłości ludzkiego gatunku w ogóle. O artystycznej sile całej książki świadczy jednak to, że z tak zarysowanej pozycji depresyjnej Rojewski jest w stanie pisać w zróżnicowany sposób, że może przejść od Listu do Szwedów przesiąkniętego czarnym, apokaliptycznym humorem do rozbrajającego wiersza o ciele lisa w worku, kończącego się wersem, który krąży w głowie na długo po lekturze:

W lasku, nie w lesie, jakby to było planetarium, park miniaturka, jakbyśmy byli zamknięci w dioramie. W dwóch czarnych workach. Jakby przyszła już jesień”.

Łukasz Żurek

Sophia de Mello Breyner Andresen (1919-2004) uznawana jest za jedną z najważniejszych dwudziestowiecznych poetek Półwyspu Iberyjskiego. Jako pierwsza kobieta otrzymała najważniejsze wyróżnienie przyznawane pisarzom tworzącym w języku portugalskim – Nagrodę Camõesa (1999). Uhonorowana również Nagrodą Królowej Zofii (2003), czyli najważniejszym wyróżnieniem poetyckim we wszystkich krajach hiszpańsko- i portugalskojęzycznych. Debiutowała w latach 40. i szybko stała się jedną z najistotniejszych postaci w XX-wiecznym portugalskim życiu literackim. Wydała kilkanaście tomików poezji, jak również zbiory opowiadań, nowele dla dzieci, sztuki teatralne i eseje. Działała również jako tłumaczka. Pochowana w Panteonie Narodowym w Lizbonie.

Antologia „Oto ja. Wiersze Wybrane” obejmuje kilkadziesiąt wierszy poetki wybranych z najważniejszych tomików wydawanych w latach 1962-1997, a w szczególności: „Livro sexto” (1962), „Geografia” (1967), „Dual” (1972), „O nome das coisas” (1977) i „O búzio de Cós” (1997). Utwory ukazują nie tylko najistotniejsze dla autorki tematy i jej poetykę, ale również wpisują ją w szersze konteksty literackie (m.in. związki z twórczością Fernando Pessoi) i pozaliterackie (wynikający z uważnego postrzegania rzeczywistości sprzeciw wobec demagogii oraz politycznej bierności).

Antologia powstała przy wsparciu finansowym Instytutu Camõesa w ramach stypendium dla tłumaczy im. António Vieiry oraz Stypendium Twórczego Krakowa Miasta Literatury UNESCO.

Brawurowy debiut. Energetyczny język. Bezgraniczna szczerość.

Zawsze wydawało jej się, że będzie musiała się ukrywać. Bo pochodzi z prowincji, nie modli się, jest rozwódką i żyje w konkubinacie z obcokrajowcem, a zamiast dziecka ma wielkiego czarnego psa. Brakuje jej stałej pracy i oszczędności.

No i najgorsze — ma diagnozę psychiatryczną. To schizofrenia z komponentem afektywnym. Tajemnicze głosy, dziwne widzenia, pobyty w szpitalu, odjechane sny na kwetiapinie wkradają się w jej codzienność.

Książka uchyla drzwi do świata, który stanowi tabu. Przełamuje stereotypy. Stanowi zapis walki o wyzwolenie spod stygmatyzacji klasowej i zdrowotnej. O samoakceptację i artystyczne uznanie.

Aleksandra Młynarczyk-Gemza – artystka multimedialna, fotografka, performerka; absolwentka Wydziału Malarstwa krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Zdobywczyni licznych stypendiów i wyróżnień artystycznych. Osoba z diagnozą F.20 (schizofrenia z komponentem afektywnym).

„Literackie objawienie. Świadectwo artystycznego talentu i wiary w sztukę, która ocala”.

Anna Marchewka, krytyczka literacka

„Błyskotliwy, często autoironiczny język, szczerość do bólu i odwaga stawiają Zapiski… blisko książek Małgorzaty Halber i Natalii Fiedorczuk”.

Olga Drenda, autorka Duchologii

„Bezkompromisowa i poruszająca proza, która wywraca do góry nogami mnóstwo utrwalonych społecznie stereotypów”.

Tomasz Stawiszyński, filozof i publicysta

Fruwający zimą nad miastem Franek to nie żadna papuga, a kruk (a może gawron), który postanowił zażartować sobie z przechodniów zakładając pstrokate ubranko, a na łepek gustowny berecik… Zabawną historyjkę ubarwiają ciepłe ilustracje Joanny Rusinek.

„Czytam sobie” to trzypoziomowy program wspierania nauki czytania dla dzieci w wieku 5-7 lat. Bo radość czytania to bakcyl, którym naprawdę warto się zarazić!

SKŁADAM SŁOWA: 150-200 wyrazów w tekście; krótkie zdania; 23 podstawowe głoski w tekście czytanym; ćwiczenie głoskowania. Zgodne z zaleceniami metodyków. Wybitni polscy autorzy i mistrzowie ilustracji. Świetne historie i bezpieczne treści. Duża czcionka ułatwiająca czytanie.

Dziewięć opowiadań. Dziewięć historii. Dziewięć skoków w głęboki Meksyk.

Mężczyzna czatujący w ciemności, by dokonać zemsty. Grupa biedaków, którzy postanawiają wziąć w posiadanie kawałek pustyni. Piękna prostytutka, którą kocha bądź nienawidzi całe miasto. Drobny handlarz narkotyków szukający wsparcia u tajemniczych świętych. Żona obserwująca agonię męża. Kobieta zagubiona na cmentarzu w burzliwą noc po Dniu Zmarłych.

Role głównych bohaterów obsadza Eduardo Antonio Parra zwykłymi ludźmi: to prości rolnicy i robotnicy, ofiary przemocy, ale też kryminaliści bądź członkowie półświatka. W ich losach przegląda się rzeczywistość Meksyku początku XXI wieku, kraju ogarniętego narkotykową przemocą, w którym państwo kapituluje wobec wszechobecnych karteli i korupcji. Ale to nie sensacje rodem z pierwszych stron gazet wypełniają te opowieści: dostajemy tu historie jednostek, które walczą o godność, a czasem już tylko o przetrwanie; opowieści rozgrywające się z dala od wielkomiejskich centrów, na przedmieściach albo na głębokiej prowincji; nowele skonstruowane z mistrzowską precyzją.

To proza oszczędna, celna, potrafi przybrać tony liryczne, bywa lapidarnie oschła, a czasami staje się wręcz hipnotyczna. Parra nawiązuje do wielkich twórców literatury meksykańskiej – jak choćby Carlosa Fuentesa czy Juana Rulfo – pozostając zarazem twórcą na wskroś współczesnym.

Eduardo Antonio Parra (1965) – autor trzech powieści i kilku tomów opowiadań, jeden z najoryginalniejszych literackich głosów meksykańskiej Północy, ceniony przede wszystkim za swoją nowelistykę. Jego książki tłumaczono na angielski, francuski i włoski.

Tomasz Pindel (1976) – tłumaczy i wykłada literaturę głównie hiszpańskojęzycznej Ameryki Łacińskiej, publicysta i autor kilku książek, także przeważnie o tematyce latynoamerykańskiej.

Eleganckie wnętrza i eleganccy goście, którzy zjawili się tu, żeby spijać słowa z ust Profesora, pisarza i celebryty. Ale jest jeszcze ona, Kaja, wsłuchana w jego odpowiedzi, ale inaczej, jakby posługiwał się szyfrem, który tylko ona potrafi odczytać. Co robi w gronie nastolatek i studentek zafascynowanych autorem, który jest ulubieńcem mediów i bywalcem telewizji śniadaniowych? Czego Kaja chce od Profesora? Oczarować go? Uwieść? Wciągnąć w pułapkę? Poniżyć?

Między Kają a Profesorem zaczyna się niebezpieczna gra, która trwać będzie całą noc. Jeszcze nie wiemy, kto jest myśliwym, a kto ofiarą, lecz polowanie już się rozpoczęło. A z każdym jego epizodem coraz bardziej dręczące staje się pytanie: co wydarzyło się wcześniej…

Nina Igielska w debiutanckiej powieści Oddech wirtuozersko gra literackimi motywami, kliszami i stereotypami, by wyprawić czytelnika w świat pełen mroku, duszny, przesiąknięty niebezpieczną erotyką i tajemnicą. W powieściowym gabinecie luster nikt niczego nie może być pewien, a autorka nie jeden raz wyprowadzi swoich czytelników w pole, ku ich głębokiej satysfakcji. 

Nina Igielska socjolożka, ekonomistka, niebawem psycholożka. Mieszka w Hamburgu. Gdy nie doradza międzynarodowym koncernom, planuje czwartą podróż dookoła świata. Najlepsze pomysły przychodzą jej do głowy, kiedy nurkuje. Jest laureatką wielu konkursów, m.in. Festiwalu Góry Literatury 2017 (literatura piękna) i 2018 (literatura kryminalna), Międzynarodowego Festiwalu Kryminału (2016, 2017, 2018), festiwalu Afera Kryminalna (2016). Swoje teksty publikowała w kilku antologiach literackich. „Oddech” to jej debiutancka powieść.

Dziki Zachód i romans nieoczywisty. Literacki dynamit!

Jakub Nowak tworzy nowoczesny western, burzy mity narodowe i strąca z cokołu legendarne postaci – przywraca im ludzki wymiar. „To przez ten wiatr” to brawurowy debiut, to pachnąca whiskey, potem i krwią, wielogatunkowa powieść o emigracyjnych losach warszawskiej bohemy. Powieść oparta na faktach, lecz pozostawiająca furtkę dla wyobraźni i przemyśleń, kim bylibyśmy, gdyby za sprawą przypadku historia potoczyła się odrobinę inaczej. To literatura, którą czyta się jednym tchem – zaskakująca, świeża i bardzo współczesna.

Kalifornia, rok 1876. Helena Modrzejewska i Henryk Sienkiewicz wynajmują z przyjaciółmi rancho, aby uprawiać winorośl. Polacy do pobliskiego Anaheim, założonego przez imigrantów z Niemiec, jeżdżą po sprawunki, do golibrody, po whiskey, bójki i inne saloonowe atrakcje. W kalifornijskim upale, w dusznych, gorących podmuchach wiatru Santa Ana, pod okiem Karola Chłapowskiego, męża Modrzejewskiej, rośnie miłosne napięcie między genialną aktorką a warszawskim dziennikarzem, którym jest wtedy Sienkiewicz. Niezwykła kobieta, przywykła do świata leżącego u jej stóp, i bezczelny trzydziestolatek, który sięgnie po nieosiągalne.

Maria Karpińska, laureatka nagrody im. Cypriana Norwida, powraca z nową poruszającą powieścią. Tym razem porusza ważny i aktualny temat, jakim jest empatia wobec rozpadu świata. „Ucichło” – premiera: 28 września 2022 r.

Beztroskie młodzieńcze lato się kończy, ptaki odlatują lub tracą rozum, a nocą sen nie nadchodzi. Nieoczekiwanie czas, zamiast przeminąć, staje w miejscu. Główny bohater szuka ratunku w terapii, podczas której tworzy opowieść o swoim życiu: o przyjaźni, o miłości między rodzeństwem i o skomplikowanych zależnościach łączących te dwa uczucia. I o najdziwniejszym buncie, w jakim przyszło mu uczestniczyć – niezgodzie na śmierć.

W powieści „Ucichło”, podobnie jak w debiutanckich „Żywopłotach”, narrator zostaje uwikłany we własne słowa. Autorka zadaje pytanie, czy wystarczy nanieść na życiową opowieść parę poprawek, by zmienić bieg wydarzeń? Zastanawiam się, czy jesteśmy – tylko lub aż – tym, co opowiadamy?

„Ucichło” to napisana z ogromną wrażliwością książka o końcu świata i końcu światów mikrokosmosów, które chylą się ku upadkowi wraz z odejściem bliskiej osoby. 

Maria Karpińska – autorka artykułów, opowiadań. Jej teksty, również pod nazwiskiem Sokołowska, publikowane były m.in. w „Res Publice Nowej”, „Czasie Kultury”, „Teatrze”, „Znaku”, „Nowych Książkach” i „Twórczości”. Za debiutancki tom opowiadań „Żywopłoty” otrzymała Nagrodę im. Cypriana Norwida 2021.

To drugi po „Janowskiej” cykl wierszy Michała Zabłockiego poświęcony pamięci rodziców. Pierwszy dedykowany był Alinie Janowskiej, ten – Wojciechowi Zabłockiemu. Oba zbiory zawierają po 33 wiersze i utrzymane są w dość prywatnym tonie. Są rodzajem wielowątkowej impresji o doświadczeniu wspólnego życia i oswajaniu śmierci.

Druga – po nagrodzonej Nagrodą Literacką im. Gombrowicza debiutanckiej „Mapie” – prozatorska książka Sadurskiej. Tu także w fascynujący sposób nakładają się na siebie odległe czasy i losy ludzi.

„Dawno, dawno temu człowiek ujarzmił przyrodę, nie przezwyciężył jednak śmierci, bo nie wyeliminował ze swojego życia przypadku. Wymyślił zatem grę, czyli taką sytuację, w której zawsze z przypadkiem wygra. Jej teoretyczną realizacją są szachy, życiową zaś – wojna. W długim opowiadaniu Barbary Sadurskiej historia tych arcyludzkich sztuczek sięga prehistorii, a współcześnie zapętla się, nie znajdując ostatecznego rozwiązania. W dobrej literaturze, a taką jest proza Sadurskiej, wszystko, co prawdopodobne, pozostaje w piękny sposób nierozstrzygalne” – Karolina Felberg.

Tytuł „Wielkie rzeczy” dzięki swej wieloznaczności dobrze opisuje najważniejsze wątki tego tomu: wielkie rzeczy to tak naprawdę codzienne czynności, świat podstawowych relacji, główne życiowe wybory. Ale w ten świat wkraczają też wydarzenia zewnętrzne – odwołanie choćby do protestów opozycyjnych na Białorusi, ale też do odleglejszych wydarzeń historycznych, które wciąż mają swoje konsekwencje. Opisywane napięcia znajdują swój wyraz w formie poszczególnych wierszy: obok utworów oszczędnych i powściągliwych pojawia się też kilka celowo rozgadanych, tworzących intrygujący kontrapunkt.

Jednocześnie nie brak w tych utworach autoironii – ostatecznie tytuł „Wielkie rzeczy” to nawiązanie do popularnego powiedzenia, którym kwituje się nadmierne użalanie się nad sobą. Podobnie jak w poprzednich książkach, które cieszyły się uznaniem zarówno czytelników, jak krytyki, Bonowiczowi udaje się harmonijnie połączyć wiele różnych wątków i tonacji.

Jak mówić o końcu świata, nie popadając w apokaliptyczne tony? Jak pytać o koniec, aby było to jednocześnie pytanie o początek? Czy za katastrofę klimatyczną odpowiada każdy z nas, czy tylko system polityczno-ekonomiczny, w którym właśnie żyjemy? Czym jest dziś bycie ludzkim? A może sytuacja, w jakiej się znaleźliśmy, wymaga od nas postawy więcej niż ludzkiej i włączenia w naszą wspólnotę etyczno-polityczną innych istot? To tylko niektóre pytania pojawiające się na łamach Pamiętnika z końca świata (jaki znamy).

Patryka Szaja interesują zarówno jednostkowe, jak i systemowe aspekty tych problemów. Jak deklaruje: „Chciałbym, żeby ta książka uczyniła dwie pozornie sprzeczne rzeczy: zarówno potwierdziła twoje poczucie winy, jak i nieco cię uspokoiła”. Książka składa się z trzynastu esejów, które zostały podzielone na trzy bloki tematyczne. Pierwszy obejmuje szkice poświęcone problematyce zwierzęcej (m.in. prawa zwierząt, moralne i środowiskowe koszty przemysłowych hodowli). Drugi zawiera refleksje nad współczesnym kryzysem ekologiczno-klimatycznym (niszczenie planety, odpady jako strukturalny problem cywilizacji, biosemiotyka i ekokrytyka jako języki ustanawiania wspólnoty ponadludzkiej). Ostatni blok tekstów poświęcony jest tematyce polityczno-ekonomicznej.

„Pamiętnik z końca świata (jaki znamy)” to książka zaangażowana, prowokująca do dyskusji. Intrygująca opowieść o wydarzającej się na naszych oczach katastrofie i potrzebie nowej rzeczywistości. Zdaniem Szaja, bardziej niż eco-shaming potrzebna nam jest dziś żałoba po świecie, który właśnie się skończył. Tylko ona pozwoli otworzyć się na to, co nadchodzi.

Deane uprawia poezję kontemplacyjną, głęboko osadzoną w chrześcijańskiej duchowości, czerpiącą z przebogatej anglosaskiej tradycji poezji religijnej (George Herbert, John Clare, Andrew Marvell, G. M. Hopkins, R.S. Thomas). To także poeta krajobrazu, piewca mistycznej więzi z naturą i uwrażliwienia na świat pozaludzki, odczuwający żywe powinowactwo z uniwersum duchów i żywiołów, światem zwierzęcym i roślinnym.

Swoje poetyckie pejzaże Deane osadza w scenerii rodzinnej wyspy Achill – ta uderzająca surowym, dzikim pięknem zachodnia rubież Europy staje się w Deane’owskim imaginarium swoistym axis mundi. W swoich wyspiarskich wierszach poeta zaprasza nas, byśmy cofnęli się do epoki „poranka świata”, wyciszyli ducha, uczyli się współodpowiedzialności za świat i czułego nań spojrzenia.

Wiodącym wątkiem nowego tomu Krystyny Dąbrowskiej jest pojęcie kryzysu, ukazane w podwójnej perspektywie: jako kryzys globalny, wywołany pandemią i jako kryzys w życiu osobistym, przeżywany indywidualnie. Jak te dwa kryzysy – powszechny i jednostkowy – oddziałują na siebie, jak wygląda ich dynamika? Czy potęgują się wzajemnie, nawarstwiają, kumulują? Czy – paradoksalnie – osłabiają? Czy jeden pozwala spojrzeć z dystansem na drugi?

W wierszach szuka odpowiedzi na te pytania, przyglądając się relacjom międzyludzkim, sposobom przeżywania lęku, straty, żałoby. Interesuje ją też twórczy potencjał kryzysu, zarówno globalnego, jak i osobistego, oraz rozmaite języki, jakie wypracowujemy, żeby się z nim zmierzyć. „Miasto z indu” jest świadectwem dalszego rozwoju twórczości znakomitej poetki, wyróżnionej nagrodami imienia Wisławy Szymborskiej, Kościelskich, miasta stołecznego Warszawy. Jej tomy poetyckie były też tłumaczone na kilka języków. Do znanych już walorów Jej poezji – precyzyjnego opisu ludzkich sytuacji i pejzaży, w których one przebiegają – dochodzi niezwykła wnikliwość psychologiczna, już i wcześniej dostrzegana, tym razem osiągająca poziom mistrzowski. „Ja” mówiące w tych wierszach i „ja” jej innych bohaterów splatają swoje egzystencje na mnóstwo sposobów: we wspomnieniu, w nostalgii, w ciągle odżywającym dramatyzmie. Zdania tych utworów są niebywale kunsztowne w tym, co w poezji najtrudniejsze – w naturalności swojego przebiegu. To znany tylko najwybitniejszym pisarzom paradoks: kunszt naturalności! Poezja Krystyny Dąbrowskiej i tym razem, jak w poprzednich tomach, przebiega ogromne obszary świata. I wszystkie te podróżne realia czyni niebywale intymnymi. Świat jest dla niej zarówno miejscem zakorzenienia, jak i bólu po jego utracie.

Puwalska jest jedną z niewielu autorek języka polskiego, którym udaje się w kilku zaledwie wersach zamknąć maksymalnie uabstrakcyjniony obraz współczesnej propagandy sukcesu, akceleracji procesów społecznych i postępującego utowarowienia coraz szerszych przestrzeni wspólnego życia (zob. np. wiersz pętle (loops)). W tym sensie proponowane przez nią utwory nie są po prostu krytyką panujących stosunków społecznych, ale są próbą ich specyficznej mikroanalizy – ich nowego zrozumienia (właściwie: ustawienia w nowym świetle) poprzez językową innowację. Jednoczesna globalizacja gospodarcza i skrajna alienacja jednostek sprawiają, że świat w tym samym momencie rozszerza się i kurczy – powiedziałbym, że to dominująca intuicja uchwycona w „Paranoia Bepop”; rzecz w tym jednak, że wiersze Puwalskiej czynią z tej intuicji pełnoprawne wrażenie artystyczne, nadając jej zupełnie nową jakość.

Tom „Paranoia Bepop” można potraktować jako książkę drogi, która od pierwszego wiersza zaprasza nas w podróż przez hiperprzestrzeń, a jej ceną staje się postępująca dehumanizacja i rozproszenie głosu mówiącego. W drugim tomie Puwalskiej na plan pierwszy wysuwają się inspiracje neoawangardową poetyką jaźni: Wirpszą, Bieńkowskim, Karpowiczem, a sam tom jest swoistym bezpodmiotowym (lub anty-podmiotowym) eksperymentem, który bada nasze schematy percepcyjne, wzorce zachowania i przyzwyczajenia społeczne, aż do finalnego tropu paranoi jako przeciążenia jaźni.

„Wiersze. Wybór” Piotra Mierzwy, to tom poezji, zawierający 60 utworów autora, wybranych z jego bogatej twórczości, w ogromnej większości niepublikowanych. Jak pisze Miłosz Biedrzycki, „Przez kilka dziesięcioleci, kiedy ukryty był przed czytelniczym okiem, wypracował własny, suwerenny język, dopełniający i wzbogacający pejzaż współczesnych użyć polszczyzny. W tej chwili widać wyraźnie, że Piotr Mierzwa to poeta, któremu idzie o życie – co wcale nie przeszkadza mu dobrze się przy tym bawić. Stał się, jak pisze, gościem Słońca; dziś my dostajemy możliwość, by być jego gośćmi”.

Poezja Aaiún Nin czerpie z doświadczenia dzieciństwa i młodości spędzonych w tradycyjnej społeczności patriarchalnej i jest silnie zakorzeniona w kontekście postkolonialnej historii Afryki. Wiersze te odnoszą się do sytuacji panującej w Angoli, poruszają problemy przemocy seksualnej wobec kobiet, fundamentalizmu religijnego, nierówności społecznych i rasizmu.

Aaiún Nin (ur. 1991) to urodzona w Angoli niebinarna osoba uprawiająca poezję, tworząca sztukę mixed media i zaangażowana w aktywizm, posługująca się pseudonimem. W swojej twórczości podejmuje wątki dyskryminacji rasowej i płciowej, a także doświadczeń osób LGBT+. Debiutancki tom poetycki pt. „Broken Halves of a Milky Sun” ukazał się w 2022 roku w Stanach Zjednoczonych. Od momentu przeniesienia się do Danii w 2016 roku, Aaiún Nin współpracuje z artystami identyfikującymi się z kulturą queer, w swoich wypowiedziach podnosząc kwestie dyskryminacji prawnej migrantów oraz systematycznej przemocy policyjnej w Skadynawii. Artykuły i wiersze Aaiún Nin były publikowane m.in. w czasopismach „Information”, „Untold Pages”, „Kritiker”, „Friktion Magasin”, „Forfatternes Klimaaksjon” i hvermandag.dk. Ponadto ma na koncie udział w recitalach poetyckich podczas Oslo Internasjonale Poesifestival, Sound + Literature w Aarhus i Louisiana Literature Festival w Danii. Wiodący duński dziennik „Politiken” nazwał Nin „wielkim, rzadkim talentem w duńskiej literaturze”.

Kraków. Zapada zmrok. Trwa referendum w sprawie przywrócenia kary śmierci. Młody dziennikarz przeprowadza wywiad z jedyną osobą mogącą rzucić światło na wydarzenia, które wstrząsnęły całym krajem. Próbuje zrozumieć, kim jest Robak i co go popchnęło do zbrodni.

Niepokojąca, wytrącająca ze strefy komfortu historia samotnika uzależnionego od pornografii. Gorzka krytyka toksycznej męskości, a zarazem odważna refleksja nad seksualną hipokryzją naszych czasów.

„Robak” to także portret współczesnego Krakowa, gdzie po zmroku malownicze zaułki zamieniają się w duszne i lepkie od alkoholu przystanie dla samotnych i zrezygnowanych. 

„Nie udało mi się zrealizować wielu zamierzeń, ale może na tym właśnie polega życie, a nie pycha i zarozumialstwo, że próbuje się sięgać powyżej swoich możliwości (i warunków). Człowiek nie panuje nad czasem i nad uzależnieniami, niewiele da się przewidzieć i zaplanować, ciągle trzeba się dostosowywać do jakichś okoliczności. W rezultacie, usiłowanie zaplanowania i przewidzenia swoich działań, to narażanie się na nieustanne stresy – trzeba podjąć decyzję, do jakiego stopnia przyjmuje się wyzwanie, bo przecież wygodniej i najbezpieczniej jest nie ryzykować i rezygnować.

Ten, kto czyta te teksty (jeśli to kogoś zainteresuje?) może przypuszczać, że się nad sobą specjalnie użalam i dramatyzuję.

Nic błędniejszego. Cały tragizm mego pokolenia polega na tym, że w porównaniu z innymi, los się ze mną wyjątkowo łagodnie obszedł, że były to przeżycia zupełnie przeciętnego uczestnika (a może raczej obserwatora?)”.

[fragment książki]

Franciszek Bunsch (ur. w 1926 w Bielsku) – polski malarz i grafik, przedstawiciel krakowskiej szkoły grafiki warsztatowej, specjalizuje się w metaforycznej wizji rzeczywistości. Wieloletni wykładowca i profesor Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Studiował malarstwo u prof. Eugeniusza Eibischa i grafikę w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Pracę na Akademii rozpoczął w 1952 r., a w 1965 r. objął prowadzenie pracowni drzeworytu. W 1990 r. otrzymał tytuł profesora zwyczajnego. Od 1951 r. bierze udział w wystawach grafiki polskiej w kraju i za granicą m.in. w Belgii, Holandii, Rosji, Danii, Norwegii, Kanadzie, USA czy na Kubie. Pokazał 30 wystaw indywidualnych, stając się jednym z cenionych reprezentantów nurtu metaforycznego grafiki warsztatowej. Zajmował się także ilustracją książki oraz opracowaniem graficznym wydawnictw, otrzymując za tę twórczość liczne nagrody. W latach 1960–1980 zaprojektował serię kart do gry, które wydawane były przez Krakowskie Zakłady Wyrobów Papierowych. Uprawia także sztukę ekslibrisu i realizuje unikatowe książki autorskie.

W jednej ręce puszka z jasnym pełnym, w drugiej różaniec, w ustach papieros, w radiu Aerosmith. Trzy dziewczyny, które czują coś do siebie, jadą rozpadającym się oplem przez Polskę powiatową. Jedna opowiada pozostałym o swoim życiu: o pierwszej szkole, pierwszej przyjaźni i pierwszej miłości. Duchologiczna wyprawa do lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych, którą podejmuje narratorka tej powieści drogi, okazuje się w istocie przenikliwą analizą klasowo-płciowej tożsamości i próbą opisu homoerotycznego pragnienia: najpierw całkowicie tłumionego przez heteronormę, potem wyrażanego w drobnych gestach i pocałunkach, wreszcie – jawnie wypowiedzianego w samochodowej podróży. Jej geograficznym celem jest Radom, ale egzystencjalnym – transgresja, afirmacja i ekstatyczne doświadczenie wolności.

Emil nie wychodzi z mieszkania. Żyje w klatce dręczących go fobii i natręctw. Poznajemy go w chwili, kiedy próbuje pozbyć się intruza – telefonów z call center. Za którymś razem w złości napomyka, że chce popełnić samobójstwo. Zosia z call center nie odpuszcza, dzwoni z prywatnego telefonu i Emil zaczyna jej się zwierzać. Opowiada historie z dzieciństwa i codzienne perypetie, często zabawne. Coraz bardziej zależy mu na dziewczynie i chociaż nie zostaną parą, Emil zaczyna wracać do normalnego życia.

Cała opowieść jest jednym wielkim monologiem Emila. Nie słyszymy, co odpowiada Zosia i kilkoro innych rozmówców, ale się domyślamy. Pająk, rośliny czy na przykład mieszkanie – bo i z nimi Emil rozmawia – tylko słuchają.

Ahsan Ridha Hassan, ur. 1988, nie posługuje się pseudonimem artystycznym. Pochodzi z Bielska-Białej, ma korzenie polskie i irackie. Mieszka w Krakowie, pracuje w branży IT. Do tej pory opublikował zbiór opowiadań i dwie powieści – ostatnia „Zabobon” (wyd. Marginesy, 2020) była nominowana do Literackiej Nagrody Angelus 2021. „Powrót Orfeja” otrzymał Nagrodę Krakowa Miasta Literatury UNESCO.

Malarka znana głównie z ikonicznego portretu Konopnickiej w binoklach, społecznica, aktywistka, feministka, Pietrek z powycieranymi łokciami – fascynująca i niesłusznie zapomniana towarzyszka życia autorki Roty.

Maria Dulębianka najpierw uczyła się w szkole artystycznej w Wiedniu, potem jej kariera nabrała tempa w Warszawie pod okiem Wojciech Gersona. W 1884 roku dołączyła do grona pierwszych polskich malarek, które studiowały w cenionej paryskiej Académie Julian. Tylko niewielka część jej dorobku artystycznego przetrwała jednak do dzisiaj.

Od 1890 roku wspólnie z Konopnicką mieszkała za granicą – a jeśli sprawy osobiste zmuszały je do rozstania, to Marie jak najszybciej starały się do siebie wrócić. Z biegiem lat Dulębianka coraz głośniej zaczyna zabierać głos w sprawie równouprawnienia kobiet. Publikuje ostrą polemikę – „Damscy kaznodzieje”, którą można streścić hasłem: „mężczyźni objaśniają mi świat”. Apeluje także o równy dostęp do studiów artystycznych. Potem w ramach manifestu, jako pierwsza kobieta kandyduje w wyborach do Sejmu Krajowego.

Po śmierci poetki osiadła na stałe we Lwowie, gdzie jeszcze mocniej zaangażowała się w działalność społeczną i feministyczną. Podczas misji Czerwonego Krzyża zaraziła się tyfusem, kontrolując warunki w ukraińskich obozach, w których byli internowani Polacy. Zmarła 7 marca 1919 roku.

„Agla” to brawurowa historia przygodowa, ale też wnikliwa i wzruszająca powieść psychologiczna o dojrzewaniu i przemianie, o miłości i odkrywaniu swej cielesności, o zawiedzionych przyjaźniach, wykluczeniu i samotności, o odnajdywaniu siebie i stawaniu się człowiekiem w całym tego słowa znaczeniu.

Sofja Kluk jest osobą upartą, wygadaną i konsekwentnie dążącą do celu. Mieszka na uniwersytecie, w mieście, w którym panują dziewiętnastowieczne porządki społeczne, sklepy bławatne z ulicy Krokodyli spotykają się z mrocznym Urzędem Bezpieczeństwa i tajemniczym Carem, a zawodowi zabójcy cieszą się szacunkiem i zaufaniem. Podróż w poszukiwaniu zaginionego ojca okaże się dla Sofji pytaniem, czym tak naprawdę jest wolność. Świat bohaterów podbija rozbuchana wizja przyrody, a koncepcja owadziego przeobrażenia, którą niesie Agla, ma w powieści niebagatelne znaczenie.

Radek Rak pisze sugestywnymi obrazami, działającymi na wyobraźnię. Tajemnicami i mrokiem, intertekstualnością i zmysłowością swojej literatury, wdziękiem Sofji i jej bezkompromisową cielesnością, dowcipem języka i okrucieństwem świata „Agli” autor uwodzi czytelnika w zupełnie nowej literackiej zabawie. Rak kreuje oryginalną i hipnotyzującą rzeczywistość, w której ostry niczym fotografia realizm sąsiaduje z okrutną baśnią.

To powieść, od której nie sposób się oderwać – odważna, smakowita, fantastyczna i niepodobna do żadnej innej książki.

Agla to powieść wielopoziomowa, a zarazem niezwykle żywa. I świat, i sposób, w jaki bohaterka w tym świecie istnieje, są absolutnie wiarygodne i immersyjne. Dobrze się w tym świecie przebywa, dobrze po nim wędruje. Powieść Raka łączy dwie największe w literaturze zalety: czytalność, która angażuje czytelnika w wykreowany świat, nie pozwalając mu się oderwać od lektury aż do ostatniej strony, i niewątpliwą głębię eksplorowania wielu pól problemowych”.

dr Marta Kładź-Kocot literaturoznawczyni, pisarka

„Kabalistyczno-weirdowa opowieść o poszukiwaniu odpowiedzi na najbardziej dręczące pytania. Hipnotyzująca dziwność i prawdziwa osobliwość literacka w duchu klasyki weird fiction. Robi wrażenie!”.

Olga Kowalska, WielkiBuk.com

Radek Rak – pisarz i lekarz weterynarii. Autor „Kocham cię, Lilith” (2014) i „Pustego nieba” (2016). Za powieść „Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli” (2019) otrzymał Nagrodę Literacką Nike, Nagrodę im. Janusza A. Zajdla, Nagrodę im. Jerzego Żuławskiego oraz European Science Fiction Society Award w kategorii Best Written Work of Fiction.

„To najbardziej ryzykowna z moich książek. Po pierwsze, nie jestem poetą. Po drugie, nie jestem kobietą. Więc porwałem się na niemożliwe”.

Wit Szostak

 

założenie jest czysto powieściowe:

spisać życie – autoportret poetki

lecz zrobić to z założenia

za pomocą form niepowieściowych

krótkich i pełnych przemilczeń

a potem czytelnika zaprosić

do niezwykłej gry w sklejanie

życia narratorki z okruchów

jej najintymniejszych doświadczeń:

dojrzewania, miłości i rozstań

rozczarowań i macierzyństwa

trudnych relacji rodzinnych

długiego cienia przeszłości

losu kobiety w świecie

rządzonym przez mężczyzn

 

zmysłowa i cielesna

niedopowiedziana i bezkompromisowa

nieoczywista i prawdziwa

ta książka jest jak kobieta

 

Szczelinami Wita Szostaka to rzecz pomyślana bardzo odważnie: powieść, której jedyną materię stanowią wiersze. Wszystkie wątki fabularne, wszystkie bohaterki i bohaterowie, wszystkie dostępne nam szczegóły i okoliczności przychodzą do nas w tekstach wierszy, których autorką jest główna bohaterka. Nie jest to przy tym – co należy podkreślić – powieść wierszem ani tym bardziej fabularny poemat, lecz gatunek nowy, który można by nazwać powieścią z wierszy: powieścią, na którą składają się wierszowane utwory jednej autorki, tytuły tomów, z których pochodzą, oraz daty ich wydania – i nic więcej. Świat przedstawiony tej powieści dostajemy od razu przetworzony czy uchwycony wedle reguł poezji, innych form wewnątrz powieści Szostaka nie ma”.

Wojciech Bonowicz

„Nowa książka jest oszałamiająca pod względem koncepcji i wykonania: Szostak tworzy antologię wierszy nieistniejącej poetki. W założeniu autora antologia wierszy to biografia, rozgrywająca się nie tylko w przestrzeniach wypowiedzi podmiotu lirycznego, ale także pomiędzy nimi, w szczelinach (przywodzących na myśl Szczeliny istnienia Jolanty Brach-Czainy), w upływającym między kolejnymi publikacjami czasie. Bogata i wielowymiarowa, umożliwia rozmaite stopnie zaangażowania w tekst, wielość strategii odbioru, co także stanowi o jej unikatowości”.

Olga Wróbel, Kurzojady

Szczelinami to rzecz z kilku powodów wyjątkowa. Autor przekracza tu granice płci i formy wypowiedzi. Opowiada kobietę, jej ciało, jej dylematy i zdumienia. A w tym wszystkim w zasadzie niczego nie odsłania, zmierza ku niepokojowi i tajemnicy. Tu każdą linijkę tekstu trzeba oswoić, przeżyć, a niektóre zachować w sobie. Także zrozumieć, jaką siłę i wymowę może mieć nawias”.

Jarosław Czechowicz, Krytycznym okiem

Wit Szostak – autor powieści, opowiadań i dramatów. Jego książki były nominowane do Nagrody Literackiej Nike („Fuga”, 2012) i do Paszportów „Polityki” („Sto dni bez słońca”, 2014). Na podstawie powieści „Dumanowski”, Jan Klata wyreżyserował całodzienne słuchowisko na antenie Radia Kraków, a w Teatrze Starym w Krakowie przygotowano dwie inscenizacje. W 2019 został laureatem konkursu dramaturgicznego Strefy Kontaktu, pisząc dramat „Pogłosy”, swój pierwszy tekst dla teatru, który doczekał się premiery na deskach Wrocławskiego Teatru Współczesnego (reż. Marek Fiedor i Tomasz Hynek). Ostatnio wydał powieść „Cudze słowa” (2020). Jako Dobrosław Kot pracuje na uczelni i publikuje teksty filozoficzne, ostatnio „Tratwę Odysa. Esej o uchodźcach” (2020). Mieszka w Krakowie z żoną i trójką dzieci.

Okładkę do „Szczelinami” zaprojektowała Patrycja Podkościelny – absolwentka Wydziału Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, gdzie teraz pracuje. Zajmuje się szeroko pojętą grafiką projektową oraz artystyczną. Współpracowała m.in. z „Rolling Stone”, „Washington Post”, Adobe, Nike, Netflix, Levis czy „Newsweekiem”. Laureatka międzynarodowego konkursu ilustratorskiego Communication Arts za okładki do książek Wita Szostaka „Dumanowski” (2019) i „Fuga” (2020).

Wydawnictwo Powergraph wciąż odkrywa nowych autorów i prezentuje alternatywne przestrzenie w polskiej literaturze. Z wydawnictwem związani są: Radek Rak, Wit Szostak, Anna Kańtoch, Rafał Kosik i Robert M. Wegner. W Powergraphie publikowali m.in.: Łukasz Orbitowski, Szczepan Twardoch i Jakub Małecki.

Afera na zamku królewskim! Kto ostatni widział zaginioną koronę króla? Czy Bibliotekarz i Czarny Kot oraz Królewski Łowczy i Chart Angielski pomogą w śledztwie Ali i Tomkowi – dwojgu małym detektywom z zamku?

Dziecięca powieść detektywistyczno-przygodowa wciągnie do świata tajemnic, zagadek, ale i nauki, bo Ala i Tomek przy okazji dowiedzą się na przykład, gdzie mieszka grawitacja.

Więc jak, poszukamy razem korony?

W powieści tej postać literacka występuje przeciwko autorowi w imię własnej wolności. W tę swoistą konfrontację wciągnięta zostaje cała tradycja literatury europejskiej, która okazuje się narzędziem walki o autonomię tytułowego bohatera, zmierzającego do zniszczenia swojego autora. Wszelako autor nie daje za wygraną i próbuje odzyskać utraconą kontrolę nad swą postacią, skutkiem czego pisze zapewne najdłuższe w literaturze polskiej zdanie, które na dodatek jest nieprzyzwoite.

Erudycyjna powieść Artura Przybysławskiego, korzystająca obficie i zabawnie z tradycji europejskiej powieści oraz z filozofii i teorii literatury, nawiązuje do pierwszej jego powieści „Pan Profesor”, nagrodzonej na gdańskim konkursie literackim (2019); nie wymaga jednak ani jej uprzedniej znajomości, ani profesjonalnej znajomości wspomnianych dziedzin. Bezwzględnie jednak wymaga inteligentnego poczucia humoru, bez którego jej lektura nie jest w zasadzie możliwa.

„Tekst Profesora Zenona Eli nie nadaje się do publikacji nawet po ewentualnych poprawkach i gruntownym przeredagowaniu. Zarówno forma, jak i treść tych zapisków jest głęboko oburzająca, urągająca wszelkim standardom dobrego smaku. Jest to wybryk postaci literackiej, która uzurpuje sobie prawo do wypowiadania się we własnym imieniu, co oczywiście należy bezwzględnie ukrócić, tym bardziej że bezczelnie ośmiela się występować przeciwko autorowi. Haniebne rojenia Profesora Zenona Eli i jego żałosne próby autonomizacji nadają się najwyżej do archiwum szpitala psychiatrycznego, które z uwagi na poszanowanie tajemnicy lekarskiej nie powinno być otwierane dla osób trzecich. Dlatego też publikowanie tego rodzaju materiałów uważam za wysoce szkodliwe i gorąco apeluję o jego zaniechanie.

Jeśli jednak wydawca mimo to upierał się będzie przy publikacji, spieszę go uprzedzić, że tego typu pisarstwo nie ma szansy znaleźć dla siebie naprawdę wyrobionego czytelnika polskiego, który od rodzimej literatury całkiem słusznie oczekuje właśnie tego, czego ta książka nie może mu zaoferować. Próżno bowiem w niej szukać wyczulonego portretu psychologicznego, głębokiej refleksji nad alkoholizmem w rodzinie i w pracy, problematyki społecznej wsi i miast polskich, analiz inności i wyobcowania, kryzysu tożsamości połączonego z próbą samookreślenia się nadwrażliwej, dorastającej jednostki bitej przez tatę, przejmującego opisu brudnej dzielnicy dużego miasta i tym podobnych nieśmiertelnych, naprawdę istotnych tematów społecznych (opisanych prostym, zwyczajnym językiem), które nie dość jeszcze zostały w literaturze polskiej opracowane, choć na szczęście nie ustaje ona w podejmowanym ciągle na nowo wysiłku ich adekwatnego przedstawienia. Na to zaś, by literatura bezczelnie poświęcała uwagę samej sobie, a co dopiero filozofii, zdecydowanie nie powinno być miejsca”.

Z recenzji wydawniczej Artura Przybysławskiego, doktora nauk potajemnych z miasta Łodzi

Bezbłędnie namierza ukryte skarby. Łamie najtrudniejsze szyfry. Raz-dwa tropi największych fałszerzy i złodziei bezcennych dzieł. Jest naprawdę niezła w te klocki! Gdy wsiada na swój zdezelowany rower i zarzuca na ramię wielką torbę specjalistycznego sprzętu (dziurawe sito w sam raz jej się przyda!), nie ma na nią mocnych!

Poznajcie Fishkę, najsłynniejszą detektywkę tajemnic sztuki w Polsce, a kto wie… może i na świecie?

  • Co się stało z wypełnionym złotem pociągiem, który wjechał do tunelu i zniknął bez śladu?
  • Jakie tropy doprowadziły naukowców do odkrycia na dnie Wisły szczątków zatopionego wieki temu pałacu króla Polski?
  • Jak to się stało, że niemiecki gubernator Hans Frank zawiesił wart fortunę obraz Dama z gronostajem w swoim pokoju tuż nad kaloryferem?
  • Skąd w Środzie Śląskiej tyle skarbów, że kopiąc w ziemi, ludzie co rusz wykopują garnki ze złotem?

Czy pijacki telefon do byłego może odmienić życie? Może, ale nie musi. A przynajmniej tym razem nic na to nie wskazuje.

Jana od dziecka słyszała, że może być kimkolwiek zechce, została więc: architektką wnętrz i na stałe zagranicą. Ludwik był nastolatkiem, gdy stracił ojca i materialną beztroskę, gruntu pod nogami szuka w murach uniwersytetu, gdzie właśnie rozpoczyna pracę. Krzysiek dość wcześnie zrozumiał, że należy do grupy społecznej, która nie cieszy się szczególną przychylnością, mimo to próbuje budować życie na własnych zasadach. Słowem: ona, on i przyjaciel gej. I już mogłoby się wydawać, że znamy tę opowieść…

W „Powszedniej historii” – czyli antysadze rodzinnej – uproszczone perypetie bohaterów są jedynie pretekstem, by przyjrzeć się drodze kilku pokoleń. Drodze, napędzanej odwieczną chęcią ucieczki, która zaprowadziła Janę, Ludwika i Krzyśka na ulice jednego z dużych miast postkomunistycznej Europy. Jak to zwykle bywa: wielka historia łączy się z popkulturą, a drobne obietnice szczęścia ścierają się z rzeczywistością.

„Był romans, nie ma romansu, a co pomiędzy? Sto lat marzeń o lepszym życiu, przekazywanych w sztafecie z pokolenia na pokolenie. Tą brawurową powieścią, w której czasy i osoby wirują jak na rozpędzonej karuzeli, Sebastian Nowak udowadnia, że historie o miłości wciąż potrafią pomieścić w sobie cały świat”.

Maciej Jakubowiak

„W Powszedniej historii Nowak pokazuje nam ludzi, którym życie bardziej się przydarza, niż spełnia, a mimo to do zdjęcia pozują dumnie, tak jak stoją. W dresie, na kacu, świeżo po zerwaniu. Ich opowieści z pozoru podobne są do wielu innych, ale opisane zostały wyjątkowo, z jedynym poczuciem humoru, który szanuję: absurdalnym, dosadnym, lecz życzliwym. Czytajcie tę książkę”.

Olga Hund

„Trash Story” to kołysanka dla epoki telewizji i pępkowe społeczeństwa katastrofy. Historię zaczyna opowiadać Mati, chłopak z małego miasteczka na Śląsku, który pragnie wyjść poza mówienie „ja” i rozsadzić dostępne mu formy snucia opowieści. Narrację przechwytują więc przedmioty, śmieci, postaci z kreskówek i filmowe konwencje. Toster opowiada o dojrzewaniu, brudna fałdka na pościeli o miłości, Krowa żegna się z Kurczakiem, paranoiczny detektyw prowadzi dochodzenie dotyczące konkursu na esej katyński dla podstawówek, a Walduś Kiepski fantazjuje o wielkim wybuchu. Logiką tej fikcji literackiej są nieustające zmiany perspektywy, a recykling, wywrotowy humor i kulturowe przechwycenia pracują na rzecz strategii czułościowych.

„Być może właśnie tak wygląda świat w telewizorze marki OKIŁ”.

Natalka Suszczyńska, pisarka

„Niewesołe sytuacje autor osładza swoim niepohamowanym poczuciem humoru, dowcipem, ironią. Człowiek po przeczytaniu tej prozy nie czuje się za cholerę smutny, bowiem to, jak Górniak splata wątki, przetacza akcje, wtapia w fabułę elementy scenariuszowe, może dobrze rozruszać pompkę i oczyścić system nerwowy z niepotrzebnych zwarć”.

Robert Rybicki, poeta

„Wiele z kluczowych spraw rozgrywa się tu na poziomie stylu: postawionego na głowie humoru, brudnych i hermetycznych socjolektów, hiperrealnych metafor, obskurności podniesionej do rangi kategorii estetycznej i zasady organizującej tok fabularny. Co więcej, lapidarne frazy wychodzące spod ręki tego twórcy jawią się często jako obce czy nieoswojone wcale nie dlatego, że nie budzą zupełnie żadnych skojarzeń u czytelnika, ale dlatego, że swoje źródła mają w materialnych uwarunkowaniach, które dopiero poszukują swojej literackiej formy. Powiedziałbym wręcz, że o ile polscy prozaicy – nawet ci najbardziej progresywni – głęboko zinternalizowali XX-wieczne strategie literackie i stali się ich zakładnikami, to Górniak zaczyna pisać jako autor XXI wieku, już na starcie doskonale rozpoznając dynamikę późnokapitalistycznej rzeczywistości”.

Dawid Kujawa, marksistowski krytyk literacki

Mateusz Górniak (ur. 1996) – autor fikcji literackiej i tekstów dla teatru, redaktor „Stonera Polskiego”. Jego teksty wystawiane były m.in. w Narodowym Starym Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie czy w Teatrze Dramatycznym im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu. Laureat Nagrody Krakowa Miasta Literatury UNESCO. „Trash Story” to jego książkowy debiut.

Rok 1958. Helena, dwudziestoletnia studentka stomatologii z Gdyni, zakochuje się w sowieckim kapitanie niszczyciela. Kola jest starszy i żonaty. Niemożliwa miłość w Polsce Ludowej zmusza ich do brawurowej ucieczki do Szwecji. Wyruszając w podróż ku szczęściu, nie znają ceny jaką zapłacą za wspólne życie. Czy odnajdą bezpieczną przystań?

Rok 2017. Czterdziestotrzyletni Dustin, kucharz i syn Heleny, po raz pierwszy słyszy od matki opowieść o ucieczce i ojcu, którego nigdy nie poznał. Musi się skonfrontować ze swoim pochodzeniem, prawdą o przeszłości Heleny oraz własnym narastającym szaleństwem.

Łukasz Orbitowski w swojej najlepszej powieści zagląda w trudny świat relacji rodzinnych i próbuje odpowiedzieć na pytanie, jak wiele z naszych rodziców zostaje w nas samych. „Chodź ze mną” to doskonała analiza wielkich namiętności i tajemnic, które kładą się cieniem na życiu najbliższych.

Kanwą dla opisanych wydarzeń jest między innymi zaczerpnięta z prasy historia tajemniczego obiektu latającego, który spadł do gdyńskiego basenu portowego pod koniec lat pięćdziesiątych. Czy był to odłamek meteorytu, satelita, a może coś innego?

Różne bywają stada: mniejsze, większe. Różne bywają domy: starsze, nowsze.
Stado Meli było małe i mieszkało w starej dzielnicy. Dosyć dawno, ale nie tak bardzo. Składało się z trzech człowieków oraz jamniczka równie długiego, co upartego. To Jonatan Lwie Serce (zwany Jonkiem) zwęszył SWOJĄ rodzinę i mianował się jej opiekunem. A także prywatnym rozśmieszaczem Meli, która przez minipajączki (czy jakieś tam roztocza) często oglądała świat zza firanki. Na szczęście oprócz Jonka dziewczynka miała Olusię od smoków, drzewo za oknem i czasem (wręcz rycerską) pomoc Maćka. Miała też potajemne wsparcie mieszkańców Trzeciego Pokoju…

O czym szepczą kurz i wilgoć? Jak radio znalazło się w piecu? Czy Mela odkurzy wspomnienia i rozwinie skrzydła?

Czasem tylko miłość może nadać życiu barwę. Tak intensywną, że przesłoni świat

Niespodziewane spotkanie z Witoldem odmienia życie Józi. On jako pierwszy dostrzega w niej piękno i uwiecznia na jednym ze swoich obrazów. Dziewczyna zakochuje się w nim bez pamięci. Poznaje, czym jest fascynacja i rozgrzewające serce zauroczenie. Tylko czy miłość wystarczy, aby przetrwać?

Dla młodej służącej XIX-wieczne miasto pełne jest ciemnych zaułków i niebezpiecznych ulic. Fałszywie oskarżona o kradzież pereł cudem dostaje posadę w domu rzeźnika. Jej codzienność wypełnia praca, często ponad siły. W ponurym świecie jest jednak ktoś, komu na niej zależy, kto może ją ocalić.

Poruszająca opowieść o kobietach, ich emocjach, marzeniach i walce o szacunek. Jak potoczą się losy Józi? Czy znajdzie swoje miejsce na ziemi?

Mirosława Kareta z przenikliwością i wrażliwością przedstawia prawdziwy obraz życia młodych, ubogich dziewczyn, które próbują kochać mimo wszystko.

Ocalały z Shoah emigrant z Polski przybywa do Stanów Zjednoczonych, by robić karierę w Hollywood. Wygrywa casting organizowany przez wytwórnię Metro-Goldwyn-Mayer i zostaje aktorem. Wygląda na to, że ziszcza się amerykański sen. Sprawy komplikują się jednak, gdy przeszłością Hersha zaczynają interesować się agenci FBI. Czy nie jest on przypadkiem uczestnikiem międzynarodowego, komunistycznego spisku? 

„Historia ma wiele przemyślnych korytarzy, dlatego nie dajmy się jej zwieść: Hersh Libkin z Sacramento w Kalifornii to naprawdę Hersz Libkin z miasta Łodzi. I tylko ironii losu przypiszmy to, że zamieszkał w mieście nazwanym od chrześcijańskiego obrządku w stanie, którego nazwa wywodzi się z kultury islamskiej. W jego rozpisanej na głosy, prowadzącej przez Auschwitz, Hollywood i Woodstock historii rozwija się opowieść o cenie, jaką się płaci, za to kim się jest, kim chciałoby się zostać i kim widzą nas inni. Także za to, kogo się kocha i o czym wolałoby się zapomnieć. Swoim skrojonym na brechtowską miarę, gniewnym i dotykającym nas wszystkich dramatem Ishbel Szatrawska wysoko podniosła poprzeczkę”.

Jerzy Jarniewicz

Ta opowieść to podróż w czasie i przestrzeni do świata naszych przodków – tych, których pamiętamy, i tych sprzed setek tysięcy lat. Bo choć szkolne podręczniki o tym milczą, historia ziem, na których dziś żyjemy, nie zaczęła się od Mieszka. W południowej Polsce odnaleziono liczące nawet do pół miliona lat ślady protoplastów współczesnego człowieka, a w jednej z jaskiń Jury Krakowsko-Częstochowskiej pozostałości po grupie przedstawicieli kultury magdaleńskiej, być może zabitych i zjedzonych w kanibalistycznej uczcie około piętnastu tysięcy lat temu. Ten malowniczy wapienny pejzaż to dom naszych ojców, dziadów i pradziadów, którzy mówią do nas w snach, wracają w podświadomych lękach.

Książka Andrzeja Muszyńskiego wymyka się klasyfikacjom: to przepiękna proza autobiograficzna i prehistoryczny reportaż śledczy zarazem. To historia pełna barwnych postaci, a nasi przodkowie należący do różnych gatunków hominidów są odmalowani równie żywo, jak dziadek czy sąsiedzi autora.

Wybitny neurobiolog, ateista, prowokator, zwolennik legalizacji marihuany.

Pierwsza biografia Jerzego Vetulaniego

2 marca 2017 roku zostaje ranny w wypadku na przejściu dla pieszych. Nie odzyska już przytomności. Umiera po pięciu tygodniach. Rok wcześniej mówi: „Warto żyć tak długo, jak długo jesteśmy w stanie myśleć, jak długo pracuje nasz mózg”.

Kocha wprawiać innych w osłupienie. Dla niego „życie jest wrzodem na ciele Wszechświata”, ale bada je, poznaje i uczy o nim. Vetulani całe życie związany jest z Krakowem. To on współtworzy Piwnicę pod Baranami i staje się jedną z legend tego miejsca. W krakowskim Instytucie Farmakologii Polskiej Akademii Nauk rozwija naukową karierę. Walczy o rzeczy ważne. O wolność w opozycji demokratycznej. O prawa kobiet. O prawa społeczności LGBT+. O legalizację marihuany do celów medycznych. Nikogo, kto się z nim styka, nie pozostawia obojętnym. Studenci go uwielbiają, a świat nauki i podziwia, i krytykuje.

A wszystko to zaczyna się w 1965 roku, gdy jego brat tonie podczas spływu kajakowego. Jerzy jest wstrząśnięty, ale właśnie ta śmierć mobilizuje go do obrony doktoratu. Kariera naukowa rozpędzi się w sposób imponujący. Vetulani zostanie jednym z najczęściej cytowanych polskich naukowców w dziedzinie biomedycyny.

A może zaczyna się wcześniej, gdy jako dziecko podczas ponurych lat niemieckiej okupacji jeździ wąskotorówką do Kocmyrzowa, by łapać motyle?

Gimnazjalista Stefan Zborski nie może pogodzić się z nagłą śmiercią ojca. Pragnie znaleźć odpowiedzi na dręczące go pytania, których nie zdążył zadać mu za życia. Choć nie wierzy w istnienie świata duchów, to jednak – pod wpływem irracjonalnego impulsu – organizuje seans spirytystyczny. Nieświadom mocy, w jaką podczas seansu wyposażyły go demony, Stefan rzuca klątwę na żydowskiego chłopca. Szlomek w najmniej spodziewanych momentach wije się jak wąż i wydaje z siebie wwiercające się w umysł kocie wrzaski.

Oto początek śledztwa w sprawie demonicznej. 

„Demonomachia” Marka Krajewskiego to wciągająca powieść o demonach i Galicji przełomu XIX i XX wieku. Znajdą się tu rozmodleni Żydzi z Podgórza i orgie artystów młodopolskiego Krakowa, siła rozumu i moc wiary, niewinna miłość i bezduszne wyuzdanie. Na granicy dwóch światów niedoszły egzorcysta Zborski szuka odpowiedzi na pytanie: „Czy dybuki istnieją?”.

Nosi je każdy z nas. Niektórzy swoje bardzo lubią, inni mają dość wiecznych próśb o przeliterowanie albo powtarzających się pomyłek. Najczęściej jednak nie poświęcamy mu zbyt wiele uwagi. A szkoda!

  • Kto z nas miał w rodzinie Czecha, a kto piekarza nieudacznika?
  • Czyj prapradziad był kowalem, a czyj – sołtysem?
  • Jaki ród zapoczątkował przystojniak?
  • Kto może podejrzewać swojego przodka o przydeptywanie innym butów?
  • A kto być może ma przodków o niezwykle wybuchowej naturze?

By odczytać te historie, potrzeba trochę wiedzy, bo nazwiska bywają też… zagadkowe, nietypowe lub mylące.

Wiedzę tę w „Podbipięcie” przedstawia dzieciom Michał Rusinek, niestrudzony detektyw językowy, ilustracje zmalowała zaś Joanna Rusinek. Jak można wnioskować po nazwisku, przodek autora i ilustratorki (czyżby wspólny?), pochodził z Rusi (czyli terenów dzisiejszej Rosji, Ukrainy lub Białorusi).

W listopadzie 2004 roku w angielskim hrabstwie West Sussex dochodzi do zaginięcia dwudziestodwuletniej Julie Pearson, partnerski wschodzącej gwiazdy kina, Jacka Harforda. Przez piętnaście lat sprawa pozostaje niewyjaśniona. Po skandalu Jack wyprowadza się do Zurychu, gdzie prowadzi spokojne, dostatnie życie z dala od blasku fleszy. Przynajmniej do czasu, gdy w grudniu 2018 roku jego kolejna partnerka znika bez śladu. Chcąc udowodnić swoją niewinność, angażuje prywatnego detektywa, Piotra Sauera.

Obok wciągającej kryminalnej fabuły „Kraina złotych kłamstw” to również opowieść o zgubnej sile uprzedzeń wobec ludzi, których opinia publiczna skazała bez wyroku, przezwyciężaniu własnych lęków oraz nadziei na nowy start. A także o pozornym raju i przeszłości, która raz za razem wraca, próbując dopaść nas w najmniej oczekiwanym momencie.

Z pozoru nic się nie dzieje: mała podgórska miejscowość, kilka osób, nieuchwytny czas. A jednak światło się ściemnia, atmosfera gęstnieje, ktoś umiera w upalny dzień we własnym łóżku, ktoś spada ze skarpy, ktoś bezustannie krąży w ciemnościach.

W debiutanckim zbiorze opowiadań Urszuli Honek, który spleciony jest delikatnymi nićmi powiązań niczym powieść, codzienność staje się niepokojąca i mroczna, choć źródła zagrożenia nie sposób odnaleźć. Ludzie rodzą się i umierają, tęsknią i marzą, smucą się i boją, aż w końcu niepostrzeżenie tracą zmysły. Mieszają się tu perspektywy czasowe, zmieniają narratorzy, coś się dzieje na jawie, coś w głowie szaleńca, a w górskich dolinach kładzie się ciemność.

W 2022 roku obchodzić będziemy 20. rocznicę istnienia Wierszy na murach. Dokładnie 24 października 2002 roku Fundacja Poemat rozpoczęła codzienne projekcje wierszy Michała Zabłockiego na fasadzie kamienicy przy ul. Brackiej 2 w Krakowie. Od tego dnia codziennie po zmroku można tu przeczytać jeden nowy wiersz w języku polskim i w anglojęzycznym tłumaczeniu. Od 27 września 2010 roku wiersze do projekcji zbierane są przez portal emultipoetry.eu i może je napisać każdy. Ich wybór dokonywany jest spośród dziesiątek i setek polskojęzycznych propozycji napływających z całego świata. Jest to prawdopodobnie największa i najdłużej trwająca poetycka akcja w przestrzeni miejskiej na świecie.

„245. Ani jednego wiersza do tej liczby bym nie dorzucił, ale też żadnego bym nie ujął. To po prostu najlepsze z najlepszych. Na czym polega ich najlepszość? W każdym przypadku na czymś innym. Tutaj świetny koncept, tam zaskakujący język, frapujące niedopowiedzenie, czy też sprawny warsztat. Różnorodność środków poetyckiego rażenia jest ogromna.” Michał Zabłocki

„Książka skomponowana przez Jana Burnatowskiego […] przynosi oryginalną interpretację jednego aspektu tej twórczości, wywiedzionego z frazy Horacego, która nabiera w wersji Szubera i w interpretacji krytycznoliterackiej nowych odcieni znaczeniowych. Nadto sam Poeta zyskuje wyrazistą osobowość dzięki tekstom Antoniego Libery, Krzysztofa Lisowskiego, Pawła Huelle, Małgorzaty Lebdy i Alicji Rosé. I rzecz najważniejsza – przynosi wybór wierszy zrobiony już po odejściu Szubera, gdy jego życie i dzieło spełniło się i dopełniło. Te trzy wymiary tomu czynią zeń rzecz wyjątkową, rzec by można metaforycznie stereoskopową”.

dr hab. Krystyna Latawiec, prof. Uniwersytetu Pedagogicznego

Dokonuje się dekonstrukcja świata. Świata, w którym nieustanna potrzeba posiadania zderza się rozbuchaną ofertą sprzedaży. W takiej to współczesności media tradycyjne zlewają się z mediami społecznościowymi, zasypując niecierpliwych konsumentów nadmiarem informacji. To zamknięte koło: odbiorca uodparnia się na bodźce, więc trzeba nieustannie zwiększać ich intensywność. Powtarzalność komunikatów, ich ogólność, wewnętrzna sprzeczność i – zdaje się – losowość słów, sprawiają wrażenie, jakby były wyrzucane przez bezosobową maszynę (opracowywane przez algorytm?).

Odwieczny pojedynek Seta z Ozyrysem i zadawnione porachunki krzyżaków z templariuszami ożywają na nowo w Ameryce lat 20 XX wieku trawionej bakcylem Dżes Gru, pandemii, która z ogniska zapalnego w Nowym Orleanie prze w kierunku Nowego Jorku przeżywającego renesans harlemski.

Przeciek w prasie informuje obywateli o tajnej inwazji USA na Haiti, wyspy, której broni panteon bóstw voodoo.

Papa LaBas, astro-detektyw, szaman, kierownik Kattedry Mambo Dżambo wyczuwa zmiany frontów sił paranormalnych w Nowym Jorku podejmuje śledztwo, które obnaża spisek w celu wdrożenia linii elokwentnych androidów obniżających morale Czarnych.

Starożytna Księga Totha, która mogłaby uratować Amerykę, ginie w tajemniczych okolicznościach. Z obrotowego tronu Walter „Sfinks” Mellon odpala Wielki Kryzys. Freud mdleje.

Powieść „Mambo Dżambo” Ishmaela Reeda z jej kapryśną interpunkcją i wiernością prawdzie historycznej, zalicza się do kamieni węgielnych kanonu afrofuturyzmu.

Miś najbardziej lubi siedzieć w swoim schludnym domu z przyjacielem – Pajączkiem. A Pajączek lubi chodzić na spacery! Kiedy ucieka mu latawiec, Miś musi wyruszyć do dzikiego lasu, by pomóc przyjacielowi szukać zguby. Choć wyprawa robi się coraz trudniejsza, Miś i Pajączek pokazują czytelnikom i czytelniczkom, że przyjaźń oznacza pomaganie sobie nawzajem, bez względu na okoliczności.

Usłysz głos słoniowy! Przekonaj Słonia, że istnieje naprawdę, a Słoniczkę – że może być lubiana dokładnie taka, jaka jest i że wcale nie musi się zmieniać. Zatop się w lekturze tej krótkiej opowiastki o odmienności, tolerancji i akceptacji. Odkryj, że nauka najważniejszych wartości oraz właściwych zachowań zaczyna się od małego. I że to właśnie dzieci mogą zmienić rzeczywistość, gdy dorośli za bardzo skupiają się na różnicach.

Niektórzy mówią, że świat taki, jaki znamy, dobiega końca. Ale są przecież jeszcze inne światy – tylko w Europie da się znaleźć ich setki. Można powiedzieć o nich „komuny” (chociaż to słowo kojarzy się z rozczarowaniem pokolenia lat 60.) albo „społeczności utopijne” (to termin dla tych, którzy lubią patos). Niektórym wystarcza po prostu słowo „społeczności” (przywodzi na myśl grupę sąsiadów, którzy wspólnie urządzają przydomowy ogródek). U ich zarania są podobne problemy: kryzys demokracji i religii, globalny kapitalizm, zmiany klimatyczne. Często niosą nadzieję. Czasem zmagają się z widmem autorytaryzmu.

To osobista opowieść reporterki, która zmęczona bezsilnością wobec sytuacji na świecie wyrusza w podróż po europejskich społecznościach intencjonalnych – tych, które  istnieją, i tych, którym nie udało się przetrwać.

Wprawdzie niektórzy mówią, że świat taki, jaki znamy, dobiega końca, ale jednak wciąż są ludzie, którzy chcą wymyślać go na nowo.

„Trzeci dzień świąt” to czwarta książka prozatorska i trzeci zbiór opowiadań w dorobku Macieja Miłkowskiego. Składa się na niego jedenaście opowiadań połączonych zarówno tematyką, jak i specyficzną atmosferą. W niemal każdym tekście autor penetruje zagadnienia zogniskowane wokół relacji damsko-męskich oraz tematu rodzicielstwa. Bohaterowie Miłkowskiego uwikłani są w skomplikowane sytuacje uczuciowe i rodzinne, będące dla wszystkich raczej źródłem cierpienia niż szczęścia. Częstym wątkiem tych opowiadań są różnego rodzaju psychopatologie: depresja, samobójstwo, uzależnienia, stalking, pedofilia. Autor unika jednak stylistyki reportażowej czy ściśle realistycznej. Dla dramatycznych tematów nieodmiennie szuka złożonych formy zakorzenionej w dokonaniach modernistów i postmodernistów.

„Imitacja życia” zaczyna się kraksą samochodową w nienazwanym arabskim kraju. Na skutek wypadku Martin nie zdąża na samolot do domu i zostaje wysłany do luksusowego międzynarodowego hotelu, aby poczekać na kolejny lot. W tym samym położeniu jest Günther. Mężczyźni postanawiają nocować w jednym pokoju. Od samego początku się nie lubią, ale sytuacja jest tak nerwowa, że trzymają się razem. Obserwując życie hotelu, obaj stopniowo dochodzą do wniosku, że naokoło dzieją się rzeczy straszne.

O twórczości i literackich zmaganiach Stanisława Lema napisano już wiele. Jako człowiek wciąż pozostaje jednak zagadką. Bardzo oszczędnie opowiadał o swoim życiu prywatnym – wymawiał się słabą pamięcią, zostawiał niedopowiedzenia i przytaczał zabawne anegdoty, gdy padały trudne pytania.

Literaturoznawczyni i badaczka jego twórczości Agnieszka Gajewska dotarła do nowych źródeł (archiwa lwowskie, archiwa bezpieki, archiwa prywatne), z których nikt wcześniej nie korzystał.

Dzięki nim nie tylko udaje jej się zrekonstruować życie żydowskiej inteligencji i przedwojennego wielokulturowego Lwowa, ale również postawić mocno udokumentowaną tezę: doświadczenie wojny i ocalenie z Zagłady miało fundamentalny wpływ na Stanisława Lema i jego twórczość, która pełna jest zakamuflowanych odniesień do jego życiowych doświadczeń.

Dzięki tej biografii poznajemy nie tylko wielkiego pisarza, ale przede wszystkim człowieka doświadczonego przez historię, ze wszystkimi jego problemami, obawami, wątpliwościami i słabościami.

„Archipelagi Rolanda Topora” Agnieszki Taborskiej to bardzo osobista opowieść o kultowym artyście oraz przyjaźni między pisarką a tytułowym bohaterem. Po raz pierwszy spisane wspomnienia i anegdoty o autorze „Chimerycznego lokatora” porwą nie tylko miłośników filmu Polańskiego. Poświęcona życiu i twórczości Topora książka przywraca czytelnikom arcyważnego dla tylu pokoleń rysownika i pisarza, którego powieści, opowiadania i sztuki teatralne są na polskim rynku od dawna wyczerpane.

Zastanawiam się czasem nad tym, czy to, co w ciągu życia napisałem – a napisałem sporo – miało jakikolwiek wpływ na ludzkie zbiorowości. Myślę, że mikroskopijny, jak to zwykle bywa z literaturą, choć dorobiłem się magicznej cyfry czterdziestu czterech języków, na które mnie przetłumaczono. […] Nie odczuwam szczególnego szacunku wobec własnej twórczości, raczej zdziwienie, że aż tak daleko moje książki zaszły: do Chin, Japonii, na Tajwan. Mam też poczucie, że dobra połowa wszystkiego, co napisałem, zasługuje na zapomnienie. Co może przetrwać? Chwalą mnie za „Solaris”, ale ja wcale nie uważam, żeby ta powieść była taka świetna, wolę raczej „Cyberiadę” albo „Pamiętnik znaleziony w wannie”. Kilka jest jeszcze moich pozycji, przy których nie odczuwam wstydu, biorąc je do ręki. Trzeba mieć poczucie pewnej skromności; to najrozsądniejsza nauka, jaką można wyciągnąć z sześćdziesięciokilkuletniej pisarskiej kariery.

 

Opowieści Hoffmanna [felieton z „Tygodnika Powszechnego” napisany kilka miesięcy przed śmiercią St. L.]

„Zaczęła od miniatur cienkim pędzelkiem, skończyła jako użytkowniczka najdrapieżniejszego w poezji polskiej pazura. Jak z tego wynika, Anna Świrszczyńska (1909‒1984), której pierwotny styl unicestwiła wojna, doznała jednego z najosobliwszych literackich wskrzeszeń. Godna jest studium o przemianach osobowości, a poznanie jej biografii przemianę tę tłumaczy. Czytelnik/czytelniczka tego wyboru jej wierszy musi się więc przygotować na niezłą emocjonalną huśtawkę. I zadać sobie pytanie, w którym wcieleniu Świrszczyńska wywarła większy wpływ na kształt poezji polskiej. Zresztą, co tam, odpowiem: w obu”.

Eliza Kącka

Opowieść o starciu Ciała z Rozumem, Materii z Duchem, Natury z Kulturą.

Warszawa, Polska, świat w połowie XXI wieku. Nękające ludzkość kryzysy przyspieszają rozwój coraz sprawniejszych i coraz tańszych Sztucznych Inteligencji. Opierając się na ich systemach, pracują Asystenci Personalni. To prywatne interfejsy, osobiści doradcy, którzy analizując wzorce zachowań i zbiory big data, wiedzą o ludziach więcej niż oni sami. Pokierują twoim związkiem, karierą, dietą, czasem wolnym, rozrywką.

Rozgrywająca się w przyszłości powieść science fiction Michała Cetnarowskiego nie daje łatwych odpowiedzi, ale za to pomaga stawiać intrygujące pytania.

Powieści Dostojewskiego to historie męskich tragedii, dla których kobiety stanowią jedynie tło. W jego życiu było odwrotnie – to one stały na pierwszym planie, to bez nich nie potrafił istnieć ani tworzyć. A więc ukochana matka, znosząca humory zazdrosnego męża; pierwsza żona Maria, cierpiąca na gruźlicę i skrajne stany emocjonalne; Polina, uwieczniona w Graczu kontrowersyjna kochanka; no i Ania, druga żona, oddana towarzyszka godząca się na wszelkie upokorzenia i nałóg hazardowy wybitnego męża. To te najważniejsze. Ale kobiet w życiu Dostojewskiego było więcej. I niemal każda dała cząstkę siebie którejś z jego bohaterek. Geniusz i znawca duszy ludzkiej od kobiet oczekiwał poświęcenia i współczucia, w zamian oferując emocjonalne piekło. Anna Korwin-Krukowska, której pisarz się oświadczył, szybko to zrozumiała: „Jego żona powinna zupełnie, całkowicie poświęcić się jemu, oddać mu całe swoje życie, myśleć tylko o nim. A ja tak nie mogę, ja sama chcę żyć!”.

Nasz biedny Fiedia to gorzka i pasjonująca opowieść o kobietach w życiu geniusza i klucz do nowego odczytania jego twórczości. To także opowieść o pierwszych rosyjskich emancypantkach, które należały do bliskiego kręgu przyjaciół Dostojewskiego.

Jak ja mam to pisać? No więc niech będzie, że będę pisał tak, jak się ze mnie leje. Niech to będzie strumień świadomości, jeśli coś takiego w ogóle istnieje. Myślimy przecież inaczej, pulsarami jakby, błyśnięciami, zwinięciami, myślimy wiele myśli naraz, niektóre myśli są mgliste, inne mają z kolei wrzaskliwe kolory albo komiksowe kontury. Myślę o swoim umierającym ojcu niemal nieustannie. Niemal. Czasami zapominam, że nie powinienem zapominać, że umiera, i nie myślę o nim przez chwilę, przez kwadrans, przez godzinę, półtorej. A potem sobie przypominam, dopada mnie poczucie winy i wyrzuty sumienia i znów o nim myślę. Myślę o nim filmowo, komiksowo, myślę o nim jak o cieniu ze swoich wspomnień. Nie, to nie będzie żaden zasrany strumień świadomości, nie mam pojęcia, co to będzie i jak ja to napiszę. Częściowo dziennik, częściowo dziennik pisany wstecz, częściowo moja. Moja walka.

Najbardziej wyrazista i oddziałująca na zmysły książka Dominiki Słowik. Po głośnych powieściach „Atlas: Doppelganger” oraz „Zimowla” Dominika Słowik prezentuje książkę, wsłuchującą się w nastroje naszej epoki i podkreślającą absurdy otaczającej nas rzeczywistości. W cyklu opowiadań, które dzięki metaforze samosiejek można czytać jako spójną literacką opowieść, uważnie rejestruje podszepty natury, ale też wydarzającą się na naszych oczach katastrofę klimatyczną.

W świecie bohaterek i bohaterów „Samosiejek” rządzi wyobraźnia, nie ma zastanych reguł, natomiast granica między światem ludzi a przyrodą ulega coraz większemu zatarciu. Dziwne z pozoru zdarzenia rozsiewają się w tylko sobie znany sposób i domagają się uwagi. Są opowieścią o nas – tu i teraz, w przyszłości.

Lem w Polsce Ludowej, czyli wszystkie kręgi piekła. Perypetie genialnego pisarza w państwie absurdów. Wyjątkowa książka na 100. Rocznicę urodzin Stanisława Lema Jaki urząd piętrzył przed Lemem największe trudności? W jaki sposób pisarz kupował samochody? Kogo chciał wieszać długo i etapami?

Autorski wybór korespondencji pisarza z instytucjami systemu, urzędnikami i przyjaciółmi dokonany przez Wojciecha Orlińskiego obnaża, ile bezsensownych problemów i kumulujących się trudności czekało w PRL na człowieka, który ciężką pracą i talentem odniósł duży sukces. Odrzucenie scenariusza do Szpitala Przemienienia bez żadnego wyjaśnienia, zwodzenie w kwestii wydania powieści i brak wsparcia w sporach z enerdowskim wydawcą czy notoryczne trudności z naprawą wadliwych samochodów – to tylko niektóre z nich.

Pierwsza kompletna biografia legendarnego artysty.

Miał zostać kajakarzem lub zecerem, ale wybrał muzykę, a raczej muzyka wybrała jego. Andrzej Zaucha to jeden z największych talentów i najwspanialszych głosów w historii polskiej muzyki, wokalista obdarzony niezwykłą barwą i skalą, a także saksofonista i perkusista. Do tego – kochający mąż i ojciec, świetny przyjaciel, facet tryskający humorem, brat łata bez krzty gwiazdorstwa. Jarek Szubrycht, ceniony dziennikarz muzyczny, proponuje kompletną biografię Andrzeja Zauchy – od historii rodzinnej poprzez młodość, początki muzykowania, ogólnopolską karierę i występy zagraniczne, aż po tragiczną śmierć, na którą autor próbuje rzucić nowe światło. 

„List do patomorfologa” to nietypowy tytuł dla książki poetyckiej. Justyna Tomska w sposób zaskakująco bezpośredni opowiada o dwóch śmierciach. Pierwsza to śmierć ojca – ta dokonana, zostawiająca bohaterkę z listą spraw do załatwienia, druga, czyli śmierć matki, wydarza się stopniowo, coraz bardziej zawłaszcza życiową przestrzeń, nie może się dopełnić. Z czasem to niedopełnienie staje się tak dotkliwe, że patomorfolog stwierdzający zgon pierwszego z rodziców zaczyna być traktowany jak przyjaciel rodziny, ktoś, do kogo można się zwracać w intymnej formie listu. Gdy druga śmierć ostatecznie się nie wydarza, bohaterka wierszy pyta: „co potem zrobić z tą energią czekania. Z energią bycia właściwie pewnym”.

W debiutanckim tomie Tomska czule i odważnie mierzy się z odchodzeniem najbliższych. „List do patomorfologa” to poruszające świadectwo córczanej miłości.

Mokum to w języku jidysz „bezpieczna przystań”. Tak holenderscy Żydzi nazywali Amsterdam. Piotr Oczko znajduje schronienie w świecie ukochanej kultury holenderskiej i oprowadza po niej czytelników jak najlepszy przewodnik. Razem z nim odkrywamy ukryte znaczenia na obrazach dawnych mistrzów, zaglądamy do XVII-wiecznych kościołów i burdeli, patrzymy w oczy dumnym mieszczanom i czarnoskórym niewolnikom. Trafiamy na ślady Zbigniewa Herberta i zatrzymujemy na chwilę na jointa, przyglądając się współczesnym Holendrom. W Mokum – razem z autorem – znajdujemy też samych siebie.

Książka wprowadzająca w twórczość Stanisława Lema. Ponad dwadzieścia cytatów z najważniejszych dzieł Lema zilustrowanych przez Martę Ignerską pokazuje, jak niezwykłą przygodą może być zanurzenie się w twórczości jednego z najważniejszych autorów science fiction. Pierwszy krok do zostania czytelnikiem „Cyberiady”, Bajek Robotów”, „Solaris” i innych książek Lema. Książka przeznaczona zarówno dla dzieci jak i osób dorosłych. Premiera książki będzie 12 września, tego dnia Stanisław Lem obchodziłby 100 lecie urodzin.

Naukowcy szykują się do największej z dotychczasowych misji ludzkości. W kosmosie, całkiem blisko jak na jego skalę, odkryto nadającą się do zamieszkania Drugą Ziemię. Co może zjednoczyć podzieloną ludzkość? Rozwiązaniem wydaje się nowy prometejski mit: ogólnoświatowy projekt wyprawy międzygwiezdnej do zbadania pokrytego lodem globu.

Za przygotowania „Płomienia” do startu odpowiada charyzmatyczny astrofizyk i inżynier technologii kosmicznych. Pozyskuje do projektu uzdolnioną psycholożkę moralności, która będzie odpowiadać za etyczne aspekty przedsięwzięcia. Dokąd zaprowadzi parę naukowców ich romans bez śladu cyfrowego? Czy mapowanie mózgu pilotów uczestniczących w misji okaże się sukcesem i przed jakimi dylematami z tym związanymi stanie ludzkość?

Wielodzietna matka feministka, zwolenniczka wolności wyboru, domagająca się szacunku dla każdej decyzji. Wychowuje troje dzieci, jedno z niepełnosprawnością. Nie pasuje do żadnego schematu, wyprowadza z równowagi konserwatystów i osoby progresywne. Walczy z szeroko rozumianym systemem – opieki medycznej, pomocy społecznej, przekonaniami innych ludzi. Daje odpór piętnującym słowom niektórych lekarzy i pielęgniarek, oceniającym spojrzeniom urzędników i przechodniów, systemowej przemocy państwa wobec osób z niepełnosprawnością.

Magdalena Moskal pisze o wszystkim, co pozostaje wciąż poza sferą zainteresowania mediów, instytucji oraz państwa: o pracy opiekuńczej, o trosce, o mentalnym i emocjonalnym obciążeniu matek.  Tekst utkany jest z zapisu doświadczeń i lektur, w których autorka szuka tropów do interpretacji swojego położenia. W końcu zaczyna widzieć siebie jako tricksterkę wywracającą – bo nie ma innego wyjścia – zastany porządek.

To książka pełna czułości i miłości, ale też złości i determinacji.

Stęskniłeś się za przygodami rezolutnej dziewczynki w żółtych kaloszach i czerwonym berecie, która nieustannie oddaje się małym i dużym rozmyślaniom oraz zadaje wszystkim wokół mnóstwo pytań? Ze zniecierpliwieniem wyczekujesz kolejnej pięknie wydanej pozycji stworzonej z pasji do czytania? Już nie musisz dłużej czekać – „Tututu” powraca w drugiej części z kolejnymi przygodami, pytaniami oraz przemyśleniami! Tym razem będzie się zastanawiać, co to znaczy być w wieku Dziadka, czy można pęknąć od zjedzenia bezy i czy jest coś wspanialszego niż moknąć w jesienne dni w towarzystwie ukochanych przyjaciół.

„Lem i zagadki Kosmosu” Marcina Barana z ilustracjami Tomka Kozłowskiego. Wydana z okazji obchodów Roku Lema i setnej rocznicy urodzin biografia pisarza. Książka spodoba się dzieciom zainteresowanym tajemnicami kosmosu. To opowieść nie tylko o dzieciństwie i młodości Stanisława Lema, ale również o powstaniu wszechświata. Autor pisze również o tym, jakie ukryte treści można znaleźć w prozie Lema, zachęcając jednocześnie młodych czytelników i czytelniczki do tworzenia własnych opowieści.

„Po co wieje wiatr?” Rafał Witka z ilustracjami Aleksandry Krzanowskiej. Opowieść o wietrze, który narozrabiał w życiu Kingi. Jednocześnie to historia uwrażliwiająca na stan natury i jej zasobów w dzisiejszym świecie. Rozmowy rodzeństwa o zielonej energii, żeglowaniu, usypywaniu wydm i balonie porwanym przez psotne wietrzysko, które staje się pretekstem do zadania tytułowego pytania. Czy wiatr to tylko zwykły psotnik, czy jest z niego jakiś pożytek?

Jaga Kurzastopka – młoda czarownica – jest córką uzdrowicielki magicznych stworzeń i hodowcy chat na kurzych nogach. Mieszka w Zaklętych Kotlinach, w wiosce Klekotki, a jej najlepszym kumplem jest Cykor – mała chata wielkości domku dla lalek.
Podczas Targowiska Nocy Letniej ktoś napada na wioskę – porywa rodziców Jagi i kradnie cenne jaja, z których wkrótce mają się wylęgnąć nowe chaty na kurzych nogach. Ten, kto to zrobił, działa na zlecenie potężnego mocodawcy i chce użyć jaj do przeprowadzenia prastarego rytuału. Ma on przywrócić w świecie magii dawny porządek rzeczy.

Jaga z pomocą starego mistrza Jana Twardocha musi ratować rodzinę, odzyskać podopiecznych ojca i udaremnić spiskowcom ich niecny plan, wyrusza więc do zaczarowanego Krakowa, ukrytego przed zwyklakami, gdzie w obiegu jest więcej wróżek, demonów, biesów i zmorów gotowych na każdą szemraną robotę, niż w jakimkolwiek innym mieście w Europie.

Dzisiaj wolna i niepodległa Polska jest dla nas czymś oczywistym, ale jeszcze 100 lat temu wyglądało to zupełnie inaczej. Potrzeba było wiele pracy i wysiłku, a przede wszystkim wielkich Polaków, którzy tę wolność i niepodległość wywalczyli. Poznajcie najważniejszego z nich marszałka – Józefa Piłsudskiego.

„Historia pewnego statku” to opowieść o rejsie statku „Titanic”, opowiedziana z perspektywy małej dziewczynki, Ewy, postaci autentycznej, która w roku 1912 podróżowała z rodzicami tym statkiem i przeżyła jego katastrofę. Składam zdania, drugi poziom serii Czytam sobie, to dobry pomysł na kontynuację nauki czytania. Świetne, zabawne historie są dziełem wybitnych polskich autorów. Opowiadania napisane są dłuższymi zdaniami oraz zawierają elementy dialogu. Bardzo duża czcionka ułatwia czytanie, a zamieszczone po bokach stron ramki służą do ćwiczenia sylabowania. Wysokiej klasy kolorowe i zabawne ilustracje są harmonijnym uzupełnieniem czytanego tekstu. Forma książek zgodna jest z zaleceniami metodyków.

Fantazje o końcu świata towarzyszą nam od samego początku. „Skończone, skończyło się, kończy się już, to chyba się już kończy”, powtarzamy bez przerwy za bohaterami Becketta. Ale skąd w nas właściwie ta nieustająca potrzeba, żeby likwidować świat?

Maciej Jakubowiak wyrusza do źródeł współczesnej wyobraźni i przedziera się przez gąszcz powieści, filmów, seriali, gier komputerowych, memów, doniesień medialnych i scen z życia codziennego, po drodze mijając scenariusze katastrofy klimatycznej, fobie technologiczne, lęki demograficzne i obrazy wojny. A wszystko po to, by zbadać naturę tej dziwnej potrzeby kończenia ze wszystkim. Rzeczywistość miesza się tu ze zmyśleniem, nieskrępowana erudycja z osobistymi końcami świata, fikcyjni politycy komentują działania istniejących prezydentów, a pewien mężczyzna spaceruje w towarzystwie psów i czarnych myśli o przyszłości. 

„Ostatni ludzie” to wnikliwe kompendium apokaliptycznej wiedzy i wiwisekcja poetyki katastrofy. Na szczęście opowieść o końcu dopóty pozostaje nieprawdziwa, dopóki można ją sobie opowiadać.

Opel załadowany po brzegi. W bagażniku czekają już torby z ubraniami na dwutygodniową podróż poślubną, aparaty fotograficzne i kawa w termosie z napisem „Thirsty”. Po kawalerskiej wyprawie przez „Polskę przydrożną” Piotr Marecki rusza w podróż z żoną Olą, by wspólnie  świętować zawarcie małżeństwa. Pierwszy przystanek – Beskid Niski. Ekowesele, progresywne disco polo, całonocne maratony na atari i wiersze czytane dla przyrody. Kolejny – Huculszczyzna, drewniana chata w górach i ukraińskie bezdroża. Marecki z żoną rejestrują mijany krajobraz i zwracają uwagę na lokalną architekturę. Tarnopol, Strusów, Monasterzyska, Tyśmienica, Kołomyja, Szepit, Czerniowce, Zaleszczyki, Stryj. Podróż jest długa, drogi dziurawe. Ale ważne, że jadą razem. Piją huculski samogon, zagryzają go bryndzą, sałem i śpiewają pieśni o zbójniku Doboszu. Obserwują, jak wschodnia prowincja nie opiera się globalnemu turbokapitalizmowi.

„Bildungsreise Janusza Sepioła cechuje przede wszystkim klasyczne podejście do poszukiwania specyfiki Włoch, przemierzanych i badanych poprzez regionalne stratyfikacje architektoniczne. Autor daje nam do rąk pogłębione studium, teksty, przez które przebija pasja, z jaką opisuje miejsca i własne odczucia, rysunki i szkice wybranych obiektów czy fragmentów podkreślające szczegóły i detale godne uwagi. Możemy więc nazwać jego piękną książkę-katalog dziennikiem podróży, zapisującym pamięć i życie samego podróżnika z uwagą kolekcjonującego obrazy, wrażenia, doświadczenia powiązane na modłę Stendhala z silnymi odczuciami, jakie w nim wywołały zabytki, krajobrazy miejskie i naturalistyczne, muzea i pejzaże”.

Ugo Rufino, fragment przedmowy

Pierwszy pełny przekład „Greka Zorby” autorstwa Ireneusza Kani, znawcy filozofii i kultury greckiej, to wydarzenie artystyczne, przywrócenie literaturze polskiej dzieła należącego do światowej klasyki. Tłumacz w pełni oddaje filozoficzne wymiary dzieła Kazantzakisa: nawiązania do nietzscheanizmu, bergsonizmu, buddyzmu. Wspaniały sensualny język sprawia, że świat opisywany przez Kazantzakisa działa na wszystkie zmysły: na Krecie pachną tamaryszek i szałwia, czuje się ciepło promieni słońca, podmuchy wiatru od morza, słychać pohukiwania nocnych ptaków, można delektować się smakiem wina, ryb i owoców.

„Druga książka poetycka Patryka Kosendy, Największy na świecie drewniany coaster, pokazuje, że pomysł na pisanie, jaki poeta zaproponował w debiucie – Robodramach w zieleniakach z 2019 r. – był przemyślanym projektem, który obecnie jest rozwijany dalej. Otóż Kosenda na potrzeby pojedynczych wierszy tworzy mikroświaty lub mikrosytuacje, rządzące się niezrozumiałymi zasadami, zbudowane ze zbitek psychodelicznych, absurdalnych obrazów, lapsusów językowych oraz przekształconych cytatów z pieśni religijnych czy radiowych piosenek, utrwalonych w kulturowej podświadomości wczesnych roczników 90. Nie chodzi tu jednak o prosty efekt szoku lub zbanalizowaną grę w postmodernistyczne kolaże cytatów, lecz o próbę nazwania lęków czy fiksacji przenikających naszą rzeczywistość oraz umysłowość zanurzonego w niej, przebodźcowanego podmiotu. Poetycka dziwność Kosendy jest więc narzędziem do sondowania tu i teraz”.

Łukasz Żurek

Szymon, bohater powieści, przygotowuje właśnie fakultet poświęcony medycynie III Rzeszy i studiuje dzieje eugeniki. Jednocześnie po tym, gdy u jego ojca lekarze diagnozują chorobę Alzheimera, musi wywrócić na nice swoje życie i podzielić je między Kraków, w którym pracuje i wykłada, a Tarnów, skąd pochodzi. Ojciec Szymona jeszcze żyje, ale już go nie ma, a w każdym razie jest go z dnia na dzień coraz mniej – blaknie niczym liczby z obrazów Romana Opałki.

W „Imperium Dzieci” najwyższymi wartościami są dobro i szczęście dziecka. W społeczeństwie podzielonym hierarchicznie o upragnione dziecko stara się B-Maria, lecz reguły klasowe niszczą jej marzenia. Surowe zasady imperium wymuszają na bohaterkach i bohaterach posłuszeństwo wobec reżimu lub bunt okupiony karą i wykluczeniem. Czy warto zmieniać świat, w którym dzieci nie cierpią? Jaką cenę musi ponieść jednostka, która wpisze się w wymarzoną wspólnotę? Czy istnieje granica tyranii, w której Idea Ocalonego Dziecka usprawiedliwia wszelką przemoc? W dystopijnej powieści Marta Sokołowska opisuje świat, w którym dążenie do doskonałości przybiera formę fanatyzmu. Zadaje pytanie o człowieczeństwo, którego istotą jest nie tylko konflikt, ale też troska o najsłabszych.

Prawdziwa uczta dla ducha i radość dla oczu! Wizjonerska fabuła i ponadczasowy, pełen humoru język Stanisława Lema, przefiltrowane przez wrażliwość uznanego amerykańskiego ilustratora, Jona J Mutha. 

„Gdy w poniedziałek, drugiego kwietnia, przelatywałem w pobliżu Betelgeuzy, meteor, nie większy od ziarnka fasoli zwanej jaśkiem, przebił pancerz, strzaskał regulator ciągu i część sterów, wskutek czego rakieta straciła zdolność manewrowania” – tak rozpoczyna się pechowa siódma podróż Ijona Tichego. Nie mogąc zrobić nic, nasz pilot postanawia przebrać się w piżamę i położyć do łóżka. Szybko okazuje się jednak, że on z wtorku, nie pochwala swojego lekkomyślnego zachowania z poniedziałku. Ciekawe, co na to piątkowy Ijon? I któremu z nich uda się umknąć z tej przeklętej pętli czasu?

„Anglia zginęła”, tak lakonicznie Jonas Lüscher odnotowuje w swojej noweli „Wiosna barbarzyńców” pewne niewiarygodne wydarzenie. Wskutek upadku funta brytyjskiego premier ogłasza bankructwo Wielkiej Brytanii, co powoduje globalną katastrofę. Do luksusowego hotelu „Resort Tysiąca i Jednej Nocy”, wyposażonego w urządzenia „wellness”, a znajdującego się w  ekskluzywnej oazie na tunezyjskiej pustyni, przybywają w przeddzień z Londynu nienagannie ubrani goście, młodzi ludzie przeświadczeni o swojej niezawodności, działający w skali globalnej żonglerzy finansowi, by  uczestniczyć w hucznym i luksusowym weselu. I nic jeszcze nie wiedzą o czekającym ich nieszczęściu. Kiedy już następnego ranka zostają wszystkim zablokowane karty kredytowe, zamieniają się oni nagle, choć jeszcze poprzedniej nocy im nadskakiwano, w trędowatych, którym odmawia się niadania i możliwości wzięcia prysznica, To, co wychodzi z ludzi w jednej chwili tracących wszystko, skłania do głębokiej refleksji nad kondycją ludzką. Jonasa Lüschera trzeba podziwiać za to, jak na niespełna 130 stronach zdołał zmieścić wiele gorących tematów, wiążąc je w dziełko dydaktyczne o nazbyt cienkiej powłoce naszej cywilizacji. 

Zuchwała biografia pioniera przemysłu naftowego, historia polskiego barona Münchhausena – Pana Podedwornego. Człowieka, który wszędzie był, wszystko widział, wszystkich poznał, wywoływał rewolucje i powstania, przyjaźnił się ze Słowackim, z Dickensem i z Łukasiewiczem, wykopał także pierwszy w dziejach szyb naftowy. A co najważniejsze: chciał wpłynąć na losy Europy i świata. 

„Rzeszot” to XIX wiek w pigułce, opowieść o polskiej emigracji w czasie między dwoma powstaniami, przypomnienie dziejów Galicji, literacka bajka i reportaż „antyhistoryczny” o narodzinach i upadkach naftowych fortun, o awansie klasowym w państwie Habsburgów. W końcu – „Rzeszot” to drwina z rodzimego romantyzmu i bohaterskich biografii.

Pierwsze dziecięce wyprawy do lasu i nad rzekę. Migotanie odcieni zieleni i pulsowanie zapadającego zmierzchu. Zachwyt, strach, zaciekawienie. Śmiała próba udomowienia mrówek – i zdumienie, że nie chcą żyć w szklanym słoju. Powolny spacer ze zniedołężniałym psem, ostatnim towarzyszem w długim życiu. Wędkowanie, polowanie, wizyta w zoo. Człowiek w naturze, z naturą, przeciw naturze.

Filipowicz patrzy okiem wrażliwego przyrodnika, bohaterowie jego opowiadań dojrzewają i zmienia się ich stosunek do zwierząt, roślin i krajobrazu. Wybrane przez Agnieszkę Daukszę opowiadania z przyrodą w roli głównej pokazują Kornela Filipowicza nie tylko jako arcymistrza krótkiej formy, ale przede wszystkim jako pisarza aktualnego, współczesnego, uniwersalnego. Pisarza na dzisiejsze czasy.

Poruszająca opowieść o tym, jak wiele siły czerpiemy z rzeczy zwykłych i prostych uczuć, ile radości daje nam nasza codzienność – ale także o tym, jak to wszystko może szybko zostać nam odebrane.

Autorka zabiera nas w przeszłość, do roku 1938. To tu, w Krakowie, spokojnie i szczęśliwie żyje jej żydowska rodzina, a ona sama właśnie przychodzi na świat. Roma Ligocka całe życie nosiła w sobie wyobrażenie domu pełnego ciepła, zapachu smakowitych potraw i ciast, domu, którego sama nie miała… Teraz pokazuje nam jego urok, pokazuje krakowskie ulice i ogrody, zapomniane zwyczaje, modę, kolory czasów minionych. Ale autorka nie odwraca też wzroku od teraźniejszości, od naszego codziennego wysiłku, i konieczności radzenia sobie z nią.

„Tu i teraz” to nieoczywista i zabawna opowieść, w której dzieci okazują się najlepszymi ekspertami od ekologii.

Dzieci, jak mało który dorosły, żyją tu i teraz. Uważnie przyglądają się światu i całkowicie poświęcają się swoim sprawom. Kiedy w Miastoszewie nieoczekiwanie pojawia się uwolniona z roztopionego lodowca brontozaurzyca o wdzięcznym imieniu Nadzieja, natychmiast rozpoczynają wspólną przygodę…

Z książki dowiecie się, czego dzieci nauczą Nadzieję o dzisiejszym świecie u progu katastrofy klimatycznej i co dostaną od niej w zamian. 

Michał Rusinek na tropie tajemnic nazw miejscowości!

Skąd się wzięły Swornegacie? Co krzywego mają mieszkańcy Krzywego Kolana?

Czy w Niemyje-Ząbkach naprawdę nie trzeba myć zębów?

Ile w Polce jest Ameryk?

Czy należy wrzeszczeć we Wrzeszczu?

Czy nazwa Warszawy rzeczywiście pochodzi od Warsa i Sawy?

Czasami w nazwie ukrywa się jakieś zwierzę, chlupie woda lub można wyszukać coś smacznego do zjedzenia. Możemy odgadnąć czy miejscowość leży głęboko w lesie, czy można mrocznych bagnach. Dlaczego niesłusznie śmieszną nas Pupki? Co ma wspólnego pacan z Pacanowem? I czy „chrząszcz ze Szczebrzeszyna” naprawdę trudniej wymówić niż „chrząszcz z Wytrzyszczki”?

Michał Rusinek, niestrudzony tropiciel tajemnic naszego języka, przedstawia arcyciekawe historie nazw miejscowości i zachęca młodych detektywów do własnych poszukiwań.

Nowy tom Urszuli Honek pełny jest ludzi i natury: nie tylko ogródków i zarastających zwolna cmentarzyk, pośród których mijało dzieciństwo podmiotki, ale i rozpadające się domy, czy pełne kurzu zakamarki, w których chowała się jako dziewczynka. Wspominani ludzie nader często bywają tu zaś anonimowi (nawet jeśli obdarzeni imieniem), balansujący na granicy realności i marzenia, dawno martwi lub osuwający się w zapomnienie. Tym samym książka buduje własne, zaskakujące środowisko, pełne życia, towarzystwa i przyrody, lecz zarazem ciche i uśpione, napełniane wszechogarniającą nicością: wymykającymi się snami, gasnącym światłem oraz nadchodzącą i przypominaną śmiercią. Wstrząsająca koegzystencja martwoty i żywotności owocuje niepodrabialnym klimatem tomu, portretującego płodne możliwości pustki, ciszy i pamięci.

„Furtkę przy dozorcy” trudno nazwać powieścią. Jest to raczej „czyn literacki”, dodajmy: najwyższej jakości.

Utwór powstał dobrych parę lat temu, w okresie, gdy pisarz pracował na krakowskich Azorach jako robotnik przy remoncie bloku i – w co trudno dziś uwierzyć – nie miał nadziei na znalezienie wydawcy.

Część pierwsza to skrzętne, ale też nader fantazyjne opisy kilkudziesięciu mieszkań. W części drugiej do głosu dochodzą sami robotnicy, opisani z behawioralną bezwzględnością, ale i nie bez sympatii, która kończy się w części trzeciej, gdy sam narrator zostaje brygadzistą, staje na czele grupy, ale też się od niej odłącza.

Bawołek po raz kolejny udowadnia, że jest teraz najwyborniejszym polskim stylistą, a utwór ten zaskakuje aktualnością, nieustannym wsadzaniem dociekliwego palca we wciąż niezasklepione narodowe rany. 

„Furtka… jest jednym z nieznanych arcydzieł, z których będziemy kiedyś dumni”.

Adam Wiedemann

„Syrop maga Abrakabry” to historia o złym magu, który chciał zmniejszyć sułtana za pomocą magicznego eliksiru. Opowieść stworzona przez znanego autora literatury dziecięcej, Wojciecha Widłaka, gwarantuje doskonałą zabawę. Trzypoziomowy program nauki czytania, Czytam sobie, to kolekcja wciągających i mądrych książek przeznaczonych dla dzieci w wieku 5-7 lat. Książki na poziomie pierwszym, Składam słowa, napisane są krótkimi zdaniami, z pominięciem trudniejszych głosek „sz” i „ż”, a każda historia składa się ze 150-200 wyrazów. Bardzo duża czcionka ułatwia czytanie. Wybrane słowa zostały również rozbite na poszczególne literki i umieszczone w ramkach, co pozwala dziecku na ćwiczenie głoskowania.

Niebanalne kolorowe rysunki Anny Sędziwy, znanej ilustratorki, wspierają rozumienie tekstu i zachęcają dzieci do pracy z książką. Nauka czytania z tą serią to prawdziwa przyjemność.
Seria Czytam sobie została opracowana na podstawie zaleceń metodyków.

To prosta i zabawna historia o zwariowanym ptaku Franku, który lata po mieście na… miotle. Jego szalone przygody wprowadzają niezłe zamieszanie – w końcu „psotny Franek plus motorowa miotła to pewne tarapaty!”

Tekst napisała Agnieszka Frączek, poetka, językoznawczyni, autorka książek logopedycznych dla dzieci. Trzypoziomowy program Czytam sobie to kolekcja wspierających naukę czytania książek przeznaczonych dla dzieci w wieku 5-7 lat. Na poziomie pierwszym, Składam słowa, znajdziemy krótkie, proste zdania, 150-200 wyrazów, a historie napisane są z pominięciem trudniejszych głosek, takich jak „sz” czy „ż”. Bardzo duża czcionka ułatwia czytanie. Wybrane słowa zostały również przeliterowane i umieszczone w ramkach, dzięki czemu dzieci mogą ćwiczyć głoskowanie. Wysokiej klasy kolorowe ilustracje Joanny Rusinek, znanej rysowniczki, wspierają rozumienie tekstu i przyciągają uwagę dzieci, a na końcu książki znajdują się zabawne naklejki. Nauka czytania z tą serią to prawdziwa przyjemność. Książki z serii Czytam sobie zostały opracowane na podstawie zaleceń metodyków.

Rekin Nudojad to niezły wesołek. Ma wielki apetyt nie tylko na flaki z olejem, ale przede wszystkim na gry i zabawy. Pewnego dnia tak się nudził, że postanowił popłynąć do starego wraku. Niestety, wpadł w niezłe kłopoty. Na szczęście krab ratunkowy był w pobliżu i wszystko skończyło się dobrze. „Rekin Nudojad” to pierwszy poziom nauki czytania w ramach serii Czytam sobie.  Dzięki tej książce dziecko będzie mogło poćwiczyć głoskowanie, a krótkie zdania zawierające 23 podstawowe głoski ułatwią mu samodzielne przeczytanie opowiadania o rekinie Nudojadzie. W książce jest około 150 – 200 wyrazów, co sprawia, że jest ona odpowiednia dla dzieci uczących się składać słowa. Bardzo duża czcionka użyta w książkach „Czytam sobie” z poziomu pierwszego również pomaga początkującym czytelnikom w lekturze.

Autorem tekstu jest Rafał Witek: pisarz i poeta, twórca czytanek i materiałów do edukacji wczesnoszkolnej. „Rekina Nudojada” zilustrowała Joanna Rusinek – m.in. autorka ilustracji do książki „Mały Chopin”, która ukazała się w kilkunastu krajach.

„Czytam sobie” to program wspierający naukę samodzielnego czytania wśród dzieci w wieku 5- 7 lat. Poszczególne książki są podzielone na poziomy zaawansowania – poziom pierwszy: „Składam słowa”, poziom drugi: „Składam zdania” oraz poziom trzeci: „Połykam strony”.

Książka dla dzieci zainteresowanych ekologią. W brudnym kuble na śmieci mieszkają różne odpadki. Pusta plastikowa butelka, powyginany drut, ogryzek, obtłuczony słoik. Tak różne od siebie przedmioty nie mogą się między sobą dogadać. Nic dziwnego, że w kuble wiecznie trwają spory. Zabawna opowieść, z której dzieci dowiedzą się jak segregować śmieci. Książka Marcina Barana wspiera edukację ekologiczną najmłodszych. Dzięki ilustracjom Justyny Frąckiewicz młodym czytelnikom i czytelniczkom łatwo będzie zapamiętać, do jakiego kubła powinny trafić różne rodzaje odpadków.

Dzięki tej książce dziecko będzie mogło poćwiczyć głoskowanie, a krótkie zdania zawierające 23 podstawowe głoski ułatwią mu samodzielne przeczytanie opowiadania. W książce jest około 150 – 200 wyrazów, co sprawia, że jest ona odpowiednia dla dzieci uczących się składać słowa. Bardzo duża czcionka użyta w książkach „Czytam sobie” z poziomu pierwszego również pomaga początkującym czytelnikom w lekturze.

„Czytam sobie” to program wspierający naukę samodzielnego czytania wśród dzieci w wieku 5-7 lat. Poszczególne książki są podzielone na poziomy zaawansowania – poziom pierwszy: „Składam słowa”, poziom drugi: „Składam zdania” oraz poziom trzeci: „Połykam strony”.

Jerzy Illg od blisko 40 lat stanowi jednoosobowy dział poetycki w Wydawnictwie Znak. Dzięki temu miał szczęście poznać wielu poetów, a z niektórymi blisko się zaprzyjaźnić, odwiedzał ich lub spotykał w miejscach dla nich znaczących, przeżywał przygody, bez których nie byłby tym, kim jest. Dzięki temu powstała ta osobista antologia. Zamieszczone w niej teksty nie mają ambicji być interpretacjami ani analizami wybranych wierszy. Autor nie narzuca sobie gatunkowych ani tematycznych ograniczeń, dzieli się z czytelnikami swoimi odkryciami i fascynacjami, wspomnieniami o ważnych dla niego twórcach, prezentując wiersze bardzo różne, które wszakże łączy bliski mu sposób widzenia świata i w których odnaleźć można to, co mądre, dobre i piękne.

Długo wyczekiwana powieść pierwszej laureatki Nagrody Conrada.

Fabuła tej międzypokoleniowej i wielogłosowej powieści rozgrywa się w XX i XXI wieku na terenie trzech krajów. To rodzinna historia, w której tajemnica przeplata się z rozpracowywaniem polskich kompleksów.

Marię wojenna zawierucha rzuciła do Alzacji, gdzie wraz z mężem Francuzem prowadzi restaurację, starając się zapomnieć o przeszłości i zapuścić korzenie na nowej ziemi. Jednak los skonfrontuje ją z wieloma wyzwaniami. Przez cały okres PRL-u Maria odwiedza swoje ciotki na Podkarpaciu. Zaprasza krewnych do Francji, próbując mimo skomplikowanych relacji utrzymać kontakt z rodziną i zachować tożsamość. Kim naprawdę jest Maria? Czym są granice dla niej i dla kolejnych kobiet w rodzinie, czy da się je przekroczyć? „I co to jest właściwie ta ojczyzna?” Najnowsza powieść Liliany Hermetz intryguje zarówno formą, jak i językiem. Każda z bohaterek dźwiga swoją tajemnicę i mówi w niepowtarzalny sposób: polszczyzna miesza się z językami ukraińskim, francuskim i alzackim, a kompleksy ubogich krewnych ze Wschodu — z bólem wykorzenienia i samotnością emigracyjnego życia.

Kosmicznie piękne wydanie!

Bajki robotów z ilustracjami Przemka Dębowskiego.

Edycja kolekcjonerska ukazująca się w Roku Lema. Zabawne, a jednocześnie podejmujące poważne tematy. Doskonale znane, a nieustannie zadziwiające oryginalnością. Wyjątkowe skrzyżowanie literatury science fiction z baśniową konwencją albo wystrzelone w kosmos baśniowe fabuły. Dawno, dawno temu, gdzieś za Cieśniną Andromedzką, żyli sobie Palibaba-intelektryk, Królewna Elektrina i robot Automateusz…

Bajki robotów, opublikowane po raz pierwszy w 1964 roku, należą do najchętniej czytanych utworów Stanisława Lema. Wydanie z ilustracjami Przemka Dębowskiego ukazuje się w Roku Lema, przypadającym na rok setnej rocznicy urodzin Autora.

Meseritz (dziś Międzyrzecz, Polska), kilkadziesiąt lat po wojnie. Miasto i biografie wciąż zaludniają duchy przeszłości, dawne antypatie i historie, o których mówi się wyłącznie w rodzinnych domach. Niemal zawsze ukradkowo, ściszonym głosem, aby nie usłyszał ich nikt niepowołany.

Nastoletni Patryk Werhunt znajduje pływające w Obrze zwłoki jednego z sąsiadów. Okoliczności śmierci są niejasne, a cień podejrzenia pada na wkraczającego w dorosłość chłopaka. Traumatyczne wydarzenie staje się pretekstem do snucia rozległej opowieści o splątanych losach: Polaków, Żydów, Niemców, Sowietów oraz ich potomków. Gdzie obok siebie współistnieją upiory przeszłości i dzieci współczesności: ludzie uprzedzeni, przeciętni, geje, ale też punki i neonaziści. To opowieść o byciu odmieńcem, kundlem, w chwilach, kiedy życie i historia nie dają innego wyboru. To też opowieść po wielokroć niejednoznaczna. Pulverkopf to powieść pełna historii o tym, czego nie wiemy, a czego czasem się domyślamy. Wypełniona wątkami przywołującymi znane skądinąd historie: lepkie jak Lubiewo, nieodgadnione jak Weiser Dawidek, nasycone hebrajską symboliką jak Księgi Jakubowe. To powieść przesiąknięta utworami Goethego, Rilkego, muzyką i sztuką wysoką. Pełna odniesień do tajemnic: niemożliwej do odczytania symfonii, okultystycznych praktyk w nazistowskich Niemczech, niedokończonej powieści o zapomnianym muzyku. Skomponowana ze snów, domysłów i urojeń. Histeryczna i rozwibrowana. Metafizyczna, a zarazem bardzo cielesna. Mroczna i niepokojąca. Stawiająca opór, a zarazem diablo inteligentna.

Powrót do wakacji spędzanych na wsi, do przyrody, dzieciństwa – trudnego, naznaczonego niewyjaśnionym międzypokoleniowym konfliktem ludzi przymuszonych do bycia ze sobą. Kilkunastoletnia narratorka patrzy na świat rozdarty między dalekim i zdominowanym przez swojego ojca ojcem, a matką, która jest postacią idealną, niezwykłą – lecz odrzuconą przez rodzinę męża, nieumiejącą się odnaleźć. Dziecko nie potrafi wytłumaczyć sobie zależności, w które zostało wrzucone – i próbuje znaleźć własne miejsce, odrzucić poczucie winy.

To historia pamięci. Zioła, liście, trawy wkładane pomiędzy kartki książki, mogą oznaczać coś, co chcemy zachować, albo o czym chcemy zapomnieć. To książka o przyjaźni, próbującej pogodzić świat dziecka z miasta z wakacjami dziecka ze wsi. O poszukiwaniu kogoś, kto bardzo się stara być taki, jak my, chociaż nie jest. „Kąkol” szuka wreszcie odpowiedzi na najstarsze z pytań: czym jest dobro, a czym zło? Czy jesteśmy złem naznaczeni, czy też wybieramy je świadomie? Czy dziecko potrafi być złe?

Scott Stuart w tej inspirującej i zabawnej historii rozprawia się ze stereotypowymi wzorcami męskości, pokazując, jak wspierać dzieci w ich wyborach i wychować pewnych siebie chłopców.

Książka w duchu wychowania w otwartości. Dodaje chłopcom odwagi i zachęca ich do bycia sobą, ucząc, jak być prawdziwym mężczyzną.

„Jaki powinien być prawdziwy mężczyzna? Powinien walczyć, to jasne, ale o słuszne sprawy i nie mieczem czy szablą, ale na przykład chodząc na manifestacje w obronie słabszych. Powinien być silny, żeby pomagać innym. Powinien być odważny, żeby mieć odwagę powiedzieć „przepraszam” i umieć się przyznać do strachu. Powinien też umieć okazywać uczucia. I powinien być wolny, żeby móc sobie wybrać taki sposób na życie, jaki mu najbardziej odpowiada. Wtedy będzie szczęśliwy. Do tego przekonuje nas Scott Stuart, ojciec małego mężczyzny”.

Michał Rusinek.

Przygodę w Tatrach czas zacząć!

Gdy raz wybierzecie się na wycieczkę w Tatry, obiecuję, że będziecie chcieli tam wrócić! – zapewnia Paweł Skawiński i wie co mówi, bo sam spędził w tych górach niemal całe swoje dorosłe życie. A wszystko zaczęło się niewinnie, od wycieczki z rodzicami, z nocowaniem w schroniskach i burzą podczas wspinaczki. To dopiero przygoda!

Teraz czas na was! Zapraszamy na wyprawę w najsłynniejsze polskie góry, do ostępów leśnych, jaskiń i góralskich chat. Spotkacie wilki, rysie, kozice, świstaki, a nawet niedźwiedzie. Dowiecie się, jak zachować się na szlaku. Skosztujecie góralskich specjałów. Poznacie szczyty, doliny, stawy i potoki. I nie bójcie się, bo z takim przewodnikiem jak Paweł Skawiński – leśnik, taternik, ratownik górki, instruktor narciarski – będziecie przygotowani na każdą okazję. Tatry to spisane przez dziennikarkę radiową i autorkę książek dla dzieci, Barbarę Gawryluk, pełne anegdot, cennych informacji, porad i przestróg, kompendium wiedzy dla małych odkrywców, na temat najsłynniejszych polskich gór, które opowieściami ubarwił wieloletni dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego, a pięknymi ilustracjami ożywił Adam Pękalski.

Gorący czerwiec 1941 roku. Jasne księżycowe noce, niskie bagienne łąki, cienisty sad i zimna żyła rzeki, która podzieliła świat na pół. Na jednym brzegu Niemcy, żelazny wąż czołgów, ciężarówek, maszyn. Na drugim Rosjanie. Pośrodku wiejski przewoźnik, który z jednego brzegu na drugi wozi nocą każdego, kto zapłaci. Żydowskie rodzeństwo, które w drodze do wyśnionej ziemi obiecanej, chowa się w stodole tuż obok kałuż świńskich wnętrzności. Chłopcy z partyzantki, wierzący jeszcze, że wojna jest przygodą, wykonują wyroki, których nie rozumieją. Ich dowódca czeka na rozkazy. Zanim nadejdą, każe liczyć czołgi i nad kolejnym butelkami bimbru, wśród roju much przekonuje, że już wkrótce będzie po kolana brodził we krwi wrogów. Wszyscy przychodzą do kobiety, przykucniętej, bosej, hardej. Czekają, upał mąci umysły. A pewien mały chłopiec widzi, słyszy i zapamiętuje to wszystko: grzmot nadlatujących samolotów, drżenie ziemi. Po latach narrator próbuje opowiedzieć historię, której nie opowiedział mu ojciec.

„Jezus Niechrystus” to książka łamiąca gatunkowe konwencje i światopoglądowe stereotypy. Autor odwołując się do osobistych doświadczeń wiary i jej porzucenia, a także do swojej filozoficznej erudycji proponuje bardzo odważne, współczesne odczytanie słów historycznego Jezusa. W oparciu o nie Augustyniak formułuje oryginalną filozofię życia, która odrzuca instytucjonalny Kościół i podważa fundamenty chrześcijańskiej wiary. Jednocześnie ukazuje przesłanie Jezusa jako inspirację do twórczego odnalezienia się w nowoczesnym świecie i wyzwolenia od jego mielizn.

W „Golemie XIV” Stanisław Lem zabiera czytelników w jedną ze swoich najbardziej niezwykłych i odważnych literackich przygód. Dokonuje w swym dzieje czegoś niespotykanego – w fascynujący literacko sposób próbuje oddać myśli obdarzonego świadomością superkomputera. Losy Golema obserwujemy od powstania aż do zagadkowego odejścia ze świata ludzi. Sztuczna inteligencja stworzona przez ludzką żądzę panowania nad wszystkim, co istnieje, zaskakuje jednak swoich konstruktorów. Golem przedstawia oszałamiającą wizję rozwoju sztucznej, mechanicznej inteligencji, która ostatecznie może przekroczyć granice kosmosu i dostępnego ludziom rozumowania.  Lem stwarza na oczach czytelników dialog ludzkości i ludzkiego rozumu z „nieludzkością” i Rozumem, który znajduje się już poza naszymi możliwościami poznania. Jest to w końcu także zapis dialogu Lema z samym sobą. I to może jest w „Golemie XIV” najbardziej inspirujące.

Biografia Jerzego Pilcha autorstwa Witolda Beresia to opowieść o twórcy poprzez jego teksty. O twórcy, który stworzył swoje Macondo, który budził emocje i który przypominał, że warto kochać. Jego przemyślenia na temat obecności Absolutu, sensu futbolu, lęków współczesnego człowieka i nadziei mężczyzn, która kryje się w kobietach, zostaną na długo. „PILCHU” to przy okazji także portret pewnego środowiska inteligencji, dziennikarzy i twórców, którzy – czy to w wielkiej Warszawie, czy w barwnym Krakowie, czy w małej beskidzkiej Wiśle – zachłysnęli się wolnością z jej ciemnymi i jasnymi stronami. Wśród tych ludzi, którzy Pilchowi intensywnie towarzyszyli niemal przez cały czas – i towarzyszą na łamach tej książki – jest również Witold Bereś, pisarz, autor wielu książek biograficznych, producent filmowy, a także redaktor naczelny miesięcznika „Kraków”.

W czeskim Zlinie trwa festyn integracyjny organizowany przez Stowarzyszenie Przyjaźni Czesko-Caaakańskiej. Caaakowie to mniejszość narodowa nielubiana przez władze i Czechów. Krążą o nich niestworzone legendy – że jedzą koty, z dzikich zwierząt wytapiają smalec, a nawet potrafią czarować. Na dodatek mają trzecie oko. Zdawałoby się, pozbawione specjalnych właściwości, ale niektórzy twierdzą, że caaakańskie kobiety potrafią dzięki niemu błyskawicznie opętać mężczyzn, dlatego zaleca się Czechom nosić ochronne przyłbice.

Podczas festynu dochodzi do tragedii. Policjant przypadkowo strzela do caaakańskiego chłopca. W mieście wybuchają zamieszki. Trójka bohaterów – pankówy Janka i Marie, wplątany przypadkowo w wydarzenia Amerykanin George – oraz Pies, od Którego Wszystko Się Zaczęło wyruszają na poszukiwanie winnego policjanta.

Olga Hund w swojej śmiałej prozie zabiera czytelnika w podróż po czeskich miastach, które wydają się podejrzanie znajome, i opowiada o ulicznym buncie tych, którzy nie mieli wcześniej głosu. To historia o narodzinach pewnej rewolucji, przyprawiona Gombrowiczowską groteską i humorem.

Pan Barnaba zwiedził cały świat, mówi w kilku językach, poznał Marię Skłodowską-Curie i Einsteina. Niby nie ma w tym nic zaskakującego, oprócz tego, że Barnaba to kot – prawdziwy choć niezwykły. Barnaba przybył do Krakowa z Ameryki z misją potwierdzenia pewnej tajemniczej hipotezy, której udowodnienie warte jest milion dolarów. Kot jest irytujący, ma własne zdanie i zdecydowanie nie lubi głaskania, ani towarzystwa dzieci… Jednak do jednego trzynastolatka o imieniu Antek z czasem się przekonuje. Niepokorne zwierzę i niesforny trzynastolatek jednoczą siły, żeby dowód zagadkowej hipotezy ujrzał światło dzienne i nie wpadł w niepowołane ręce. Czy mimo trudnych początków ta osobliwa para osiągnie swój cel?

„Anatomia pęknięcia” Michała Protasiuka jest jak literacka odsłona brytyjskiego serialu Black Mirror. Zanurzamy się w rzeczywistość zdominowaną przez nowe technologie. Zmonopolizowany internet, rządzące nami algorytmy i bańki filtrujące – to tematy, wokół których Protasiuk buduje fabułę trzymającą w napięciu jak znakomity thriller. Ta pozycja, osadzona w mrocznych, często skandynawskich klimatach, opowiadająca o zdegradowanym środowisku naturalnym, odbierającej nam wolność sztucznej inteligencji czy zjawisku deepfake, jest dla nas – odgrodzonych od świata ekranem telefonu i komputera – niepokojąco aktualna i znajoma. Diagnozuje nasze lęki o przyszłość.

Pierwsza po wielu latach biografia Gustawa Holoubka. „Gustaw. Opowieść o Holoubku” to znaczące sceny z jego życia, to Gustaw na tle historii, we wspomnieniach rodziny, przyjaciół i kolegów, bardziej codzienny niż pomnikowy: mąż, ojciec, dziadek, mądry, uroczy człowiek,  zwyczajnie nadzwyczajny przyjaciel, niezwyczajny kibic, kompan do brydża, pokera, niezwykły opowiadacz dykteryjek. Dżentelmen o magnetycznym głosie i uwodzicielskim spojrzeniu. Człowiek mądrego słowa, riposty, dowcipu. Inteligent. Kreował życie, jakiego pragnie.  Patrzył do przodu, nie za siebie.

Okolice Soliny. II wojna światowa dobiegła końca. Oficjalnie. W etnicznym i narodowościowym tyglu południowo-wschodniej Polski koniec świata ma dopiero nadejść. Rozpoczyna się akcja „Wisła”. Ruszają przesiedleńcze transporty. Czy tam, gdzie zostaną rzuceni bohaterowie, uda im się odnaleźć siebie nawzajem i własną tożsamość?

„Kaputt” Malapartego to książka reportażowa opisująca okrucieństwo drugiej wojny światowej i w sposób panoramiczny obrazująca chylącą się ku upadkowi, stającą się „stosem gruzów i odpadków” Europę. Autor, w trakcie wojny korespondent wojenny dziennika „Corriere della Sera”, podróżuje po ogarniętych wojną Bałkanach, ziemiach okupowanej Polski, ZSRR, a później także Finlandii, z brutalną szczegółowością opisując swoje obserwacje. Relacjonuje m.in. kolację na Wawelu, w jakiej uczestniczył zaproszony przez Hansa Franka, czy zwiedzanie getta warszawskiego w towarzystwie niemieckiego boksera Maxa Schmelinga.

Upał dziesiątkuje ludzi, szpitale są przepełnione, a na cmentarzach zaczyna brakować miejsc. Giną zwierzęta, morze zamienia się w cmentarzysko ryb, wygłodniałe mewy krążą nad Gdynią. Cień śmierci padł na świat akurat tego roku, w którym Anna poznała Emila. Ten związek miał być dla niej szansą na nowe życie – bez koszmarnych snów, nawracających halucynacji i obsesyjnego lęku przed wodą. Okazuje się jednak, że rodzina Emila skrywa pewien sekret, który budzi w Annie najgorsze wspomnienia. Czy kolejne przerażające wizje to tylko efekt bujnej wyobraźni, czy grozi jej prawdziwe niebezpieczeństwo? I dlaczego osoby próbujące ją ostrzec ulegają dziwnym wypadkom? Nadciąga fala, a wraz z nią żywioł zniszczenia.

Zbiór dotychczas niewydanych w Polsce wczesnych prac Jamesa Joyce’a
„Pisma estetyczne” ujrzał właśnie światło dzienne dzięki pracy aż trzech tłumaczy: Joanny Ugniewskiej, Jerzego Jarniewicza oraz Artura Przybysławskiego. Jest to najnaturalniejsze i zapewne najłatwiejsze wprowadzenie do twórczości Jamesa Joyce’a, która korzeniami tkwi w tych młodzieńczych, nierzadko surowych i nie do końca skrystalizowanych przemyśleniach, którym z pewnością niejedno można zarzucić, ale i z których można uzyskać tę samą perspektywę, z jakiej sam Joyce spoglądał w swoją literacką przyszłość.

Wywodzący się z żydowskich tradycji golem, mający postać człowieka, lecz pozbawiony duszy, od wieków rozpala wyobraźnię. Można go spotkać w chasydzkich legendach, literaturze jidysz i w popkulturze. Maciej Płaza przywołał jego postać, by zanurzyć czytelnika w świecie sztetla na Podolu z początku XX wieku. Wątki kabalistyczne i mesjańskie równoważą się z realistycznym obrazem kultury i obyczajów chasydów. Wszystko to, łącznie z legendarną postacią, nabiera nowego życia pod piórem jednego z najwspanialszych stylistów polskiej prozy.

Książka zawiera opis werbalny migawek, klipów z youtube’a, fragmentów programów i filmów fabularnych z minionej dekady w Polsce. Wyselekcjonowane zostały obrazy łatwo rozpoznawalne, często reprodukowane i kojarzące się z tym okresem (marsze, katastrofy, niszczenie symboli itd.). Po wybraniu fragmentów nagrań autor koncepcji Piotr Marecki zwrócił się do profesjonalnej audiodeskryptorki, czyli specjalistki zajmującej się przekładem treści wizualnych dla potrzeb osób z niepełnosprawnością wzroku. Regina Mynarska przygotowała opisy, kierując się zasadami tworzenia tekstów uniwersalnych, czyli takich które w zamierzeniu powinny być zrozumiałe i czytelne dla odbiorców na całym świecie niezależnie od wykształcenia i znajomości kontekstu. Tak przygotowane teksty, celowo pozbawione ocen, ornamentów i komentarza, otrzymała Kamila Albin zajmująca się weryfikacją materiałów audiodeskrypcyjnych od strony użytkownika z niepełnosprawnością wzroku. Efektem jest próba opisu werbalnego Polski ostatniej dekady, która przybiera formułę literacką na styku prozy i projektu społecznego.

„O smoku spod Wawelu” to wszystkim dobrze znana historia smoka wawelskiego w mistrzowskiej interpretacji Wojciecha Widłaka, autora książek dla dzieci, oraz Joli Richter-Magnuszewskiej, ilustratorki. To doskonała propozycja dla dzieci, które stawiają pierwsze kroki w nauce samodzielnego czytania.

W Krakowie panuje strach – w jamie pod Wawelem zalęgł się prawdziwy smok! Potworowi dopisuje nie lada apetyt, więc pożera wszystko, co pojawi się na jego drodze. Mieszkańcy z rosnącym niepokojem wypatrują śmiałka, który mógłby poskromić nienasyconą bestię. Czy w końcu ktoś podejmie wyzwanie i uratuje miasto?

W Podróżnościach” główną rolę odgrywa potrzeba chwili. Autor szuka sposobu na to, żeby okiełznać ‚codzienność’, żeby cieszyć się chwilą, ale i nie zatracić w tym poszukiwaniu. To książka o niezdecydowaniu i zagubieniu. O niechęci do realizowania narzuconych schematów. O pragnieniu wyrwania się i o odwadze potrzebnej, by to pragnienie zrealizować. Ale być może przede wszystkim to opowieść o ludziach i ich przeżyciach. O odnajdywaniu szczęścia i spełnienia w innej rzeczywistości.

Nowa Huta, lata 50. Tu powstaje kombinat-kolos i miasto-labirynt. Wykuwa się tu także nowy człowiek – produkt nieudany i popsuty. Wielowątkowa opowieść jest snuta właśnie przez nowych ludzi, takich jak prorok czytający z wielkopiecowych oparów, zjadaczka arszeniku, sobowtórka czy człowiek bez twarzy. Kiedy w ich losy wkracza niejaki doktor Szpigiel, wraz z nim pojawia się zamęt. „Bestiariusz nowohucki” odsłania świat dziwności, kopniętej metafizyki, ale i do bólu realnej cielesności oraz brutalności pracy.

Kraków, rok 1900. Upłynąwszy pod znakiem wielkich przemian społecznych i gospodarczych, wiek XIX zbliża się ku końcowi. W stolicy Małopolski rodzą się nowe trendy – Młoda Polska, dekadencja, secesja.

Tymczasem, na pilne wezwanie przyjaciół, po szesnastu latach pobytu za granicą do rodzinnego miasta wraca będący pod wpływem twórczości Doyla i zafascynowany jego bohaterem Sherlockiem Holmesem Olgierd Korsak. Prowadząc wspólnie prywatne śledztwo przyjaciele wpadają na ślad, którego nici prowadzą do ich młodzieńczej przygody sprzed szesnastu lat, a przy okazji odkrywają w Krakowie obecność wysłanników świetnie zorganizowanej międzynarodowej szajki przestępczej z siedzibą w Buenos Aires.

Książka podzielona jest na trzy komplementarne części. Pierwszą są pisma zebrane Marii Jaremy: o malarstwie, rzeźbie i architekturze światowej, procesie twórczym, społeczeństwie, polityce, statusie artystów czy sytuacji kobiet. Głos Jaremianki jest mocny, stanowczy, a ona sama ciekawie odnosi się do bieżących wydarzeń, rozważa tradycję i antycypuje tendencje współczesne. Druga część tomu to reprodukcje i opisy prac Jaremy – zarówno tych wysoko cenionych, jak i dotychczas nieznanych i/lub niepublikowanych, pochodzących z prywatnych kolekcji. Trzecia część to komentarze ekspertek i ekspertów, teksty o sztuce i postaci Jaremy. 

„Elementarz do nauki pisania i czytania ułożony według metody nauki pisania” to książka, w której każdy z jej komponentów został rzetelnie opracowany przez kompetentne w swych dziedzinach osoby, począwszy od liter, część merytoryczną, przez ilustracje, wierszyki dla dzieci oraz dobrze zaprojektowaną całość. Wszystkie znane współczesne polskie elementarze ułożone są według metody nauki czytania, natomiast nauka pisania jest w nich traktowana bardzo marginalnie (o ile nie jest całkowicie pomijana). „Elementarz” Ewy Landowskiej kładzie nacisk na naukę pisania i nie służy do nauki czytania dzieciom, które nie potrafią jeszcze składać liter, choćby w najprostsze wyrazy. Pod względem nauki czytania z pewnością będzie przydatny dzieciom, które doskonalą tę umiejętność. Książka przeznaczona będzie dla nauczania prywatnego i domowego. Będą mogli z niego korzystać nauczyciele szkół niepublicznych i rodzice, uczący swoje dzieci w domu.

„Bełkot” zawiera opisy świata widzianego z pozycji człowieka upadającego, któremu blisko jest bruku. To nieskrępowany strumień świadomości sięgający początków III RP. Trochę jakby „włączyć radio (telewizor?) i co parę sekund zmieniać kanał – taki kolaż z codzienności” (jak pisał Paweł Dunin-Wąsowicz w „Machinie”). Powieść jest wypełniona rzeczami pospolitymi, które dotykamy na co dzień, a które w neurotycznym zestawieniu autora nabierają cech senno-halucynogennych, czy wręcz wynaturzonych, potwornych, „genitalno-kloacznych”. „Bełkot” utrzymany jest także w konwencji przewodnika, obraz rozpadającego się miasta,  w którym widać budki z kebabami, siłownie, solaria, przekornie koresponduje z oficjalną wizją Krakowa Miasta Kultury.

Fragment książki „Tekstylia” Piotra Mareckiego, Igora Stokfiszewskiego i Michała Witkowskiego z 2002 roku.

„Czasami jestem podobna do siebie, a czasami nie” – powtarzała.

Od zawsze budziła emocje. Była bliska także tym, którzy nigdy wcześniej nie czytali poezji. Czytelnicy myśleli o niej jak o przyjaciółce, sąsiadce i doradczyni. To może dziwić, tym bardziej że tak mało pisała i mówiła o sobie. Łączyła cechy nie do pogodzenia: czułość i ironię, surowość i serdeczność, dojrzałość i dziewczęcy urok. Nie bez powodu jeden z bliskich pisał do niej: „Wisełko, jesteś taka wieloraka”. Nie dało się jej zaszufladkować. Na jednej ze słynnych kartek wysyłanych do przyjaciół umieściła swój adres: „pokój z osobnym wejściem”.

Katherine Mansfield, jedna z najwybitniejszych pisarek XX, pozostawiła po sobie pięć tomów mistrzowskich opowiadań oraz bogatą korespondencję i dzienniki. Uznawane obecnie za jedno z najważniejszych osiągnięć nowoczesnej prozy i odkrywcze przekształcenie formy opowiadania, a także za dokument nowoczesnej kobiecej biografii, dzieła Mansfield doczekały się w świecie anglosaskim nie tylko licznych wydań i grona zagorzałych wielbicieli, ale także całej biblioteki opracowań krytycznych. Mansfield jest pisarką szeroko tłumaczoną i docenianą na świecie. Często wspomina się o tym, że Virginia Woolf w dziennikach wyznaje, iż tylko jednej Mansfield zazdrościła talentu.

Legendarne dzieło Lema. Synteza myśli człowieka ery techniki i nauki. Prorocza wizja rozwoju świata, która spełnia się na naszych oczach.

Nowa Technologia oznaczać będzie całkowitą władzę człowieka nad sobą samym, nad własnym organizmem, co z kolei umożliwi realizację takich odwiecznych marzeń, jak pożądanie nieśmiertelności, a może nawet — odwracania procesów uważanych obecnie za nieodwracalne (jak procesy biologiczne, a w szczególności — starzenia się). Inna rzecz, że cele te może okażą się fikcyjne, jak złoto alchemików. Jeśli nawet człowiek może wszystko, to na pewno nie w dowolny sposób. Jeśli tego zapragnie, osiągnie w końcu każdy cel — ale wcześniej pojmie może, że cena, jaką przyszłoby zapłacić, czyni osiągnięcie tego celu absurdem.

Fragment książki

Listopadowy ranek 1900 roku. Pod domem profesorowej na św. Jana tłoczno od gapiów – w bramie naprzeciwko znaleziono ciało mężczyzny! Jednak Zofia Szczupaczyńska tylko rzuca okiem na miejsce zbrodni. Nie ma teraz czasu rozpocząć śledztwa – pędzi do bazyliki Mariackiej na najgorętsze wydarzenie sezonu: ślub poety Rydla z chłopką! Ale potem na weselu w wiejskiej chacie nieoczekiwanie wpada na trop wydarzeń, które pokazują morderstwo na św. Jana w nowym świetle.

„Co porządkuje cały ten zbiór? Otóż, jak mówi tytuł, światoodczucie właśnie. Każdy z bohaterów odczuwa świat na swój własny, niepowtarzalny sposób. A suma tych odczuć – dając nam przenikliwy i poruszający obraz świata. Nie tylko zewnętrznego, tego znanego nam i dostępnego każdemu (…), ale przede wszystkim, co tak szczególnie tu istotne – przenikający się z nim w jedno świat wewnętrzny, składający się z indywidualnych, cząstkowych, osobistych światów. W jeden wielki duchowy świat wewnętrzny nas – jako zbiorowości ludzi.”

Dokądkolwiek wyjeżdżał, zawsze w pierwszej kolejności odwiedzał trzy miejsca: świątynię, cmentarz i dom publiczny. Lubił prostytutki, lubił aktorki, śpiewaczki, pisarki – a uchodził za pięknego mężczyznę. Chyba żaden inny pisarz nie cieszył się tak powszechnym uwielbieniem kobiet. Większość życia spędził jednak w stanie kawalerskim, zapewniając wszystkich, a zwłaszcza ukochaną siostrę Marię (która mówiła: „Swoje życie poświęciłam bratu”), że nigdy się nie ożeni. Kiedy to zrobił – trzy lata przed śmiercią – zaprzyjaźniony Iwan Bunin uznał ten krok za samobójstwo.

W tym wyborze znajdziemy dwa opowiadania, jedną mikropowieść i wiersze Kornela Filipowicza. Wrócił do pisania poezji w latach osiemdziesiątych, ale sam nie chciał nazywać tych utworów wierszami, wolał traktować je jako prozę wierszowaną. „Niewola” ożyła w ostatnim czasie, krążyła po internecie. Mikropowieść „Pamiętnik antybohatera” z 1961 roku dzisiaj zyskuje nowe znaczenia. W „Egzekucji w zoo” zwracają uwagę niezwykłe portrety zwierząt, nawet życie muchy u Filipowicza warte jest namysłu, jak w „Ostatnim słowie oskarżonego”. A opowiadanie „Nike” to sen o wolności i nadziei. Te utwory wchodzą w sam środek dzisiejszych sporów i lęków. Czyta się je tak, jakby były pisane dla nas, bo jak się okazuje, Filipowicz dobrze nas znał.

„Nie miał biografii” – usłyszałam kiedyś. – „Pisał, łowił ryby i był outsiderem. Co w tym ciekawego?”. Kiedy przyjrzymy się jego życiu, okaże się jednak, że podobnie jak w jego opowiadaniach pozornie nieefektowna szarość mieni się kolorami. Jako pisarz był doceniany, ale jednak ciągle pozostawał na uboczu: twórca krakowski, partner „naszej noblistki” Wisławy Szymborskiej. A tymczasem to był autor pierwszorzędny i – jak mawiał Jerzy Pilch – rasowy, mistrz krótkiej formy, do którego się pielgrzymowało. Opowieść o jego życiu toczy się w głównym nurcie polskiej historii, pokazuje zaangażowanie i wybory lewicowej inteligencji.

„Elementarz polskiej kultury” Ewy Solarz, Karola Szafrańca i Małgorzaty Miśkowiec to artystyczno-edukacyjne przedsięwzięcie, którym pragniemy zwrócić uwagę na unikatowe miejsce, jakie zajmują polscy twórcy na światowej mapie kultury ostatnich stu lat. Okres od odzyskania niepodległości po czasy dzisiejsze pełen jest tak niezwykłych postaci, jak: Andrzej Wajda, Krzysztof Penderecki, Wisława Szymborska, Tamara Łempicka czy Tadeusz Kantor. Postaci, których dorobek odbił się znaczącym echem na świecie. Książka przedstawia 44 powstałe po 1918 roku dzieła, które albo zyskały duży międzynarodowy rozgłos, albo są reprezentatywne dla twórcy, którego renoma przekroczyła granice naszego kraju.

Podzieliliśmy je na 11 dziedzin kultury – literatura, grafika, malarstwo, film, muzyka klasyczna, jazz, teatr, rzeźba, fotografia, architektura i nowe technologie – a te z kolei reprezentują cztery prace.

W „Cudzych słowach” Wita Szostaka siedem osób kreśli portret Benedykta. Z każdej opowieści wyłania się inny bohater. Czy twórca najoryginalniejszej z krakowskich restauracji, ukochany uczeń charyzmatycznego filozofa i kochanek dwóch niezwykłych kobiet to na pewno ta sama osoba? „Cudze słowa” uwodzą wizją śródziemnomorskiej wyspy szczęśliwej i krakowskich mglistych Plant, pachną świeżo pieczonym chlebem i pilawem z jagnięciną. Powoli odkrywają przed czytelnikiem tajemnicę notesów, pełnych cudzych słów. To ciągłe budowanie i burzenie mitu, zderzanie się różnych wersji i odkrywanie nieuchwytnej prawdy o człowieku. Wit Szostak, poszukując w literaturze nieprzetartych szlaków, tworzy nową literacką jakość.

„Niż” Macieja Topolskiego to zbiór próz poetyckich zawierających elementy eseju i reportażu, a poświęconych pracy kelnerskiej. Książka została podzielona na pięć części, w których autor porusza kolejne aspekty pracy w gastronomii. Od rekrutacji przez kontakt z klientem po problematyczne relacje z kucharzami czy właścicielami restauracji. Celem książki jest ukazanie – za pomocą stylu łączącego odległe rejestry polszczyzny, operującego licznymi odniesieniami (między innymi do „Zaklętych rewirów” Henryka Worcella czy „Kelnera” Iwana Szmielowa), melodyjnego, a zarazem korzystającego z fachowych pojęć – cielesnych wymiarów pracy kelnerskiej. Z jednej strony Topolski opisuje zasady, jakie obowiązują w restauracji i które dotyczą po równi pracowników i klientów, z drugiej zmęczenie i głód, z jakimi mierzą się na co dzień kelnerzy. „Niż” to wielopoziomowy i krytyczny obraz pracy fizycznej, pracy wyczerpującej, skupionej na jedzeniu, opartej na głębokich nierównościach społecznych.

 

Monika Śliwińska w niesamowitej młodopolskiej herstory brawurowo opisuje życie córek bronowickiego chłopa portretowanych przez najwybitniejszych malarzy i literatów przełomu XIX i XX wieku. Z literackim rozmachem ukazuje czytelnikom świat dziewcząt przygotowywanych od najwcześniejszych lat do rezygnacji z niezależności i prawa do decydowania o sobie, ale również – przede wszystkim – świat kobiet, które w dorosłym życiu, w małżeństwach i zmiennych kolejach losu zachowały duchową niepodległość, mało tego – istotnie wpłynęły na życiorysy swoich mężów. Ślady Mikołajczykówien zachowały się w bogatej korespondencji, dokumentach państwowych i kościelnych, pamiętnikach, wspomnieniach, a przede wszystkim w niepublikowanych dotąd dokumentach z prywatnych archiwów potomków Lucjana Rydla i Włodzimierza Tetmajera.

Jako dziecko: piąty. Najmłodszy syn Jakuba Schulza i Henrietty z domu Kuhmerker. Po śmierci ojca i brata: jedyny żywiciel rodziny. Jako uczeń: wybitny. Jako nauczyciel: nieznoszący swojej pracy. Za sprawą „Xięgi Bałwochwalczej”: nazywany przez niektórych szerzycielem pornografii. Dzięki Zofii Nałkowskiej: geniusz awangardy. W Drohobyczu: artysta wyjątkowy. W żydowskim getcie: jeden z wielu mu podobnych, którego śmierć nie znaczy nic. Pozostały po nim niekompletne listy, legenda o niedokończonej powieści, baśniowe malowidła ścienne wykonane podczas wojny dla synka gestapowca. I miano jednego z najważniejszych prozaików 20-lecia międzywojennego, o którego „Sklepach cynamonowych” słyszał każdy Polak.

Ewa Lipska jest najwybitniejszą poetką piszącą dziś po polsku. Rówieśniczka pokolenia Nowej Fali, bliska jego przedstawicielom swoją wrażliwością językową i nieufnością wobec wszelkich narzucanych dyskursów, to jeden z najważniejszych, a zarazem najbardziej osobnych głosów we współczesnej poezji polskiej. Od debiutanckiego zbioru „Wiersze” (1967) Lipskiej nie zdarzyło się opublikować książki słabej, a już ostatnie dekady są czasem wspaniałego rozkwitu tej poezji – bardzo osobistej i zarazem diagnozującej z perspektywy jednostkowego egzystencjalnego doświadczenia otaczającą nas rzeczywistość, bezdroża kultury masowej i pułapki cywilizacji. Przygotowany przez poetkę autorski wybór wierszy – dający do myślenia, nieoczywisty w wymowie, poruszający – pokazuje, że siła tej poezji nigdy nie była – i nie jest –kwestią historycznego kontekstu, pokoleniowych koniunktur, kulturowych mód czy społecznych uwarunkowań. Otrzymujemy tom zwarty i doskonale prezentujący Ewę Lipską – poetkę naszego czasu.

Poemat heroikomiczny z życia młodych krakowian. Wzloty i upadki bohaterów śledzimy w trakcie jednej, suto zakrapianej nocy. To psychodeliczny trip w najciemniejszym miejscu miasta — w cieniu wawelskiego czakramu. Opowieść o godzeniu się z własną przeciętnością, o samotności i utraconych marzeniach. O spektakularnej porażce, w jaką dla każdego z bohaterów zamienił się jeden piątkowy wieczór.

„Na marginesie debiutu Filipa Matwiejczuka pragnę wspomnieć o trzech – z całego ich morza – cechach atrakcyjnej, według mnie, poezji, która – przy okazji – triumfuje w „Różyglonie”. Nic nie brakowało, żebym nasz tytuł odmienił: „Różaglonie” albo „Różyglon”; lektura dalszej części tomu odznacza się obfitością równie amfiladowych objawień. Pleśnieją w słoikach możliwych realizacji naszej mowy powidła, tfu, prawidła, a nam trudno i darmo przerwać wyliczankę między trzema postaciami narzędnika, hum? Następne świetne słowo to „złączka” oraz sama złączka jako rzecz, będąca i jednym, i drugim, które ze sobą łączy, ponieważ cenna literatura nie ma pretensji do jednoznaczności, nawet pomimo 1) zachowania właściwego konturu składniowego, 2) zrealizowania i tych kanonicznych, i lokalnie homologowanych znaczeń słów. Nie mam tu na myśli jakiegoś szczególnego rodzaju niejednoznaczności, prostokąta oświeceniowej bajki czy niewykonalności symbolu, a fundamentalną niejednoznaczność samej mowy przekazywanej od jednej rodziny zastępczej porównania do drugiej – i tak w nieskończoność. Ale dodajmy jeszcze jeden aspekt niejednoznaczności i odróżnijmy dwa typy wypowiedzi, nie podejmując wątku ich kompetencji – to znaczy tego, czy wypowiedź do końca, czy może nie do końca rozumie samą siebie”.

Wojciech Bonowicz należy do najbardziej rozpoznawalnych głosów poetyckich polskiej poezji ostatniego ćwierćwiecza. Wielokrotnie wyróżniany i nagradzany, tłumaczony na najważniejsze języki europejskie (jego wybory wierszy zostały opublikowane między innymi w Stanach Zjednoczonych, Włoszech, Czechach i Rumunii), jest Bonowicz twórcą uznanym, zaś kolejne wydawane przez niego tomy są ciepło przyjmowane zarówno przez krytyków, jak i czytelników. Prezentowany tom jest dokonanym przez autora retrospektywny wyborem utworów z jego dotychczasowych książek poetyckich, dopełniony okazjonalnymi tekstami z prasy i niepublikowanymi „wierszami z koncertów”. Jest to z pewnością najbardziej reprezentatywny wybór wierszy tego poety. Otrzymaliśmy książkę, dzięki której można spojrzeć na twórczość Wojciecha Bonowicza z szerszej perspektywy.

Opowiadania zebrane w tomie „Halny” („Nowohucka kolęda”Królowa” i „Halny”) łączy miejsce akcji – Nowa Huta – i środowisko bohaterów. To gangsterzy, dilerzy narkotyków, nieudani muzycy po wyrokach za spowodowanie po pijanemu śmierci kilku osób. Jak napisał Jarosław Rojek, autor blurba, bohaterowie Jarka „snują eposy o skurwionych superbohaterach, rycerskie romanse bez szczęśliwego zakończenia, moralitety bez rozgrzeszającego morału”. Ich wewnętrzne monologi są prawdziwe, także za sprawą języka, brutalnego, wulgarnego, o mocnym, miejscami rapowym rytmie. „Halny” jest portretem miasta, chociaż nie tego kulturalnego, ani nawet tego znanego turystom. Nie chodzi tu też o historię czy np. topografię. Igor Jarek z wielkim talentem portretuje mieszańców. Tych, którzy z Krakowem Miastem Literatury UNESCO nie mają nic wspólnego, bo, jak zauważył Jarosław Rojek, „Huta z opowiadań Jarka to id wielkiego miasta, jego ciemna strona, rezerwuar wszystkiego, co najgorsze, co nie znosi dziennego światła”.

Przed II wojną światową Żydzi stanowili ponad 30% mieszkańców Krakowa. Zagłada dotknęła niemal wszystkich. Celem publikacji notesów wydawnictwa EMG jest – z konieczności fragmentaryczne i subiektywne – ukazanie portretów polskich Żydów, którzy mieszkali i pracowali w Krakowie lub w inny sposób byli z nim związani. Ten tom pokazuje osoby, które działały w sferze sztuki i kultury: malarstwa, teatru, literatury, muzyki, kolekcjonerstwa, a także darczyńców najważniejszych polskich muzeów i muzy najsławniejszych artystów. Postacie te, często zapomniane, są symbolami ponad sześćdziesięciotysięcznej niegdyś społeczności zaangażowanej w rozwój naszego miasta i państwa. Notes do czytania to w założeniu forma przystępna dla każdego, składająca się z krótkich biogramów niezwykłych osób. Uzupełniają je wspaniałe, a często nieznane zdjęcia, pochodzące z kolekcji rodzinnych lub rzadko pokazywanych bądź w ogóle niedostępnych dla publiczności archiwów muzealnych i bibliotecznych. Na wolnych stronach zainteresowani mogą dopisywać notatki i poszerzać informacje, wędrując śladami bohaterów notesu. 

Celem tej publikacji nie jest pokazanie tego co nazywa się kuchnią żydowską. Przedstawione przepisy to symboliczny wybór receptur spisanych przez przedwojennych krakowian żydowskiego pochodzenia, w większości niereligijnych. Te prywatne notatki są czymś więcej niż podpowiedzią, jak gotować – stały się także pretekstem do biogramów i tłem fragmentu życia niegdyś jednej czwartej społeczności Krakowa. Ten obraz byłby zbyt ubogi bez pokazania restauracji i kawiarni prowadzonych przez żydowskich obywateli naszego miasta. W notesie znalazły się więc zdjęcia i informacje o takich lokalach, a w biogramach – fragmentaryczne dane o życiu w przedwojennym Krakowie, historii nieistniejących już miejsc, dramacie wojennym i późniejszych dziejach. Podczas badań okazało się, że wiele rodzin restauratorów było związanych z rozwojem krakowskiego i polskiego sportu, więc i ten aspekt pojawił się publikacji. Publikacja ma formę notesu do czytania. Tych, którzy mają chęć poszukać więcej informacji, zachęcamy do pójścia śladem bibliografii i do dopisywania znalezionych wiadomości na wolnych stronach. Można tam też notować własne przepisy lub notatki ulepszające podane receptury.

Przez osiem wieków na południu Hiszpanii istnieje założony przez Arabów wielokulturowy byt polityczny współtworzony przez muzułmanów, Żydów i chrześcijan. Średniowieczne Kordoba, Sewilla i Toledo to tętniące życiem metropolie, do których z całego świata ściągają kupcy, naukowcy i artyści. Tu wykonuje się pierwszy zabieg tracheotomii i rozwija astronomię, tu tworzy się wspaniałe biblioteki, tłumaczy greckich filozofów, pisze wielojęzyczną poezję, a polityką zagraniczną na muzułmańskim dworze kieruje żydowski dyplomata. W książce rozpiętej między historią a współczesnością i między esejem a reportażem autorka dekonstruuje popularne symbole Hiszpanii (flamenco, mozaiki, palmy), odsłaniając ich muzułmańsko-arabskie korzenie. Pokazuje, jak dzisiaj Andaluzja obchodzi się ze swym dziedzictwem. Koegzystencja, spotkanie tak zwanego Zachodu z tak zwanym islamem, płynność granic, ale też fundamentalizmy, wypędzenia, egzorcyzmowanie innych… Al-Andalus to palimpsest, który przydaje się w myśleniu o dzisiejszym świecie.

Słowa bywają nieposłuszne. Trudno je upilnować – mają swoją szemraną przeszłość, przekraczają granice, nawet zmieniają znaczenie! Michał Rusinek, niestrudzony tropiciel tajemnic naszego języka, w swojej nowej książce „Wihajster, czyli przewodnik po słowach pożyczonych” pokazuje tym razem świat słów zapożyczonych. Odkryjecie sekrety wyrazów, których używamy codziennie, a o których tak mało wiemy! O czym jest książka „Wihajster, czyli przewodnik po słowach pożyczonych”? Co wspólnego ma indyk z Indianami? Czy wiesz, że często na śniadanie zjadasz „złote jabłka”, a na obiad „kwiaty kapusty”? Czy traktory istniały w starożytności i co łączy jaśka z Jasiem? Bierzcie lupę! Wyruszamy w świat tajemniczych historii słów!

„Historie o ludziach z wolnego wybiegu. Pasty i skity” to pierwszy sezon serialu dokumentującego zielone wieloświaty. Wchodzimy w butach w życie społeczności przemasowionej bez zastanowienia w trakcie jej upadku z kosmicznego drzewa braku czasu i empatii. Zaludniające zielony mixkosmos hominidy mają w pełni wolny wybieg i dostęp do chrupiących suplementów w zestawach śniadaniowych, czasem krwawią. Pasty i skity to gabinet memów, gaf i gifów, studnia formatów, soczysty beef, który rozsmarowany na chlebie codzienności, wywoła chichot czwartej gęstości.

Psychoanaliza jest chorobą, która stara się leczyć;

antropologia jest dzikością, która stara się badać;

literatura jest szaleństwem, które stara się opisać.

Przynajmniej w tej książce.

Jan Gondowicz

„Opowiadam w ten sposób, powiedziała, bo wszystko, co ci opowiadam, jest prawdą. Takie dictum brzmi jak zatrzaśnięcie wieka trumny danej kultury. Wzorcem, powtarzanym przez każdą cywilizację w fazie jej głębokiego schyłku, jest wierność tak zwanym faktom (tu: prawdzie) w całej ich bezwartościowości, na czym tracą wynalazczość, kreatywność i rozwój. Takie nastawienie jest pewną oznaką zupełnej martwoty danej cywilizacji”.

Fragment książki

Warszawa, upalne lato. Młody lekarz, Henryk Wieroński, znajduje zwłoki byłej narzeczonej, Małgorzaty Detman, bestialsko pobitej i prawdopodobnie zgwałconej, w jej własnej sypialni. Dlaczego dziewczyna kazała mu przyjść właśnie tego ranka? Jak to możliwe, że rodzice i bliźniaczka Zosia niczego nie zauważyli? Kto odpowiada za brutalne morderstwo pięknej, młodej kobiety? Co ukrywa Henryk? I kim właściwie była… Małgorzata? Śledztwo rusza pełną parą prowadzone przez prokuratorkę Maję Roch i jej partnera, inspektora Molskiego. Henryk zaś podejmuje dochodzenie na własną rękę. Wielowątkowa narracja to przybliża, to oddala czytelnika od rozwiązania zagadki. Prawda okazuje się bardziej zaskakująca, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.

„Powrót do gór” to poetycka proza, która łączy w sobie elementy dziennika, literatury podróżniczej i swobodnie płynącej filozoficznej refleksji. Gdy autorka po latach wraca do swojej rodzinnej miejscowości, odżywają w niej obrazy z dzieciństwa, a pamięć indywidualna zaczyna przeplatać się z historią Bliskiego Wschodu, zachowaną nie tylko w monumentalnych zabytkach, ale także w bogactwie dawnych rytuałów i surowym, wulkanicznym krajobrazie. Skoro w ogarniętym wojną świecie prawa godności ludzkiej wydają się już nie obowiązywać, jedynym kluczem do zrozumienia teraźniejszości okazuje się przeszłość.

W 2019 roku książka „Powrót do gór. Dziennik w cieniu wojny” otrzymała marokańską Nagrodę Ibn Battuty w dziedzinie prozy podróżnej. 

„Książka Chulud Szaraf to nie tylko zapis dłuższych i krótszych wypraw po Bliskim Wschodzie; to nie tylko katalog odwiedzanych miejsc. Autorka podróżuje niczym arabski poeta z czasów przed powstaniem islamu; podróżuje do miejsc ważnych dla jej religii, niczym pielgrzym. Ale podróżuje też na swój własny sposób, w głąb siebie, w głąb własnej pamięci, ku swoim korzeniom i swej rodzinnej ziemi, a zatem także w głąb historii, która ukształtowała Syrię i jej współczesną naturę oraz kulturę”.

(ze wstępu Marka M. Dziekana)

Nie jest to jedynie zbiór wierszy ale – jak to to było również w przypadku poprzednich tomów Tomasza Różyckiego – przemyślany i starannie skomponowany cykl poetycki, którego dominantę stanowi imaginacyjna podróż w przestrzeń kosmiczną, wywiedziona z tradycji książek i filmów science fiction. Niezwykła podróż szlakiem wyobraźni staje się powodem do rozważań na temat makrokosmosu – przestrzeni Wszechświata i mikrokosmosu – ludzkiego wnętrza. Sugestywny rytm wprowadza odbiorcę w swego rodzaju trans, pozwalający współuczestniczyć w przeżyciach podmiotu. Jednak za sprawą bohatera tomu, czy też persony – tytułowego anonimowego kapitana, czytelnik zdobywa niezbędny dystans i może docenić wycieniowaną ironię autora.

Wyobraźnia poetycka Tomasza Różyckiego, która dochodzi do głosu w tomie „Kapitan X” scala w jedną, konsekwentną całość sprzeczności: przywiązanie do miejsca i pragnienie wędrówki, dzieciństwo i dojrzałość, marzenie i rzeczywistość.

Pierwsza od czterech lat powieść Zośki Papużanki, uznanej za jedną z ciekawszych polskich pisarek.

To książka o obsesji, o wielopłaszczyznowości ludzkiego myślenia. O fascynującym problemie linearnej koncepcji czasu. O pamięci funkcjonującej w osobowości zaburzonej.

Mężczyzna wynajmuje mieszkanie, rozstawia sprzęt i zaczyna przez okno podglądać i fotografować mieszkańców sąsiedniego bloku. Nie wychodzi, zakupy robi przez internet, nie kontaktuje się z nikim. Kiedyś mieszkał naprzeciwko, a teraz aparatem poluje na żonę, którą porzucił kilka lat wcześniej. Jak się poznali? Dlaczego rozstali? Kim jest mężczyzna? Czy zjawia się dlatego, że chce wrócić? A może chce jej i sobie coś udowodnić?

W brawurowej prozie Miry Marcinów wszystko jest dzikie i dziwne, a najdziwniejsza jest śmierć, której miało nie być. Bo na świecie są tylko dwie okoliczności końca: ktoś zmarł śmiercią tragiczną lub po długich cierpieniach. W tej książce jest inaczej. Są lata dziewięćdziesiąte i te teraz, są małe dziewczynki i młode matki. Marcinów próbuje znaleźć nowy język na opisanie straty i ze skrajnej intymności robi literaturę: transową, mocną, dowcipną, a jednocześnie drżącą, okrutnie szczerą, pełną czułości i tęsknoty nie wiadomo za czym, choć wiadomo, że tej pustki wypełnić się nie da.

„Bezmatek” to brutalna opowieść o pragnieniu życia i ucieczce od umierania oraz historia wielkiej, szalonej i zachłannej miłości, jaka może wydarzyć się tylko między matką a córką.

Długo wyczekiwana biografia Zuzanny Ginczanki. To pierwsza tak obszerna opowieść o życiu wybitnej poetki.

W Warszawie już za życia była legendą kawiarnianej cyganerii drugiej połowy lat trzydziestych. Przyjaźniła się z Tuwimem i Gombrowiczem, polemizowała z Karpińskim i Słonimskim. W czasie wojny uciekła do Lwowa, a stamtąd – po donosie – do Krakowa. W 1944 roku, po kolejnym donosie, została zatrzymana i rozstrzelana kilka miesięcy później w Płaszowie. Od lat dziewięćdziesiątych poezja Ginczanki i sama Ginczanka budziła coraz większe zainteresowanie.

Izolda Kiec zbiera i weryfikuje dotychczasowe informacje na temat poetki oraz uzupełnia je o niepublikowane wcześniej relacje jej znajomych, a także fakty zgromadzone podczas wieloletnich poszukiwań w archiwach. Nie dąży do rozstrzygania sprzecznych relacji tam, gdzie jest to niemożliwe, ani do stworzenia jednoznacznego obrazu Ginczanki.

Początek piekielnie gorącego lata 2019. 15 dni spędzonych w drodze, 4872 kilometry na liczniku. Setki miasteczek, wsi, wiosek i przysiółków. Drogi, ale częściej bezdroża.

Wykładowca UJ i bywalec literackich knajp pewnego dnia znika z Krakowa. Omijając duże miasta, zabytki, kościoły, muzea, jedzie przez krainy kebabów, pizzerii i nieczynnych barów. Przemierza Polskę powiatową, gubiąc się na leśnych żwirówkach i polnych szutrówkach. Z premedytacją nie używa GPS-u, przez co błądzi i nierzadko wraca do miejscowości, w których już był. Zapisuje, co widzi, relacjonuje spotkania z mieszkańcami. Fotografuje przydrożne atrakcje: szyldy, małą gastronomię, geesy, cepeeny, ogródkowe instalacje z opon samochodowych. O tej Polsce opowiada w rozmowach telefonicznych swojej narzeczonej, która razem z kotami została w Krakowie.

Skwar leje się z nieba i nic się nie dzieje. Tylko na Instagramie pojawia się #on_the_road, ale zamiast Route 66 jest w najlepszym razie droga 816.

Joanna od dziecka ma niezwykły dar. Dar, który bywa również przekleństwem. Dotyk innych ludzi powoduje, że widzi ich najgłębiej skrywane wspomnienia, odczuwa to, co woleliby ukryć przed światem.

Podczas rodzinnego spaceru po gdyńskim klifie dzieje się coś, co powoduje, że Joanna z mężem postanawiają szybko wrócić do domu, do Wrocławia. W drodze powrotnej ulegają wypadkowi samochodowemu. Joanna budzi się w szpitalu z diagnozą: wstrząśnienie mózgu i związane z nim zaniki pamięci. W domu nie zastaje pięcioletniej córki. Dziecko jest podobno u teściów, czemu przeczą pozostawione w pokoju Mileny rzeczy. Joanna traci kontakt z rzeczywistością –wspomnienia z odległej przeszłości mieszają się z wydarzeniami ostatnich dni – i rozpaczliwie próbuje wypełnić luki w pamięci, a przede wszystkim odzyskać dziecko.

Co się stało na klifie? Gdzie jest córka Joanny? Jaką rolę w tej historii odgrywa powracające wspomnienie czarnej mętnej wody?

Odpowiedź na te pytania okaże się dużo bardziej przerażająca niż wspomnienia traumatycznych wydarzeń obcych ludzi, które przeniknęły do świata Joanny. 

Karolina Macios – jest pisarką, redaktorką, felietonistką, współautorką programów kursów kreatywnego pisania i ghostwriterką. „Czarne morze” to pierwszy z jej serii thrillerów psychologicznych.

W Żywopłotach poznajemy losy tzw. zwykłych ludzi, bohaterów szarych, z założenia niczym się niewyróżniających i przez to niezwykle ciekawych. Tematy takie jak wspomnienia nastoletnich wakacji spędzonych z przypadkową koleżanką lub urządzanie pierwszego własnego mieszkania są dla autorki pretekstem do wyrażenia prawdy o ludzkim losie, sensie istnienia, przeznaczeniu, pamięci, a przede wszystkim: miłości i śmierci. Kameralne, nastrojowe opowiadania przenika ton spokojnej, błyskotliwej refleksji nad przemianami ludzkiej osobowości i uczuciowością.

Tom Piotra Lamprechta „Pudełko” jest skromny objętościowo – ma tylko 36 stron – ale jest gęsty od znaczeń. Artysta przybliża świat pełen świateł, saren, konarów, bezdomnych, w których mieszka światło. Poeta bada uważnie i czujnie możliwości języka. Czyni to jednocześnie skromnie i z radością, zamykając efekt swoich poczynań w lapidarnej, esencjalnej formule wiersza.

Piotr Lamprecht daje się poznać jako poeta szukający swej drogi na styku różnych języków poetyckich. Pierwszy język szuka przede wszystkim metafory, która spaja, jedności, „daru znaczeń”. Drugi szuka rozbicia, semantycznego pomieszania. Trzeci z kolei, próbuje być językiem narracyjnym, otwierającym się na opowieść.

W tych krótkich wierszach, niezwykle esencjalnych oraz lapidarnych, pomieszczona jest również opowieść. Opowieść o człowieku, który mieszka w pudełku. Tom ten może być sporym przeżyciem, dla tych, dla których poezja jest sztuką znaczeń i darem uważności.

Opowiadania zawarte w tym tomie są niezwykle żywe, ironiczne, skrzące się dowcipem, wyczulone na konkret. I – choć niby wyabstrahowane z konkretnej rzeczywistości – mówią bardzo wiele i bardzo krytycznie o naszym wspólnym tu i teraz. Działanie i dzianie się schodzą tutaj na plan dalszy – bohaterowie tych często groteskowych tekstów to przede wszystkim myśliciele i mówcy, czynni uczestnicy zajmujących dialogów, jakby wyjętych z teatru absurdu. Główną rolę grają opowiadania, w których najważniejsze są strona językowa, aspekt teoretyczno-filozoficzny oraz sieć intertekstualnych nawiązań. O charakterze całości tomu najlepiej świadczy wręcz brawurowe opowiadanie „Instrukcja napisania powieści bernhardowskiej”, stanowiące serce i/lub mózg całego tomu – smakowity kąsek dla wielbicieli twórczości Thomasa Bernharda.

Obecnie, gry komputerowe produkowane w Polsce stanowią jedną z najbardziej na świecie rozpoznawalnych marek. Jak jednak wyglądały początki rodzimego gamedevu? Czy wszyscy twórcy gier się do nich dziś przyznają? Jaki był wpływ demosceny na gry? I co autorzy gier z lat 80. oraz 90. robią dzisiaj?

Po świecie komputerów 8 bitowych, giełd, piractwa, czasopism o grach, początkach biznesu rozrywkowego oprowadzają w niewygodnej dla wszystkich i pełnej prawdy rozmowie Tomasz TDC Cieślewicz i Piotr Marecki. Z tej geekowskiej narracji wynika także, że gry i demoscena to część dziedzictwa kulturowego, a „Robbo” i inne tytuły należy wreszcie postawić tam gdzie ich miejsce: obok filmów Wajdy i powieści Tokarczuk.

Pisujemy listy do najdroższych naszych zmarłych nie po to, aby przenieść się duchem i wyobraźnią w ich przestrzeń, od tego są modlitwy, ale aby – na moment czasu pisania – wezwać ich „stamtąd” – tutaj; przywrócić, umiejscowić wśród naszych sprzętów i widoków, rzeczy dotykalnych i przez nich dotykanych. Przelotnie unieważnić ich śmierć. (…) Illg uobecnia nie pomnik Wielkiego Poety, lecz żywego człowieka, z jakim sam obcował, z którym prowadził ważne rozmowy, któremu wydawał książki, ale z którym także żartował, popijał whisky, podróżował, który darzył go przyjaźnią, a którego on darzył podziwem i miłością, nigdy nie krępując go jakimikolwiek tego rodzaju manifestacjami. (…) Szczerość poetyckiego wymiaru tej korespondencji, zdyscyplinowana emocjonalność, wyzbyta cienia jakiegokolwiek sentymentalizmu, egzaltacji, patosu – jakoś szczególnie mnie wzrusza. Jak dar. Męski dar przyjaźni dla Adresata. I dar z tej przyjaźni dla mnie, czytelnika – z posłowia Stanisława Balbusa.

Ekspertyza potrzebna jest sądowi z powodu procesu wytoczonego Kościołowi katolickiemu, o zwrot pieniędzy przez lata dawanych na tacę. Sult decyduje się powołać siedmioosobową komisję. W jej skład wejdzie ksiądz (zarazem profesor fizyki), znany z obrazoburczych poglądów pisarz, psycholog religii, reżyserka teatralna, lekarka pracująca w hospicjum oraz wyłoniony w programie telewizyjnym idealnie przeciętny Polak. W pierwszej części powieści partie fabularne, w których Sult konsultuje swoje plany z żoną Marią oraz swoim mentorem, profesorem Winklerem, przeplatane są wywiadami prasowymi z przyszłymi członkami komisji. Druga część koncentruje się na obradach. Obserwujemy też zakulisowe gry i intrygi. Ostatecznie przebieg obrad całkowicie wymyka się Sultowi z rąk. Akcja części trzeciej ma charakter quasi-sensacyjny. W krótkim czasie Sult musi odzyskać kontrolę nad komisją, co zmusza go do gorączkowej bieganiny po mieście oraz zastosowania półkryminalnych metod.

„Czernucha to zjawisko nowe w naszej literaturze, ale jak wynika z lektury debiutanckiego tomu Antoniny Kardaś, stale obecne w codziennym życiu. Każde z nas znajdzie w nim własne bóle, obsesje, neurozy, egzystencjalną trwogę. Szczęście w nieszczęściu polega na tym, że z całej tej brzydoty i groteski, z „fetoru smutku” udało się utkać niezwykle sugestywną i zajmującą prozę”.

Jan Bińczycki

Legenda przedwojennej cyganerii. Kresowianka, w 1935 roku przeniosła się do stolicy za namową Juliana Tuwima, który dostrzegł w niej wybitny talent poetycki. Przyjaźniła się ze skamandrytami, z Witoldem Gombrowiczem i artystami skupionymi wokół redakcji nowo powstałego tygodnika satyrycznego „Szpilki”. Zadebiutowała w prasie jako czternastolatka. Zginęła w wieku dwudziestu siedmiu lat.

Niniejsze wydanie to najpełniejszy jak dotąd zbiór wierszy Zuzanny Ginczanki – zawiera wszystkie znane utwory poetki, w tym te nigdy dotąd niepublikowane: odnaleziony rękopis poematu „Pieśń nad Pieśniami” oraz wiersze z prasy. Edycja została wzbogacona o materiały ilustracyjne i komentarze, pozwalające lepiej zrozumieć tło epoki i zanurzyć się w świat Ginczanki, w rzeczywistość, w jakiej przyszło jej żyć i tworzyć.

„Dlaczego czytać – dziś, teraz! – Baczyńskiego? A cóż to za pytanie? Trzeba, warto, należy czytać Baczyńskiego – by żyć.

Istotnie, w pełni, mocno. Bo w tych genialnych – olśniewających i przerażających – lirykach dwudziestoletniego chłopca-anioła jest Wszystko. Najgłębsza trwoga bycia i oszałamiający ekstatyczny zachwyt istnieniem i światem, światami; jest Bóg i szatan, jest czas i historia (i my w nich); jest piękno i mrok; jest Miłość i śmierć; Wszystko… Ten ostatni z wielkich romantyków, w niesamowitych poetyckich obrazach, otwiera dla nas i nazywa nasze ludzkie – nie tylko w mrocznym czasie spełnione – ziemskie doświadczenie i najwyższe przygody ducha…”

Bronisław Maj

Na podwórku mojego rodzinnego domu stało w wielkiej donicy drzewo cytrusowe, które dzielnie rozkwitało wśród jabłoni, chwastów i agrestu. Pod nim mój dziadek w bezzębnych ustach trzymał papierosa bez filtra, podczas gdy reszta spoczywała w kieszeni na jego piersi. Czasami na ramieniu siadała mu udomowiona, kulawa sroka, która dziobem wyrywała jedną bibułkę wypełnioną tytoniem i leciała w tajemnicze miejsce schować zdobycz. Scena ta powtarzała się wielokrotnie.

Na bajkę nie ma pytań – brzmiało powtarzane kiedyś żydowskie przysłowie. Cudami nie mniejszymi niż czyny Elimelecha były i to drzewo cytrusowe, i udomowiona sroka. Nie do uwierzenia była też historia mojej prababki, która przez wojnę ukrywała żydowskiego przechrztę, a następnie wzięła z nim ślub. Na tym samym podwórku, gdzie bawiłem się latami, w miejscu po starym domu i chlewiku, w którym mój przyszywany pradziad ukrywał się przed Niemcami, patrzyłem przez liście na słońce i księżyc, widziałem przemijanie i wzrastanie, całe piękno i grozę życia. Żyłem z tą przeszłością i przyszłością, prawdą i zmyśleniem, stopiony z nieskończonością, więc również nicością, która tak często spoglądała na mnie, a ja – na nią.

Na początku bowiem było słowo bejt, czyli dom.

Nowy tom poetycki Elżbiety Zechenter-Spławińskiej pt. „Kot Moniki” ukazuje kondycję poetki w różnych, zmiennych i ciekawych perspektywach. Czynnikiem nadrzędnym wpływającym na kształt i wymiary poetyckiej świadomości jest czas. Poetka po raz kolejny urządza swój dom wyobraźni, zawieszając subtelne obrazy między innymi na myślach Montaigne’a oraz odwiecznych archetypach, jak choćby tym ukrytym w micie o Tantalu. Tym samym czytelnik zostaje wprowadzony – w poetyckim oczywiście trybie – w biografię autorki, w jej interakcje z ludźmi rodziną, przyjaciółmi.

Wiersze przerywane są prozą poetycką, jednoznaczne aluzje do osób wymieniane są na zamazane przypomnienia dzieciństwa i domu rodzinnego. Uważny czytelnik, a także krytyk, znajdzie w tym tomiku emocjonalne sprawozdania przeżyć, które miały miejsce w określonej formacji i w określonych czasach.

Olga Boznańska. Najwybitniejsza malarka epoki. Obywatelka świata.

Jej portrety intrygowały, niepokoiły, obnażały duszę malowanej osoby. Nie uznawała banalnego piękna. Charakter, emocje, uczucia były dla niej ważniejsze niż uroda modeli.

Po Paryżu chodziła w sukni giupiurowej z trenem pełnym falban i plis. Wzbijał się za nią tuman kurzu. Na głowie miała olbrzymi, sinoczarny wał włosów wysoko w kok zaczesanych. Na nim „czarne gniazdo z dżetów i flaneli podpięte wysoko z tyłu kwiatami, spod którego spływały czarne strusie pióra”. Wyglądała jak „posąg wyjęty na chwilę z ciemności piramidy”.

Przez trzydzieści lat malowała w pracowni przy Boulevard Montparnasse. Bywali tam m.in. Zofia Stryjeńska, Mela Muter, Wojciech Kossak, Artur Rubinstein. Pojawiała się Maja Berezowska „ze swoimi kochasiami”.

W tle kręcił się roller coaster historii: Budowa wieży Eiffla, pierwsza wojna światowa, kryzys gospodarczy, początek drugiej wojny.

Mistrzyni biografii, reporterka Angelika Kuźniak przygląda się wybitnej artystce z dociekliwością śledczej. Efektem jest napisany przepięknym językiem przenikliwy, pełen poczucia humoru portret Olgi Boznańskiej. Kobiety genialnej, delikatnej, zmysłowej, świadomej swojego talentu. Niezależnej. Portret artystki, która dla sztuki była w stanie poświęcić wszystko: miłość, dobrą opinię i święty spokój.

To jest tajemnica Romy Ligockiej: jej książki pisane są zawsze bardzo osobiście i emocjonalnie. Stąd ich siła i wyjątkowa więź z czytelnikami. Pisarka przygląda się światu, który ją otacza, opowiada nam swoje życie – zawsze trochę inaczej, zawsze z innej perspektywy. Refleksyjnie, dojrzale, z łagodnym poczuciem humoru.

Najnowsza książka jest może bardziej emocjonalna niż inne. Jej sercem jest bowiem opowieść autorki o tym, jak stara się pomóc bliskiej osobie w najważniejszych, pełnych bólu chwilach – w zmaganiu się z chorobą. Diagnoza brzmi: nowotwór.

Roma Ligocka postanawia towarzyszyć choremu przyjacielowi i razem z nim walczyć o każdy kolejny dzień. Dwanaście miesięcy. Szpitalne korytarze. Codzienność choroby. Chwile nadziei i momenty rozpaczy.

Jak oswoić pustkę po stracie bliskich? Jak wrócić do siebie? Skąd wziąć siłę?

Roma Ligocka nie szuka prostych odpowiedzi, ale robi wszystko, by wesprzeć czytelnika, dać nadzieję. Opowiada też o zwyczajnych spotkaniach, wzruszeniach, o miłości także. Dzieli się z nami swoim zachwytem nad urodą codzienności i głęboką radością z każdego dobrego dnia.

Postacią pierwszoplanową książki jest Marcel Goldman, krakowianin, który w niezwykłych okolicznościach przeżył Holokaust, a po II wojnie światowej zamieszkał w Izraelu i zajął znaczące miejsce w bankowości. Na kanwie jego życia i dokonań zawodowych opisana została historia Izraela, od chwili proklamacji niepodległości państwa aż do czasów najnowszych. Czytelnik z bliska przygląda się imponującej karierze człowieka, który w krótkim czasie został najmłodszym w Izraelu bankierem, prowadzącym samodzielną placówkę banku. W kolejnych latach zajmował ważne stanowiska w sektorze bankowości prywatnej. Wielki talent i determinacja Marcela Goldmana w budowie pomyślności własnej rodziny oraz kierowanych przez niego instytucji pozwalają dokładnie wyjaśnić, w jaki sposób kilka dekad od powstania Izrael zaczął odnosić podziwiane w świecie sukcesy w dziedzinie gospodarki, nauki, techniki, kultury i wielu innych.

Odczytane z rękopisów listy, po raz pierwszy publikowane wyklejanki i drobiazgowe przypisy Ryszarda Krynickiego składają się na fascynujący, bogaty i wielowymiarowy portret literackiej przyjaźni Wisławy Szymborskiej i Stanisława Barańczaka. Książka jest efektem pracy w archiwum Wisławy Szymborskiej zdeponowanym w Bibliotece Jagiellońskiej, gdzie znajduje się około 80 listów Stanisława Barańczaka do Wisławy Szymborskiej. Korespondencja zawiera też karty pocztowe oraz różnego typu załączniki, głównie dołączane do listów teksty literackie. Ta część korespondencji została umieszczona przez Wisławę Szymborską w teczce opisanej „Barańczak. Jego cudeńka”, zawierającej również listy do Michała Rusinka i kopie przekładów Stanisława Barańczaka wierszy żartobliwych i dziwacznych oraz zabaw słownych z dedykacjami dla Noblistki. Listy Wisławy Szymborskiej są przechowywane w archiwum domowym Stanisława Barańczaka w Newtonville pod Bostonem; wśród listów znajdują się nieznane dotąd wyklejanki. 

„Inne pozytywne uczucia” to portret literackiej przyjaźni, najpierw wynikającej z wzajemnego zainteresowania swoją twórczością, z czasem coraz częściej do głosu dochodzi sfera prywatna, którą oboje zwykli starannie chronić. Około połowy lat 70. Barańczak powściągliwie nawiązuje do swej niełatwej sytuacji po utracie pracy, a po wyjeździe do Stanów – do doświadczeń emigranckich, wreszcie w latach 90. – do pogarszającego się zdrowia. Korespondencja jest również świadectwem amerykańskiej percepcji poezji Wisławy Szymborskiej i Jej wstępowania w krąg najwyżej cenionych za oceanem poetów. Równie istotny jest wpisany w te listy zapis samoświadomości Barańczaka jako tłumacza i interpretatora poezji.

„Aktion gegen Universitäts-Professoren”, przeprowadzona w Krakowie 6 listopada 1939 roku, była jednym z działań skierowanych przeciwko polskiej inteligencji, kulturze i nauce, zaplanowanych przed najazdem Rzeszy Niemieckiej na Polskę, realizowanych w początkowym okresie wojny przez grupy operacyjne niemieckiej policji i służby bezpieczeństwa. Podstępne aresztowanie pracowników naukowych Uniwersytetu Jagiellońskiego, Akademii Górniczej i kilku naukowców z Akademii Handlowej oraz grupy innych osób, dokonane w Collegium Novum Uniwersytetu Jagiellońskiego, było dziełem 2 Oddziału Operacyjnego, kierowanego przez SS-Sturmbannführera Bruno Müllera. W książce przeanalizowano uwarunkowania i przebieg tej operacji, dalsze losy uwięzionych w nazistowskich więzieniach i obozach, starania o ich uwolnienie, a także ich losy po zwolnieniu z obozu (omówiono stan zdrowia, warunki życia, pracę zarobkową, udział w różnych formach samopomocy społecznej, tajną działalność naukową, udział w tajnym nauczaniu i w innych formach działalności konspiracyjnej).

„To tak jakbyśmy wzięli do ręki kredkę i w ciszy, spokojnie, rysowali regularną falę. Kiedy nagle zadzwoni telefon, nasza ręka zadrży, a ostatnie pociągnięcie kredki wyjdzie ostre i niepasujące do reszty. W ten sposób działa nasz mózg, gdy odczuwamy silne bóle głowy, spowodowane czasem zwykłym uderzeniem, a niekiedy poważną chorobą. Tymi zagadnieniami zajmował się właśnie Adolf Beck”.

Fragment z książki

W dzieciństwie pragnęłam mieć zaczarowany ołówek i móc narysować wszystko, o czym zamarzę. Piotruś i Pimpek poruszali moją wyobraźnię, ale po każdym odcinku czułam rozczarowanie, bo w realnym świecie tak naprawdę wszystko trzeba zdobyć samemu. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że każdy z nas ma w ręku zaczarowany ołówek i może nim naszkicować swoje życie. Tylko musi się postarać.

Odkrywca fal mózgowych, twórczyni znanego na całym świecie imperium kosmetycznego, doktor od „klawych” leków, genialny archeolog, czy twórca pierwszej ręcznej kamery: każdy z nich użył własnego zaczarowanego ołówka i mimo przeszkód narysował swoją przyszłość. Jak? Grubą kreską wybitnych dokonań.

Trzytomowy cykl popularnonaukowy „Był sobie król…” to dopiero drugie po słynnej trylogii Pawła Jasienicy literackie opowiadanie o dziejach dawnej Polski. Wzorowane na dziele Mistrza, ale skierowane do szerszego grona zainteresowanych historią ojczystą i dlatego jeszcze więcej w nim ciekawostek. Są tu też legendy i szczypta humoru, a przede wszystkim – kapitalne ilustracje. To lektura dla każdego i na całe życie, do czytania i oglądania przez całą rodzinę!

Bartłomiej Chochoł twierdzi, że jest ostatnim królem Polski.

Rozmawia z wieszczami i generałami powstań. W ośmiu fugach, z których składa się powieść, poznajemy Bartłomieja: bohatera narodowego, człowieka sukcesu, rencistę, bezdomnego zbiega, a wreszcie emeryta. To książka o konieczności i zarazem niemożliwości opowiedzenia swojego życia, o przeplatających się warstwach doświadczeń, wspomnień, marzeń, urojeń, zmyśleń i zawiedzionych ambicji. Osiem ucieczek poza życie w opowieść.

Historia rodziny Bonieckich sięga piętnastego wieku i osady Bończa, położonej na obu brzegach Pilicy, dokąd przodkowie rodu przybyli podobno aż z Italii. Los rzucał ich następnie od Mazowsza po dzisiejszą Ukrainę i na dobre związał z ziemią i z rolnictwem, choć bywali też wśród nich kawalerzyści, urzędnicy państwowi i artyści. We dworach i w pałacach przekazywano kolejnym pokoleniom Bonieckich, że noblesse oblige – ziemiańskie pochodzenie zobowiązuje.

Druga wojna światowa, mocniej niż wcześniejsze zawirowania polskiej historii, wstrząsnęła losami Bonieckich, a komunizm dopełnił ich losy. Ojciec księdza Adama Bonieckiego zginął w 1944 roku, osierocając pięcioro dzieci. Matka Grażyna po wojnie imała się różnych zajęć. Rodowy pałac w Świdnie przejęła Gromadzka Rada Narodowa, dwór w Potworowie został spalony, a rodzina, ukrywając swoje pochodzenie, zamieniła życie ziemian na status obywateli PRL, lecz tych gorszego sortu, naznaczonych przedwojenną pozycją i nazwiskiem.

Dzięki rozmowom ze stryjem księdzem Adamem Bonieckim, ojcem Tadeuszem, zapiskom krewnych oraz wspomnieniom z dzieciństwa Maria Fredro-Boniecka odtwarza barwne, choć często bolesne losy swojej rodziny. „Za kryształową szybą” to również uniwersalna opowieść o losach polskich ziemian i o sile więzów, które wytrzymują nawet najcięższą próbę.

Jerzy Illg, wydawca m.in. Czesława Miłosza, Wisławy Szymborskiej, Josifa Brodskiego, Seamusa Heaneya, Normana Daviesa, a także Joanny Bator, Wiesława Myśliwskiego, Wojciecha Manna, od niemal 40 lat udowadnia swoją pracą, że bycie redaktorem to nie tylko lektura propozycji wydawniczych oraz ślęczenie nad korektami…

Mój znak to opowieść o przyjaźniach, literackich odkryciach i barwnych przygodach. Tych spotkań, rozmów, wspólnych podróży, nocy pełnych whisky i poezji nie filmowały kamery, nie było przy nich dziennikarzy. Nietypowe podejście do pracy i poczucie humoru pozwoliły mu być nie tylko wydawcą, ale też wystawiać kabarety, robić filmy, wymyślać niezwykłe promocje i… nieistniejące dzieła.

Frywolne dowcipy księży Józefa Tischnera i Jana Twardowskiego, brawurowe kalambury Stanisława Barańczaka, rysunki Józefa Czapskiego i Sławomira Mrożka, zdjęcia Annie Leibovitz i Ryszarda Kapuścińskiego. A poza tym Czesław Miłosz na kolacji u beatników, bankiety noblowskie, loteryjki i wyklejanki Wisławy Szymborskiej, zabawne epitafia, sprośne apokryfy staropolskie i tradycyjne pieśni irlandzkie. Oraz kawał historii, niezupełnie poważnie napisanej.

Nekrotrip to katabaza po rebrandingu, dziś już tylko hasło w krzyżówkach, oferująca śmierć, jako spektakl, do oglądania przez cudze oczy. W to miku pod tym tytułem Piotr Jemioło, orfejski kinofil i amator slasherów, powołuje do życia nowy gatunek wiersza: mondo poems. Fascynacja tym, co chore, schyłkowe, okrutne? Raczej skimming wyjałowionych języków kultury, tropienie „kłamliwych partykuł” w świecie, w którym objawienia nie będzie, bo „epifanie spaliły się w słońcu”. Tu pionierzy, zamiast na szczytach, zatykają flagę na dnie: pętle, lustra i lemniskaty zastępują składnię jako modele porządku, a wieczność ma krótki termin przydatności do spożycia. Do tego spektaklu Piotr Jemioło dobiera z rozmysłem słowa – celne, bywa, że zabójcze”.

Jerzy Jarniewicz

„Nie wiem, czy można dobitniej zaakcentować w debiucie swoją odrębność pisarską na polskiej scenie literackiej, miejscu od jakiegoś czasu nieprzychylnemu autorom o artystycznych ambicjach, którym literatura służy do prowadzenia symbolicznych opowieści o dusznych tajemnicach skrywanych przez człowieka. Zastanawiające jest, że tyle trzeba czekać na odkrycie takiego talentu prozatorskiego, odbijającego się we własnym, niepowtarzalnym blasku, trudno uchwytnym w recenzji i zmierzającego do dyskursywnego wyjaśniania, co zwykle kończy się częściową interpretacyjną porażką. Jak się okazuje, żeby pisać wybitną prozę nie trzeba wcale podążać za głosem krytyków, tęskniących za dawnymi czasami, kiedy to powstawały wielkie powieści realistyczne, mające ponoć potencjał, aby nas zbawić ode złego, zdiagnozować chorą kondycję współczesnej Polski”.

Tymoteusz Milas, „Nowy Napis Co Tydzień” 

Księga pocałunków” to obszerny wybór wierszy jedynego jak dotąd czeskiego laureata literackiej Nagrody Nobla, Jaroslava Seiferta, o którym Roman Jakobson, znawca wielu literatur, bez śladów zawahania napisał, że jest „największym lirykiem w tysiącletniej historii literatury czeskiej”. Wybór i tłumaczenie to dzieło Leszka Engelkinga, który dorobkiem praskiego poety zajmuje się od wielu lat. Tom zawiera poezje ze wszystkich okresów twórczości Czecha, szczególnie uwypukla jednak jej trzeci, najdojrzalszy etap. Seifert osiągnął w swej późnej poezji niekwestionowaną wielkość. Utwory z ostatnich tomów, sprozaizowane, surowe, ogołocone z ozdób i poetyckich pięknostek, pisane jak gdyby z perspektywy brzegu śmierci, bliskości przeprawy na drugą stronę, ale zarazem zmysłowe i nasycone erotyzmem, pełne są ogromnej prostoty, jak wiadomo, dostępnej nielicznym pisarzom, prostoty nigdy nie ocierającej się o uproszczenia, pełne są również łagodnej autoironii i statecznej ludzkiej mądrości, za którą stoi doświadczenie całego życia w niełatwych czasach i nieuchronnego zbliżania się jego kresu.

Drugi element Seifertowskiej publikacji to pełniąca rolę posłowia pierwsza w naszym kraju monografia poety. Jej autorem jest również Leszek Engelking. Wybór poezji i posłowie stanowią jedną całość, która pozwala śmiało wejść w dzieło czeskiego twórcy i od razu pogłębić wiedzę o nim i o przemianach jego poezji.

Mała wpadka podczas urodzinowego przyjęcia prowokuje serię niecodziennych zdarzeń w życiu siedmioletniej Poli. Niedługa, niekrótka, barwnie ilustrowana opowieść o odkrywaniu mocy, która drzemie w słowach, gestach i wyobraźni. O tym, że każdy z nas ma wpływ na to, w jakiem świecie żyjemy. Dasz wiarę?

Książka wytrawnego tłumacza, znawcy literatury i pisarza Leszka Engelkinga „Szwejkowie i Don Kichoci” to krytycznoliteracka panorama wybranych dzieł i nurtów literatury czeskiej  XX oraz XXI wieku. Nie pretenduje ona ani do przedstawienia pełni obrazu czeskiego piśmiennictwa tych czasów, ani do ferowania ostatecznych wyroków dotyczących wartości i wagi poszczególnych dzieł i tendencji, próbuje natomiast przedstawić wizję niektórych trendów i analizy konkretnych utworów, wskazać na zjawiska do tej pory u nas słabo znane i rewidować stereotypy często decydujące o sposobie prezentacji tej literatury w naszym kraju. Książka Engelkinga dostarcza wiedzy o wielu faktach związanych ze współczesną kulturą czeską i jej polską recepcją i poszerza horyzonty zainteresowanych nią czytelników, pozwalając lepiej orientować się w bogatej i różnorodnej materii przede wszystkim literackiej.

Nowe wiersze Adama Zagajewskiego składają się na tom wyjątkowy.

Wzrok poety jest skierowany w przeszłość, ale ton łagodnej melancholii, do którego zdążył nas przyzwyczaić, przełamuje się tu nastrojem niepokoju. Utracone dzieciństwo i młodość; życie, które przepadło lub zostało unicestwione nie tyle przez czas, ile przez kosmiczne katastrofy – to motywy przewodnie. Nadchodzi kres czasów, mówi poeta, i nic nie można na to poradzić. Ratunkiem jest pamięć – zarówno przywołanie dni szczęścia i umiaru, jak i pamięć zbrodni i zła. Należy uważnie patrzeć, zapamiętywać piękno i okrucieństwo świata skazanego na zagładę, to przesłanie dla nas, żyjących „sto lat od zakończenia / pierwszej wojny”.
„Prawdziwe życie” otwiera wiersz będący szkicem do portretu rodziców; ich przyjazne i uważne spojrzenie zdaje się towarzyszyć poecie przez całe życie, szczególnie intensywnie w chwilach refleksji nad własnymi wyborami i wartością twórczości. Bo zbiór ten jest próbą podsumowania, scalenia i nazwania doświadczenia istnienia.

To piękna i znacząca książka.

W Polsce, w której wysokie czynsze, niskopłatna posada w bankomacie, gadające ptaki, uchodźcy z krajów Beneluksu oraz psy upijające się w tawernach są na porządku dziennym, dziewczyna o refleksyjnej naturze mierzy się z wejściem w dorosłość. Czy wyjdzie z tego cało? Czy chomik-jasnowidz poda jej pomocną łapkę? I kto w rzeczywistości czyta wasze CV oraz czy czasem warto trochę nazmyślać?

„Dropie” to opowieść o prekariacie – klasie społecznej spod znaku ciągłej niepewności jutra. Panteon bohaterów to ludzie z szafy, z antresoli, ze śmietnika i z psiej budy. Jedni zamieszkują kioski, inni koczują w piwnicach, lasach i rowach. Wypełniają sobą każdą dostępną przestrzeń. Pracują w bankomatach, sprzedają zepsute zapiekanki albo tworzą posthipisowaskie komuny, w których panują bardziej faszystowskie zasady, niż w państwie totalitarnym. Z jednej strony autorka korzysta z gatunku science fiction, z drugiej – ewidentnie tworzy mitologię o pokoleniu umów śmieciowych. To, co na samym początku wydaje się przypominać literacki mockument nagle zaczyna brzmieć bardzo znajomo.

Komiks Rafała Mikołajczyka „Niezwyciężony” jest graficzną adaptacją powieści Stanisława Lema, z gatunku hard science fiction, wydanej w 1964 roku.

Tytułowy Niezwyciężony to krążownik międzygalaktyczny wysłany na planetę Regis III z misją odnalezienia Kondora – zaginionej w niewyjaśnionych okolicznościach bliźniaczej jednostki, z którą utracono kontakt wkrótce po jej wylądowaniu na planecie. W miarę odkrywania przez załogę Niezwyciężonego sekretów Regis III, pojawiają się kolejne tajemnice i rodzą się pytania, na które bohaterowie nie potrafią jednoznacznie odpowiedzieć. Pozostaje im tylko snuć domysły i hipotezy dotyczące byłych oraz obecnych zdarzeń.

Po znakomitym debiucie Dominika Słowik wraca z kolejną powieścią!

Miasteczko w Dolinie Zmornickiej oddycha tajemnicami. Z jeziora wyłowiono ciało, ojciec rzucił pracę w urzędzie i został wróżem, a Pszczelarz wytresował swój rój. Misza w wolnych chwilach sprowadza trawkę ze Słowacji. Naga Dygnarówna spaceruje nocą po ulicach. Mieszkańcy albo czekają, aż wydarzy się kolejny cud, albo gorączkowo szukają skarbu. Czy uda się otworzyć od zawsze zamknięte drzwi i odkryć najściślej strzeżony sekret? Cukrówkę coraz gęściej spowija niebezpieczeństwo i lepki mrok…

„Ilekroć wysiadam z pociągu w Krakowie, czuje się jak Thomas Hutter u wrót zamku hrabiego Orloka. Duchy wyzierają z każdego kąta, tyle że mniej groźne niż u Murnaua. Nie żyją się krwią, a jedynie bezgłośnie towarzyszą przyjezdnym”.

Fragment książki:

„Dzięki Agnieszce Taborskiej zrozumiałem, że wszyscy jesteśmy częścią mitycznej opowieści o Krakowie, silniejszej niż rzeczywistość i w pewnym sensie prawdziwszej niż nasze wrażenia. Zagarnia nas ona i trwa – powtarzana i wzmacniana przez kolejnych wędrowców, którzy potrafią rozmawiać z naszymi widmami”.

Grzegorz Jankowicz

Wizjoner, redaktor, bojownik o kulturę. Maciej Parowski był w Polsce jednym z pierwszych znawców kultury popularnej, który już pół wieku temu bronił fantastycznej literatury, komiksu i kina.

To on był akuszerem cyklu o wiedźminie Geralcie Andrzeja Sapkowskiego. To on skontaktował ze sobą Jacka Dukaja i Tomka Bagińskiego, w skutek czego powstała nominowana do Oscara animowana Katedra. To on, jako redaktor kultowej „Fantastyki” i „Nowej Fantastyki”, wychowywał całe pokolenia kolejnych twórców i czytelników. 

„Wasz cyrk, moje małpy. Chronologiczny alfabet moich autorów” to dwutomowy, okraszony licznymi zdjęciami zbiór esejów i rozmów traktujących o stanie gatunku, a przede wszystkim blisko dwieście portretów krytycznych i anegdot o twórcach, którzy w latach 1982–2012 zmieniali oblicze polskiej fantastyki.

Po raz pierwszy wydany dziennik jednej z najwybitniejszych polskich poetek XX wieku. „Jeszcze kocham. Zapiski intymne” przedstawia intrygujący portret wybitnej artystki oraz opisuje dotychczas nieznane fakty z jej życia, określające w dużej mierze jej twórczość.

Zapiski Świrszczyńskiej są nie tylko głosem wyjątkowej kobiety. To także głębokie rozważania na temat kobiecej seksualności oraz ciała, a także znakomity dokument literacki, którego poetyckim efektem stał się najważniejszy tom Świrszczyńskiej – „Jestem baba”.

Frustracja, niespełnienie, a także kryzys twórczy zbiegł się w czasie z rozpadem życia rodzinnego poetki – porzucona przez męża, który związał się z Haliną Poświatowską, samotna i niespełniona sześćdziesięcioletnia kobieta szukała bliskości. Szybkie i krótkie znajomości nie przynosiły jednak ulgi. Huśtawka emocjonalna i przerażenie samotnością mogłyby doprowadzić do tragedii, gdyby nie znajomość z Józefem, przyjaźń oraz miłość.

Alternatywny przewodnik po Krakowie dla wszystkich, którzy chcą poznać miasto z mniej oczywistej, czyli najciekawszej strony. Dowiecie się z niego, co warto zobaczyć, gdzie zjeść, gdzie pójść na spacer lub pojechać rowerem z dala od przetartych szlaków.

Publikacja została przygotowana przez pasjonatów miasta i aktywnego stylu życia dla tych, którzy chcą zajrzeć w ciekawe zakamarki stolicy.  Całość jest podzielona na części odpowiadające dzielnicom, po których można spacerować odkrywając charakterystyczne kształty, galerie ukryte w podwórkach, autorskie sklepy, kawiarnie, kluby i street art.

Maja Gańczarczyk, Dorota Szopowska, Magdalena Kalisz
„Ogarnij Miasto Kraków. Miejski przewodnik subiektywny”

Kręcą ich kosmiczne pojazdy i wielościenne kostki. Doskonale znają odzywki elfów i hobbitów. Przebierają się za postaci z japońskich kreskówek. Posługują się swoim żargonem, prowadzą hermetyczne dyskusje w sieci i w realu. Spotykają się na konwentach. Ludzie z zewnątrz na członków fandomu patrzą z nieufnością, a często nawet z pobłażaniem.

Tymczasem fandom, a dziś raczej fandomy, to niezwykłe środowisko zrzeszające tysiące ludzi, którzy mają swoje pasje i traktują je naprawdę poważnie.

Oto książka o polskim fandomie fantastycznym: wielkim ruchu miłośników literatury, kina, komiksu, gier, którego początki sięgają zamierzchłych czasów PRL-u. Oto opowieść nie tyle o kontrkulturze – ile o alterkulturze, o trzecim obiegu, o ludziach, którym się chciało i chce nadal, o środowisku dynamicznym i twórczym, niesłusznie niedocenianym. Bo przeciwieństwem fana nie jest antyfan. Przeciwieństwem fana jest osobnik obojętny.

Maria Jarema. Ona o sobie zawsze: Jarema. O niej najczęściej mówią: Jaremianka. Kobieta awangarda. Emancypantka, zaangażowana aktywistka i zapalona pracoholiczka – niekwestionowany autorytet. Znajdowała się w centrum życia kulturalno-towarzyskiego międzywojnia i lat powojennych, zawierała znajomości, które przetrwały lata, wiązała się z interesującymi mężczyznami i to ona decydowała, kiedy przekuć te związki w trwałe przyjaźnie.

Jedna z najzdolniejszych i najbardziej charyzmatycznych artystek XX wieku. Malarka, rzeźbiarka, graficzka, projektantka kostiumów teatralnych, lalek i pomników. Dziewczyna ze Starego Sambora na Kresach, która przyjechała do Krakowa, by „wymyślić sztukę na nowo”. Studiowała pod kierunkiem Xawerego Dunikowskiego, współtworzyła Grupę Krakowską i teatr Cricot, właśnie z nią najchętniej współpracował Tadeusz Kantor.

Ukochana żona Kornela Filipowicza, matka Aleksandra, siostra bliźniaczka Nuny, ceniona przyjaciółka m.in. Różewiczów, Sternów, Przybosiów. W ich wspomnieniach jawi się jako wcielenie ruchu, zmienna, zachwycająca postać, która pozostawiała po sobie wrażenie niedosytu. Gdy poznała diagnozę swojej choroby, pracowała w zapamiętaniu, by namalować każdy kolejny obraz – chociaż jeszcze jeden. Jej prace wciąż zdumiewają nowatorstwem pomysłów, inspirują i prowokują. „Nie umarła” – twierdzili zgodnie jej bliscy. Zatem jak rozumieć wydarzenia z 1958 roku? I jak czytać pozostałe ślady? Gdzie jest Maria?

Wiersze Chulud Szaraf to współczesne baśnie. Opisują świat, w którym piękno nie istnieje bez okrucieństwa, a resztki życia rozwiewane są przez wiatr po opuszczonych, zdewastowanych przestrzeniach. Wyobraźnia poetki ma moc stwórczą i odtwórczą. Kolorowe obrazy wspomnień sielankowego dzieciństwa nakładają się na krajobrazy, w których pozostają ślady po żywych, lecz nie ma życia. Bladoniebieskie niebo przecinane przez jaskółki oraz zabawy dzieci są symbolami świata, którego porządek został zaburzony przez przemoc. Odwrócone niebo to intrygujące przemyślenia pacyfistki, dla której wojna jest permanentnym stanem braku równowagi wszechogarniającym cały świat, nie tylko Bliski Wschód.

„Twórczość Chulud Szaraf to poezja na wskroś nowoczesna, kontynuująca najlepsze tradycje arabskiej „poezji wolnej” (…). Kontynuuje też w nowych kształtach i, co jasne, w nowych kontekstach funkcjonujące od dziesięcioleci wątki. Jest zanurzona w kulturze Bliskiego Wschodu, która istnieje od tysięcy lat (…), a właściwie w kulturach, które od niepamiętnych wieków kształtowały ten region”.

(z posłowia Marka M. Dziekana)

Na wyspie na północy Europy mężczyzna spotyka kobietę. I zaczyna się dziać coś niezwykłego.

Dawid, czterdziestoletni pisarz, myśli o sobie z czymś w rodzaju politowania. Wie, że żyje, ale od dawna niewiele czuje. Podczas literackiego stypendium na wyspie spotyka starszą od siebie kobietę. Początkowo Muriel nie znaczy dla niego nic więcej niż ci wszyscy, od których chce uciec. Na wyspie jest jednak trochę jak w sanatorium Berghof – czuje się mocniej, widzi się wyraźniej, rzeczywistość jest intensywniejsza. Ale lato i stypendium kończą się. A w domu czekają żona i córka.

Opowiedziane czterema porami roku zaskakujące literackie love story o powrotach i rozstaniach bez pożegnań.

„Temperatura tej relacji nie zna skali; staje się tą najniebezpieczniejszą z możliwych – zawieszoną w spojrzeniu, nieznośną przez brak dosłowności”.

Anna Marchewka, literaturoznawczyni, krytyczka literacka

„Anna Grochowska na kartach przewodnika zabiera czytelnika w fascynującą podróż po Nowej Hucie. Czytelnik przemierza wraz z nią tę część Krakowa w czasie i przestrzeni, tropami ogromnej liczby publikacji. Ich autorzy – wielokrotnie najbardziej uznani polscy literaci – przez wieki pisali o Nowej Hucie i terenach, na których powstała. Autorka zagląda do miejsc zarówno bardzo popularnych, jak i tych szerzej nieznanych czy nawet zapomnianych. Z wielką erudycją i swobodą odkrywa przed czytelnikiem te znane i mniej znane teksty, biografie pisarzy i ciekawe, często nieznane szerzej konteksty. Jednocześnie nie ogranicza się do prezentacji samych utworów, ale rozszerza swoją opowieść o podstawowe fakty historyczne. Dzięki temu pozycja ta stanowi nie lada gratkę nie tylko dla fanów literatury, ale także dla osób chcących poznać Nową Hutę w nietypowy sposób”.

Jarosław Klaś

Poznajcie Baltica i pana Adama Buczyńskiego, który go uratował. Ta opowieść oparta  jest na prawdziwych zdarzeniach. Psa, który płynął Wisłą na kawałku kry, obserwował cały świat. Książka Barbary Gawryluk to wzruszająca historia o jego losach. To również opowiadanie o rodzącej się w najtrudniejszych warunkach miłości między psem a człowiekiem.

Agata Jabłońska: „Wiersze Pauliny są jak papier fotograficzny, na którym pojawia się coraz wyraźniejszy obraz: łodygi i gałęzie, z botaniczną dokładnością oznaczone gatunki roślin. (…) Tytułowe (wejście w las) jest świadomym odchodzeniem ze świata, przejmującym świadectwem mierzenia się z różnymi postaciami śmierci, osadzaniem jej w porządku przyrody. Pidzik nie zwodzi nas anegdotą, nie próbuje zabawiać, ale śmierć, chociaż straszna, staje się prawie oswojona”.

Koniec pisma i człowiek tracący podmiotowość w nowym dziele Jacka Dukaja.

Intelektualna podróż wokół najbardziej fascynujących zagadnień współczesnej cywilizacji – aż do jej kresu i do kresu człowieka.

Przez ostatnich kilka tysięcy lat pismo, książki i biblioteki były nośnikami i skarbnicami wiedzy. Technologia pisma stworzyła cywilizację człowieka. Myślenie pismem oznacza myślenie symbolami, ideami i kategoriami. Daje bezpośredni dostęp do wnętrza innych: ich emocji, przeżyć i poczucia „ja”. Wyniósłszy tę umiejętność na wyżyny sztuki, w istocie tworzy nasze życie duchowe.

W „Po piśmie” Dukaj pokazuje ludzkość u progu nowej ery. Kolejne technologie bezpośredniego transferu przeżyć– od fonografu do telewizji, internetu i virtual reality – wyprowadzają nas z domeny pisma. Stopniowo, niezauważalnie odzwyczajamy się od człowieka, jakiego znaliśmy z literatury – od podmiotowego „ja”.

„Mechanizm «wyzwalania z pisma» napędzają miliardy codziennych wyborów producentów i konsumentów kultury. Nie napiszę listu – zadzwonię. Nie przeczytam powieści – obejrzę serial. Nie wyrażę politycznego sprzeciwu w postaci artykułu – nagram filmik i wrzucę go na jutjuba. Nie spędzam nocy na lekturze poezji – gram w gry. Nie czytam autobiografii – żyję celebów na Instagramie. Nie czytam wywiadów – słucham, oglądam wywiady. Nie notuję – nagrywam. Nie opisuję – fotografuję”.

Literatura, filozofia, popkultura, neuronauka i fizyka – zaglądamy za kulisy cywilizacji i odkrywamy, że to nie człowiek posługuje się stworzonymi przez siebie narzędziami, ale to one coraz częściej posługują się człowiekiem.

Nadchodzą czasy postpiśmienne, gdy miejsce człowieka-podmiotu i jego „ja” zajmują bezpośrednio przekazywane przeżycia.

„Czy mogę powiedzieć o sobie: «jestem oglądaniem serialu», «jestem śledzeniem celebów na Instagramie»?”

Człowiek staje się maszyną do przeżywania.

Weronika pada ofiarą zbrodni ze szczególnym okrucieństwem. Jej przyjaciółka Mery wraca do znienawidzonego rodzinnego miasta, by znaleźć mordercę. Jednak gdy słowo „ofiara” przeplata się z „dziwka” łatwo zgubić właściwy trop.

„Śmierć Weroniki jest przedwczesna, tragiczna i wielce zagadkowa. Prywatne śledztwo, jakie wszczyna jej przyjaciółka, wiedzie przez mroczne zakamarki dużego miasta – bary, mety, kasyna, darkroomy –  przecina różne sfery i środowiska. Ale znakomicie ograna formuła kryminału noir skrywa w sobie coś więcej. Więcej nawet, niż bogatą panoramę społeczną i niewesołą diagnozę wystawioną współczesnej Polsce. Gdy zagadka śmierci dziewczyny naprowadza na trop tajemnicy grubszego kalibru, sensacyjna opowieść zmienia się w medytację o przemocy, która mnoży się poprzez medialne obrazy i którą karmią się nasze obsesje. A wtedy pytanie kto zabił? nabiera zupełnie innego wydźwięku. I potrafi przyprawić o ciężką bezsenność”.

Jerzy Franczak

Współczesne lato to przede wszystkim wakacje. W przedwojennej Polsce lato odróżniało się od innych pór roku tylko tym, że było cieplej.

Podróżowali oczywiście artyści, literaci, dziennikarze, a kurorty z roku na rok stawały się coraz nowocześniejsze (tak jak modernizowała się Polska). Ale nie wszędzie było tak kolorowo. Na wsi o wakacjach się nie marzyło. Krucho z marzeniami było także w województwach wschodnich, dziś określanych mianem Kresów.

Opisując ostatnie przedwojenne lato, Marcin Wilk zajrzał do Zakopanego, spędził trochę czasu w Gdyni, przyjrzał się Zaleszczykom, ale przede wszystkim zboczył z popularnych tras turystycznych. Przemierzając tereny Polski przedwrześniowej, postanowił dotrzeć do żyjących świadków epoki i wysłuchać ich opowieści o ostatnich tygodniach życia w pokoju.

Obrazy pamięci wzbogacone wycinkami z prasy i dokumentami epoki złożyły się w mozaikę o codzienności na moment przed apokalipsą.

Nowa i niezwykle osobista powieść jednej z najbardziej utalentowanych autorek młodego pokolenia.

„Sorge” to książka o stracie i żałobie, zarówno po zmarłych, jak i żywych. Akcja dzieje się we wczesnych latach dwutysięcznych w małej miejscowości Sorge na Lubelszczyźnie. Główna bohaterka rozpoczyna pracę w szkole podstawowej. Jej ojciec otrzymuje zlecenie odnowienia starego dworku, który należał do rodziny Czyżewskich – wymordowanej przez Niemców w trakcie drugiej wojny światowej. Pod koniec roku szkolnego dochodzi do tragedii – podczas wyjazdu na wycieczkę do Niemiec w wypadku giną wszyscy uczniowie szóstej klasy szkoły w Sorge. Nauczycielka zostaje naznaczona przez lokalną społeczność jako ta, która przeżyła. Zjawisko utraty całego pokolenia dzieci i brutalną śmierć członków rodu Czyżewskich łączy coraz więcej podobieństw…

To on odkrył adrenalinę, hormon strachu, walki i ucieczki – Napoleon Cybulski, jeden z największych fizjologów w dziejach medycyny. Gdyby zamiast na Uniwersytecie Jagiellońskim pracował na niemieckiej czy francuskiej uczelni, jego przełomowe odkrycia byłyby słynne na całym świecie.

Jest uważany za twórcę krakowskiej szkoły fizjologicznej. Wraz ze swoimi współpracownikami z Uniwersytetu Jagiellońskiego wykonał pierwsze na ziemiach polskich badania EKG i EEG. Dzięki nowatorskim doświadczeniom w dziedzinie elektrofizjologii wyjaśnił, w jaki sposób impulsy elektryczne pochodzące z nerwów wprowadzają w ruch mięśnie. Jako badacz ludzkiej psychiki rozważał istnienie nieświadomości jeszcze przed Freudem.

Cybulski był też głęboko zaangażowany w sprawy społeczne. Badał problem niedożywienia galicyjskich chłopów, był współzałożycielem pierwszego żeńskiego gimnazjum w Krakowie i zwolennikiem dopuszczenia kobiet do studiów medycznych. Jego współpracownik Odon Bujwid, znakomity polski bakteriolog, kierował pierwszym na ziemiach polskich zakładem szczepień metodą Ludwika Pasteura.

„Recepta na adrenalinę” to fascynująca opowieść o pasji, niezwykłym okryciu i poświęceniu nauce.

Wpisz szukaną frazę: